Beniaminek Bundesligi od początku sezonu zachwycał kibiców z całej Europy. W 32 dotychczasowych spotkaniach zespół Ralpha Hasenhüttla sięgnął w sumie po 66 punktów, notując 20 wygranych i po sześć remisów oraz porażek. Na dwie kolejki przed końcem czwarte w tabeli Hoffenheim traci do niego osiem punktów, więc to już pewne, że drużyna z Lipska zapewniła sobie miejsce w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Niektórzy zastanawiają się jednak, czy klub sponsorowany przez Red Bulla będzie mógł wystąpić w Champions League. Wszystko przez przepisy UEFA, które nie pozwalają na grę w tych rozgrywkach dwóm zespołom kierowanym przez jeden podmiot. Inna drużyna kontrolowana przez szefa Red Bulla, Dietricha Mateschitza, Salzburg, pewnie zmierza tymczasem po mistrzostwo Austrii, które oznacza miejsce w eliminacjach Ligi Mistrzów.
Biorąc pod uwagę wcześniejsze doniesienia niemieckich mediów, wszystko wskazuje jednak na to, że w rozgrywkach będą mogły wziąć udział oba kluby. Nie wchodziłoby to w grę, gdyby finanse Mateschitza stanowiły 30 procent dochodu każdego z nich. W przypadku Salzburga liczba ta jest jednak niższa.
Spory wpływ miały na to transfery. Większość z nich została przeprowadzona do... Lipska. Nie można więc wykluczyć, że obok wzmocnienia niemieckiego klubu, władze Red Bulla, przeprowadzając je, brały pod uwagę właśnie aspekt awansu do pucharów.
Włodarze beniaminka Bundesligi od początku komentowali całą sprawę bardzo spokojnie. - Nie jesteśmy zdenerwowani. Jeżeli uzyskamy awans, nie ma powodów, byśmy nie zagrali w pucharach - mówił prezes RB Lipsk, Oliver Mintzlaff.