Argentyński napastnik latem 2016 roku przeniósł się za 90 milionów euro z Napoli do Juventusu. Większość obserwatorów uważała, że w koszulce „Juve” będzie mu ciężko zbliżyć się do swojego dorobku strzeleckiego z ostatniego sezonu w barwach klubu z Neapolu (36 trafień w Serie A) i faktycznie tak było. Nie oznacza to jednak oczywiście, że premierowe rozgrywki w Turynie były dla niego nieudane. Higuaín zakończył je z 24 golami w lidze. W tym sezonie na razie trafił z kolei do siatki dwukrotnie.
- Moja filozofia opiera się na tym, by
lubić to, co się robi. Gdy ktoś ci mówi, że jesteś jednym z
najlepszych na świecie musisz robić dokładnie to samo, co wtedy,
gdy słyszysz, że jesteś słaby.
- Zawsze wyobrażam sobie,
że trafiam do siatki. Uważam, że to fundamentalna sprawa. Nie
nazwałbym jednak tego obsesją. Bardziej obowiązkiem. Jako
napastnik musisz strzelać gole - to normalne.
- Dlatego w
ogóle gram w piłkę. Ktoś, kto nie odczuwa presji, nie kocha
futbolu. Presja jest jego nieodłączonym elementem. Musisz wiedzieć,
jak sobie z nią radzić. Piłka jest według mnie najbardziej
zmiennym ze wszystkich sportów. Bo możesz zagrać w siedmiu
spotkaniach i w każdym z nich trafić do siatki, po czym nie
strzelić gola w dwóch meczach i już „jesteś” słaby. Jesteś
w kryzysie - przyznał Higuaín, który nie
ukrywa, że w przeszłości wzorował się na Brazylijczyku Ronaldo:
- Zobaczyłem jakieś dwa miliony jego goli. Dla mnie to
najlepszy zawodnik w historii z dużą przewagą nad innymi.