Szybkość, szybkość i jeszcze raz… szybkość. Luka Zarandia, nowa nadzieja Arki Gdynia

Szybkość, szybkość i jeszcze raz… szybkość. Luka Zarandia, nowa nadzieja Arki Gdynia fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka
Źródło: transfery.info

Nie dla niego chaotyczne wrzutki i piłki na przebój. Potrzebuje konkretów i przede wszystkim przestrzeni, żeby te 3-4 razy w ciągu meczu móc wyrwać do przodu i rozpętać rywalowi piekło. Już udowodnił, że to potrafi.

Bez strategii ani rusz

Gruzin ani myślał wystąpić przed szereg. Zamiast tego dopasował się do formy swoich kolegów z drużyny i bez walki oddał spotkanie z Cracovią. Na próżno było wypatrywać Zarandii, który niecały tydzień temu pognębił poznańskiego Lecha – nie pozostał nawet cień.

Oczekiwania były dość duże, ale racjonalne. Wszak nikt nie spodziewał się, że arkowcy nagle będą wygrywać wszystko jak leci i już na samym początku rozgrywek w strefie spadkowej, zapewnią sobie spokojne utrzymanie. Nic z tych rzeczy. Kibice spodziewali się jednak, że Arka popłynie na fali wtorkowego sukcesu i będzie on stanowił swego rodzaju bodziec do zmian. Albo chociaż do większego zaangażowania, bo przecież podopieczni Ojrzyńskiego wcale nie prezentowali się lepiej od „Kolejorza” – po prostu odrobili pracę domową, mieli sporo szczęścia i przede wszystkim byli skoncentrowani na grze.

Ani jeden z tych warunków nie został spełniony w starciu z Cracovią. Gdynianie popełniali potężne błędy w defensywie, dokładności było jak na lekarstwo i ponownie trudno było wskazać zawodnika, który będzie w stanie pociągnąć ekipę do przodu. Jeszcze przed meczem wydawało się, że jednym z takich piłkarzy może być Luka Zarandia, który brylował w finale Pucharu Polski. Gruzin imponował szybkością, ciężko pracował przy odbiorze, twardo utrzymywał się na nogach i wykorzystał element zaskoczenia. Właśnie takiego kogoś potrzebowali arkowcy – nie dość, że mógł rozbujać flankę, to jeszcze był piekielnie szybki, zwrotny i trudno było mu wygarnąć futbolówkę.

Te wszystkie powody musiały złożyć się na decyzje trenera Ojrzyńskiego, który zdecydował się dać mu szanse w wyjściowej jedenastce. I chociaż może trudno w to uwierzyć, skoro do Gdyni przychodził z łatką talentu: był to jego debiut.

Rzeczywistość okazała się być zgoła inna. 21-latek był kompletnie niewidoczny (zagrał 65 minut) i nijak nie przypominał Zarandii sprzed tygodnia. Gruzin przykleił się do skrzydła i tam oczekiwał na piłki, co oczywiście miałoby sporo sensu, gdyby pozostali arkowcy byli w stanie zagrać do niego w tempo. Znacznie częściej próbowano jednak sił przeciwległą flanką, czyniąc go całkowicie bezrobotnym i wyłączonym z gry.

Po 3. minucie wydawało się, że gruziński piłkarz będzie ważnym elementem układanki Ojrzyńskiego. Ewidentnie pokazał się Zbozieniowi, żeby ten pograł przez niego, a nie kierował futbolówkę na drugą stronę boiska i jeszcze bardziej opóźniał zawiązanie akcji.

Była to jednostkowa sytuacja. Zarandia nie doskakiwał agresywnie do przeciwnika, chcąc zmusić go do błędu albo wygarnąć futbolówkę i tak jak pozostali arkowcy pozorował pressing. Na wydarzenia meczowe reagował o tempo za wolno, przez co Cracovia z łatwością potrafiła zorganizować się w ataku. Nie pomagała także jego bierność w defensywie. Chociaż szkoleniowcowi udało się wymóc na skrzydłowych, żeby w meczu z Lechem wracali do obrony, tak nie miało to miejsca w ligowym starciu. Gruzin rozegrał bardzo asekuracyjne zawody.

To właśnie Deleu pierwszy dopadł do piłki, chociaż zabierało się do niej aż trzech zawodników gości. Brakowało przede wszystkim komunikacji, ale i decyzyjności.

21-latek nie zamierzał doskoczyć do rywala, nacisnąć go, pokazać miejsce w szeregu – zamiast tego ukrywał się za podwójną gardą. Największym problemem Arki był całkowity brak realizacji założeń strategicznych na to spotkanie. Teoretycznie piłkę do gry miał wprowadzać Łukasiewicz odbierając ją od stoperów i nadając kierunek grze – wówczas na wsparciu mieli zameldować się wysoko i szeroko ustawieni boczni obrońcy pozostający w bezpośrednim kontakcie ze skrzydłowymi. Ogromnym atutem miała być obecność właśnie Zarandii, który trzema-czterema rajdami mógłby odmienić losy tego spotkania. Tak się jednak nie stało. Arkowcy preferowali długie piłki, a one w przeważającej większości nie znajdowały adresata. Gra stała się szarpana, brakowało dokładności i jakiejkolwiek kontroli.

Ostatnia deska ratunku

Zarandia nie był głównym winowajcą takiego stanu rzeczy – padł ofiarą mielizny, na której osiadła Arka. Niemrawa postawa Gruzina wynikała ze „stylu” całej drużyny, chociaż oczywiście mógł pokazać znacznie więcej. 21-latek wyglądał bardzo słabo w dryblingach, które stanowiły jego znak firmowy w spotkaniu z Lechem. Był bardzo czytelny i mało mobilny. Z drugiej strony nie miał okazji wykorzystać swojej szybkości, bo gdy tylko zaczynał się rozpędzać… albo nie otrzymywał podania zwrotnego, albo nie miał z kim pograć.  

Bardzo rzadko, ale jednak 2-3 razy Zarandia znalazł się w sytuacji, gdy w końcu mógł pograć na jeden kontakt na flance. Być może byłoby to dobre rozwiązanie biorąc pod uwagę, że w meczu z „Kolejorzem”, Arce udało się utrzymywać przy futbolówce, wymienić kilka dobrych, dokładnych podań i przenieść się w okolice jego „szesnastki”.

Podobnie było, gdy Gruzin mógł wyjść na czystą pozycję w bocznym sektorze boiska. Tam znacznie częściej zderzał się ze ścianą w postaci nie mam do kogo zagrać, a akcje paliły na panewce. W 31. minucie całość miała tempo i nawet zakończyła się dośrodkowaniem Zbozienia – niestety dla Arki, nieudanym. O jedynym rajdzie Zarandii można było mówić w 35. minucie, gdy odebrał futbolówkę jeszcze na swojej połowie, pomknął z nią do przodu, ale już w momencie podania zawiodły umiejętności techniczne, a piłka trafiła pod nogi przeciwnika. W ogólnym rozrachunku – efekt był zawsze taki sam.

Jeden z nielicznych momentów, gdy Arka miała inicjatywę po swojej stronie. Warcholak z Bożokiem utrzymali tempo na flance, zakotłowało się w polu karnym Sandomierskiego, a o tym, że piłka nie zatrzepotała w siatce przesądził… brak komunikacji między Zarandią i Marciniakiem.  

Być może wyglądałoby to zupełnie inaczej, gdyby arkowcy ściśle trzymali się planu na ten mecz tak, jak zrobili to w Warszawie. Już nawet nie chodzi o to, że zabrakło szczęścia – Arka nie zrobiła nic, żeby postawić się „Pasom” i w jakikolwiek sposób poważnie zagrozić bramce Sandomierskiego. Zamiast gry na małej przestrzeni, w której z powodzeniem odnalazłby się Zarandia, podopieczni Ojrzyńskiego uparli się na dalekie, bardzo niedokładne podania do przodu. Dodatkowo wyglądało to tak, jakby Gruzin nie do końca był w stanie przekuć w czyn założenia taktyczne. Jego doskok do przeciwnika był bardzo niemrawy, brakowało go w centrum akcji, bardzo łatwo można mu było wygarnąć futbolówkę, wszelkie dryblingi kończyły się fiaskiem i był kompletnie nieprzydatny w odbiorze (zarówno na swojej połowie, jak i przeciwnika). A przecież wystarczyłoby dać mu trochę wsparcia, podejść bliżej, ściągnąć na siebie uwagę przeciwnika, żeby zyskał nieco więcej przestrzeni. Paradoksalnie w tych mrocznych dla Arki czasach, to właśnie on ze swoją sinusoidalna formą mogą stanowić ostatnią deskę ratunku. Pozostaje pytanie, czy to wystarczy.

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Manchester City wybrał już następcę Pepa Guardioli?! „Pełne przekonanie” Manchester City wybrał już następcę Pepa Guardioli?! „Pełne przekonanie” OFICJALNIE: Łukasz Fabiański „powołany” na EURO 2024 OFICJALNIE: Łukasz Fabiański „powołany” na EURO 2024 OFICJALNIE: Dušan Kuciak wraca do Ekstraklasy. Zaskakujący transfer stał się faktem OFICJALNIE: Dušan Kuciak wraca do Ekstraklasy. Zaskakujący transfer stał się faktem OFICJALNIE: Julian Nagelsmann zdecydował. Całkowity zwrot akcji OFICJALNIE: Julian Nagelsmann zdecydował. Całkowity zwrot akcji Gwiazda Górnika Zabrze mogła trafić do Rakowa Częstochowa. Marek Papszun zablokował transfer Gwiazda Górnika Zabrze mogła trafić do Rakowa Częstochowa. Marek Papszun zablokował transfer Bayern Monachium bez kibiców na hit Ligi Mistrzów?! Ostrzeżenie nie wystarczyło Bayern Monachium bez kibiców na hit Ligi Mistrzów?! Ostrzeżenie nie wystarczyło Pavol Staňo zachwycony graczem Górnika Zabrze. „Może być wart kilkanaście milionów euro” Pavol Staňo zachwycony graczem Górnika Zabrze. „Może być wart kilkanaście milionów euro” Transfery - Relacja na żywo [19/04/2024] Transfery - Relacja na żywo [19/04/2024]

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy