The Players' Tribune to platforma, za pośrednictwem której gwiazdy światowego
sportu, w tym piłkarze, publikują teksty opowiadające o ich życiu
i przygodzie z dyscypliną, którą trenują. Tym razem przyszła
kolej na bramkarza Barcelony.
„Gdy zaczynałem kopać
piłkę, byłem napastnikiem. Uwielbiałem strzelać gole. Grałem,
żeby notować kolejne trafienia.
Z czasem zacząłem
występować jako bramkarz i... spodobało mi się to. Różnica nie
była wielka. Może nie zakochałem się od razu w bramce, ale było
fajnie. Za każdym razem, gdy wchodziłem między słupki, czułem
się coraz bardziej komfortowo. Koledzy i rodzice mówili, że dobrze
sobie radzę. Prawda jest jednak taka, że dalej wolałem strzelać
gole niż bronić.
Zdobywanie bramek - to mnie
uszczęśliwiało. To sprawiło, że zakochałem się w futbolu.
Koło domu mieliśmy mały ogródek, ale nie mogliśmy tam
grać. Razem ze starszym bratem robiliśmy więc to w garażu. On
bronił, a ja strzelałem. Słupki robiliśmy z pudełek bądź
czegokolwiek innego, co wpadło nam w ręce. Gdy miałem około
czterech lat, dziadek stwierdził, że chce zobaczyć, czy zdołam
załapać się do juniorskiej ekipy Borussii Mönchengladbach. Znał
kogoś, kto mógł nam pomóc i pojechaliśmy tam.
Dostałem
się, ale byłem jeszcze za młody, by zrozumieć, co to znaczy być
częścią takiego klubu jak Borussia.
Już na pierwszym
treningu musiałem się wiele nauczyć. Jak wspomniałem,
wcześniej grałem w garażu. Często kopało się w nim o ścianę.
A jak wiadomo, robiąc to, kopiesz piłkę w jednym kierunku. Ona
odbija się od ściany i zawsze do ciebie wraca. Nie miałem pojęcia,
że na boisku są dwie połowy - dwie strony, w które się biega.
W trakcie zajęć dostałem piłkę. Biegłem, słysząc
krzyk mojej mamy i dziadków. „Wow, muszę naprawdę nieźle sobie
radzić” - myślałem. Biegłem dalej i strzeliłem. Dopiero po
chwili ktoś powiedział, że pobiegłem w złą stronę. Pierwsze
trafienie nie było więc idealne.
Cały czas się śmieję,
gdy o tym myślę. Czy byłem wtedy zawstydzony? W żadnym wypadku!
Bylem szczęśliwy, że trafiłem do siatki. Gdy zapytacie o całą tę
sytuację mamę lub dziadków, potwierdzą, że byłem dumny z tego
gola i nie można było mi nic innego powiedzieć.
Nie wiem,
co myślał dziadek, ale wydaje mi się, że był po prostu dumny, iż
gram w Borussii. Podobnie jak mama z babcią. Tata raczej nie
interesował się piłką. Dziadek był za to wielkim fanem klubu. Gdy
zacząłem w nim występować, to on dowoził mnie więc na treningi.
(…) Wspominanie tamtych czasów wywołuje u mnie nostalgię.
Dziadkowie bardzo o mnie dbali. Mieszkali 10, 15 minut od nas i byłem
szczęśliwy, gdy mogłem u nich nocować. Babcia robiła mi rano
kanapki z marmoladą. Smakowały wspaniale. Zawsze czułem się tam
kochany. Bardzo kochany.
(…) Na bramce zacząłem pojawiać
się z uwagi na problemy zdrowotne naszego golkipera. Dalej chciałem
strzelać gole, ale trenerom nie do końca podobał się sposób, w
jaki grałem z przodu. Mieli zastrzeżenia do mojego biegania.
Mówili, że nie podnoszę stóp. Miałem wtedy około 10 lat.
„Możesz stać u nas na bramce albo grać w innym klubie” -
usłyszałem.
Nie myślałem o tym zbyt długo. Decyzję
podjąłem od razu. Było zainteresowanie ze strony innego zespołu i
mógłbym występować tam w ataku, ale to nie miało już znaczenia.
Zdobywanie bramek przestało mieć znaczenie. Miał go za to dalszy
pobyt w Borussii. Byłem w domu.
Nie odszedłem i tak
zostałem bramkarzem” - pisze Ter Stegen.
Bramkarz, który uwielbiał strzelać gole. Wyjątkowy tekst Ter Stegena
fot. Transfery.info
Marc-André ter Stegen na łamach The Players' Tribune opowiedział o początkach swojej kariery.