Decyzja japońskiej federacji jest zaskakująca, bo następuje na 70 dni przed Mistrzostwami Świata. Lokalni dziennikarze za główną przyczynę takiego ruchu działaczy wskazują fatalne relacje 65-letniego trenera z zawodnikami. Zespół prezentował się słabo w ostatnich meczach towarzyskich (1-2 z Ukrainą i 1-1 z Mali) i postanowiono już nie czekać, w miejsce Bośniaka powołując dobrze wszystkim znanego Nishino.
- Musiałem myśleć o progresie japońskiej piłki. Wiem, że ten ruch nie zmieni drastycznie drużyny, ale nie mogłem siedzieć bezczynnie, gdy poziom spadał - skomentował swoją decyzję Kozo Tashima, prezydent JFA.
63-letni Nishino urodził się w Saitamie i całą piłkarską karierę spędził jako pomocnik w Hitachi (obecnie klub ten nazywa się Kashiwa Reysol). 12 razy zagrał też w kadrze. W 1991 roku rozpoczął pracę trenerską od Japonii U-20. Radził sobie na tyle dobrze, że prowadził dalej drużynę w kategorii U-23 na Igrzyskach Olimpijskich w Atlancie. Tam co prawda Japończycy odpadli po fazie grupowej, ale pokazali się z bardzo dobrej strony - do dzisiaj wspomina się zwycięstwo 1-0 z późniejszymi brązowymi medalistami, Brazylijczykami, w których składzie błyszczeli Bebeto, Ronaldo, Juninho, Rivaldo czy Dida, a prowadził ich legendarny Mario Zagallo.
Potem Nishino zatrudniały kluby - Kashiwa Reysol, Gamba Osaka, Vissel Kobe i Nagoya Grampus. W Osace pracował w latach 2002-2011, sięgając między innymi po Azjatycką Ligę Mistrzów (2008) i mistrzostwo Japonii (2005). W Kobe i Nagoyi wiodło mu się już jednak zdecydowanie słabo.
W ostatnim czasie pełnił funkcje techniczne w japońskim związku, dlatego ten nie musiał szukać daleko w poszukiwaniu następcy Halilhodžicia.