Większość piłkarzy z najwyższej
półki dość rzadko udziela naprawdę barwnych wypowiedzi.
Najnowsza rozmowa z Messim mocno różni się od sporej części
wywiadów dawanych przez gwiazdora Barcelony. Oto jej fragmenty:
„Mistrzostwa Świata zbliżają się wielkimi krokami, ale
na ten moment wszystkie emocje i presję związaną z mundialem
odkładam na bok. Rywalizuję na kilku frontach z Barceloną i na tym
obecnie się skupiam. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że
jest wielu ludzi, którzy chcieliby zobaczyć mnie triumfującego na
mistrzostwach. Kibice na całym świecie chcieliby wygranej
Argentyny.
Rzeczą, która potrafi odwrócić moją uwagę
dosłownie od wszystkiego jest zabawa z moimi dziećmi. Przebywanie z
nimi i moją żoną... Nie ukrywam, że to zmieniło mój sposób
myślenia. Przestałem koncentrować się wyłącznie na piłce.
Oczywiście dalej nie lubię przegrywać czy nawet remisować, ale
patrzę na to zupełnie inaczej. Są bowiem sprawy ważniejsze od
tego, co dzieje się na boisku. Każdy chce wygrywać i być
mistrzem, ale nie będzie nim za każdym razem, bo futbol to gra pełna
niespodzianek. Najlepsi nie wygrywają zawsze. Z czasem do tego
doszedłem.
Nie chodzę do psychologa. Zawsze po prostu dużo
rozmawiam z najbliższymi. Z żoną, tatą, mamą... Osobami, które
były i są obok mnie.
Martwi mnie obecna sytuacja w
Argentynie. Chodzi mi tutaj głównie o wszechobecną niepewność.
Zwłaszcza, że w przyszłości chciałbym wrócić do Rosario i
cieszyć się życiem w tym mieście, czego nie miałem jako dziecko,
ponieważ zdecydowałem się na wyprowadzkę. Martwię się brakiem
bezpieczeństwa w ojczyźnie. Tym, że możesz zostać zabity przez
zegarek czy motocykl. Rabunki zdarzają się wszędzie. To szalone.
Problemów nękających Argentynę jest zresztą więcej. Chciałbym,
żeby dzieci mogły bawić się na ulicach tak, jak było to za moich
czasów. Gdy wychodziłem z domu, nie wracałem przed 21. Nie wiem,
czy możliwe jest, by to wróciło.
Porażki z Chile w
finałach Copa América? Kilka razy płakałem po
takich przegranych. Jeśli chodzi konkretnie o te mecze, byliśmy
bardzo blisko triumfów i wierzyliśmy, że zasługujemy na tytuł.
Niestety nie udawało się nam spełnić marzeń wszystkich
Argentyńczyków.
Z radości po raz ostatni płakałem, gdy
przyszedł na świat Mateo (syn gwiazdora Barcelony - red). Jego
narodziny był mniej skomplikowane niż Thiago. Wtedy nie wszystko
było zaplanowane. Za drugim razem dysponowaliśmy większą wiedzą.
Mam nadzieję, że każdy z moich trzech synów będzie grał
w piłkę, ale na pewno nie będę ich do niczego zmuszał. Na razie
wiem, że Thiago bardzo lubi ten sport. Trenuje w szkółce
Barcelony.
Oni nigdy nie pytali mnie, dlaczego po strzelonych
golach wskazuję palcami na niebo, a - co ciekawe - w pewnym momencie
zaczęli robić to samo. Wszystko dlatego, że zobaczyli to u mnie.
Obecnie ignoruję wszelkie obelgi. Wiem, że
to tylko część gry. W przeszłości było jednak inaczej. Wielkie
zdenerwowanie wywoływało u mnie również zachowanie dziennikarzy.
Oni mogą pisać o tym, co dzieje się na murawie, ale wkraczanie w
życie prywatne jest nie do zaakceptowania. Tym bardziej, że
wymyślano nieprawdziwe rzeczy.
W futbolu nie chodzi tylko o bramki, ale o
poprawną postawę na murawie. Aktywne uczestnictwo w akcjach,
podejmowanie dobrych decyzji, brak strat... Dobra gra nie polega
wyłącznie na strzelaniu goli. Z upływem lat uczysz się nowych
rzeczy na boisku. Dzisiaj staram się całkowicie skupiać na
pomaganiu drużynie. Jestem mniejszym egoistą i zawsze dążę do
znalezienia najlepszej opcji.
Nie wiem, co dokładnie miało
wpływ na to, iż w pewnym momencie zdarzało mi się wymiotować na
murawie. Przez długi czas jednak źle się odżywiałem. Gdy miałem
22, 23 lata, jadłem w zasadzie wszystko - czekoladę, kukurydziane
ciastka, piłem napoje gazowane... Teraz moja dieta wygląda o wiele
lepiej. Jest dużo sałatek, mięsa, ryb, warzyw... To znaczy cały
czas jem prawie wszystko, ale robię to w zdecydowanie bardziej
uporządkowany sposób. Zaobserwowałem spore zmiany. Zwłaszcza w
kwestii wspomnianych wymiotów.
Hormon wzrostu? Wstrzykiwałem
go sobie w nogę, mając 11, 12 lat. Wcześniej, gdy sam jeszcze się
tego nie nauczyłem, robili to moi rodzice. Nie bolało mnie to. W
pewnym momencie stało się to dla mnie rutyną” - powiedział Messi.