45-latek znalazł się w gronie
dwudziestu ośmiu osób podejrzanych o sprzedanie meczu ligi greckiej, gdzie
Portugalczyk pracował niegdyś w Atromitosie Ateny. W 2015 roku wraz z grupą
współpracowników miał on podłożyć się w starciu z Olympiakosem, dzięki czemu
klub ten bez większych problemów sięgnął po tytuł mistrzowski.
Sá Pinto, który od lipca
odpowiada za wyniki Standardu odpiera wszelkie stawiane mu zarzuty i nie
przyznaje się do nadchodzących z Grecji oskarżeń. Portugalczyk twierdzi, że
jeżeli cokolwiek w owym meczu miało być rozegrane nieuczciwie, on nie miał z
tym nic wspólnego, gdyż jako nierozeznany w miejscowych realiach obcokrajowiec
nie był informowany o takowych procederach.
Oskarżenia wystosowane w kierunku
byłego reprezentanta Portugalii są jednym z wielu elementów korupcyjnego
skandalu w lidze greckiej, jaki wypłynął na światło dzienne w ostatnich
tygodniach. Tamtejszy wymiar sprawiedliwości różnego rodzaju obwinienia
wystosował także w kierunku m.in. dyrektora Olympiakosu, byłego szefa greckiej
federacji piłkarskiej, przedstawicieli takich drużyn, jak Veria czy Levadiakos
oraz licznych sędziów piłkarskich i zawodników niektórych klubów.
Sá Pinto łącznie zaliczył trzy
epizody trenerskie w greckiej Super League. Oprócz dwukrotnego pobytu we
wspomnianym Atromitosie przez pewien czas pracował także w OFI Kreta.
Prowadzony przez niego Standard w bieżących rozgrywkach spisuje się
zdecydowanie poniżej oczekiwań zajmując rozczarowujące dziewiąte miejsce.
Występujący przed laty na pozycji napastnika Sá Pinto jest znany w świecie piłkarskim przede wszystkim z racji incydentu, jakiego był bohaterem w 1997 roku. Wówczas to będąc niezadowolonym z decyzji trenera reprezentacji Portugalii, Artura Jorge, który nie powołał go na zgrupowanie kadry narodowej pojawił się na jednym z jej treningów i ciosem w twarz wymierzył sprawiedliwość wobec selekcjonera.