Serbski pomocnik jest jak dotąd jedynym zimowym wzmocnieniem
„Białej Gwiazdy”. Rundę jesienną trwającego sezonu 31-latek
spędził w rodzimym Napredaku Kruševac, w którym szkolił się
jeszcze jako młody zawodnik. Jednokrotny reprezentant swojego kraju
ma również na swoim koncie występy m.in. w Partizanie Belgrad,
Wołdze Niżny Nowogród, Újpeście, Videotonie, Maccabi Tel-Awiw
oraz Shanghai Shenxin.
W Chinach, które od pewnego czasu
kojarzą się z niebotycznymi zarobkami piłkarzy tam trafiających,
Mitrović grał w 2016 roku. Dla tamtejszego drugoliwogca z Szanghaju
rozegrał on tylko cztery mecze. Jak Serb wspomina ten okres swojej
kariery?
- Tylko finanse się zgadzały. Wszystko inne było złe.
Profesjonalizmu nie było wcale, a poziom piłki był tak niski, że
byłem w szoku. Z Maccabi grałem w Lidze Mistrzów przeciwko
Chelsea, rywalizowaliśmy w niezłej lidze izraelskiej, w której
zawsze jest duża konkurencja. Gdy widziałem potem w Chinach, co
prezentują sobą zawodnicy, którzy zarabiali tam ogromne pieniądze,
nie mogłem w to uwierzyć. Zero profesjonalizmu. Zdarzało się, że
piłkarze palili w szatni i przychodzili pijani na treningi.
-
Zastanawiałem się, co tam robię. Po przygotowaniach wróciliśmy
do Chin i chciałem ściągnąć tam rodzinę. Klub zaczął robić
problemy z wizą dla żony i syna, piętrzył trudności. Chciałem
odejść, negocjowaliśmy, nie pozwolili mi trenować, potem chcieli
zerwać kontrakt z mojej winy. Oddałem sprawę do FIFA i w końcu,
przed kilkoma miesiącami, odzyskałem praktycznie wszystkie
pieniądze z dwuletniego kontraktu, więc jeśli chodzi o finanse,
jestem spokojny - przyznał Mitrović (cała rozmowa TUTAJ).
Dodajmy, że Mitrović związał się z Wisłą półroczną umową z możliwością jej przedłużenia o kolejne 12 miesięcy.
Nowy nabytek Wisły Kraków o pobycie w byłym klubie: Piłkarze palili w szatni i przychodzili pijani na treningi
fot. Transfery.info
Nowy nabytek Wisły Kraków, Nikola Mitrović, w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” dość jednoznacznie wypowiedział się na temat czasu spędzonego w Chinach.