We wrześniu poprzedniego roku Bayern Monachium zdecydował się na zatrudnienie Juppa Heynckesa, który kilka lat wcześniej ogłosił przejście na emeryturę. Doświadczony szkoleniowiec niemal natychmiast uporządkował grę „Bawarczyków” i przywrócił ich na zwycięską ścieżkę. Borussię Dortmund prowadził w tamtym czasie Peter Bosz, ale jego drużyna grała zdecydowanie poniżej oczekiwań.
Ostatecznie na Signal Iduna Park postanowiono zwolnić Holendra, a jednym z kandydatów do jego zastąpienia był Ottmar Hitzfeld. Doświadczony niemiecki trener zakończył karierę w 2014 roku po opuszczeniu reprezentacji Szwajcarii, ale działacze Borussii mieli nadzieję, że zgodzi się na podobny ruch, co Heynckes.
- Nie zastanawiałem się zbyt długo, nawet gdy rozmawiałem z Borussią. Zdecydowałem, że nie chcę już być aktywnym trenerem, nie tylko przez osiem, ale także przez trzy miesiące. Dla mnie powrót nigdy nie był tematem rozmów. Nie chcę dłużej zmagać się z tą presją i myśleć, że muszę cały czas wygrywać. To duży stres.
- Trzeba radzić sobie ze stresem, spędzać noc w hotelu, czuć to napięcie przed meczem, krótką radość po zwycięstwie i dwa lub trzy dni później ponownie napięcie – to ogromny stres. Bardzo się cieszę, że Jupp tak dobrze sobie z tym radzi.
- Jeśli Jupp zapytałby mnie o radę, powiedziałbym: „Jupp, pamiętaj, życie jest zbyt krótkie, by zmagać się z tak dużym stresem". W nadchodzącym sezonie oczekiwania znów będą bardzo wysokie – powiedział Hitzfeld.
Tym samym nie doszło do sytuacji, która po raz ostatni miała miejsce w 1991 roku. To właśnie wtedy Jupp Heynckes kończył swój pierwszy pobyt w Bayernie Monachium, a Hitzfeld obejmował Borussię Dortmund.