Latem 2016 roku włodarze PSG zdecydowali się zapłacić za Polaka blisko 34 miliony euro. Kwota robiła i do dziś robi wielkie wrażenie. Wydając tak wielkie pieniądze na pomocnika, działacze paryskiego klubu wiązali z nim oczywiście wielkie nadzieje. Z różnych powodów „Krycha” nie spełnił jednak oczekiwań. 27-latek zakończył poprzedni sezon z raptem 11 ligowymi występami na koncie.
- Rozmawiałem wielokrotnie z Unaiem
Emerym. Trener powiedział, że nie pasuję do zespołu. Czy mnie to
zdziwiło? Tak, bo usłyszałem to z ust trenera, który zna mnie na
wylot. Spotkaliśmy się w czerwcu 2016 roku i sam mówił, żebym
przyszedł do PSG. (…) Emery powiedział mi, że na mojej pozycji
powinienem grać jak Sergio Busquets. Zrozumiałem, że nie jestem
odpowiednim zawodnikiem do wypełnienia nakreślonych przez niego
zadań, na określoną przez niego pozycję - przyznał Krychowiak,
który zdradził, że nad opuszczeniem Paryża mocno zastanawiał się
już w styczniu.
Kilka miesięcy temu, gdy Krychowiak nie
mógł liczyć na regularną grę w stolicy Francji, tamtejsze media
rozpisywały się o rzekomym konflikcie Polaka z resztą szatni.
Część zawodników PSG miała po prostu nie zaakceptować osoby
27-latka. Jak mówi reprezentant Polski, nie była to prawda.
- Napisano o mnie wiele bzdur. W Paryżu
czułem się świetnie. Atmosfera była bez zarzutu. Nie miałem
żadnego problemu z szatnią. Brak mojej gry w żaden sposób nie
wiązał się z pozaboiskowymi sprawami - zdradził.
Po
przenosinach do WBA Krychowiak wyraźnie odżył. Póki co, rozegrał
na Wyspach pięć spotkań. W niedawnym meczu Premier League z
Watfordem (2:2) Polak popisał się efektowną asystą.
-
Czerpię z gry w West Brom ogromną przyjemność. Znalazłem się w
świetnej lidze, w której co tydzień można pokazać swoje
umiejętności na tle bardzo silnych rywali - mówi.