Ostatni mecz Liverpoolu ze Stoke nie był szczególnie udany ani dla „The Reds”, ani dla Egipcjanina. Zespół miał spore problemy ze skutecznością, przez co spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0. Kolejne zmarnowane sytuacje podwyższały ciśnienie zawodnikom, w tym właśnie Salahowi, który w pewnym momencie uderzył w twarz swojego rywala.
Martins Indi stał za Salahem, gdy ten uniósł rękę i trafił defensora w twarz. Sytuacja ta umknęła arbitrom spotkania, ale komisja ligi zdecydowała się przyjrzeć jej uważniej już po zakończeniu meczu. Jeśli zagranie zostałoby uznane za celowe, Salahowi groziłyby nawet trzy mecze zawieszenia, a to oznaczałoby, iż gwiazda ekipy z Anfield nie mogłaby zagrać w dwóch ostatnich spotkaniach swojej drużyny w obecnym sezonie ligowych.
Tak się jednak nie stanie. „Sky Sports” informuje, że komisja obejrzała już nagrania przedstawiające incydent i jej członkowie uznali, że w zagraniu 25-latka nie można dopatrywać się celowości. Oznacza to, że Egipcjanin nie zostanie zawieszony, a co za tym idzie - będzie dostępny w ostatnich meczach, w których z pewnością będzie chciał powalczyć o koronę króla strzelców.
Po piętach Salahowi zaczyna już stąpać Harry Kane, który wykorzystał w poniedziałek szansę na zmniejszenie straty. Anglik pokonał golkipera Watfordu w drugiej części meczu. Dzięki temu ma już na koncie 27 trafień i wciąż ma szansę dogonić byłego gracza Romy, który na ten moment może pochwalić się dorobkiem 31 goli. Warto zaznaczyć, że Tottenham ma do rozegrania o jego spotkanie więcej.
Salah rozgrywa znakomity sezon, w którym szybko zaczął udowadniać, że kiepska przygoda w Chelsea to był tylko wypadek przy pracy. Skrzydłowy odgrywa kluczową rolę we wszystkich rozgrywach. Łącznie wystąpił w 48 spotkaniach swojego zespołu, w których wpisał się na listę strzelców 43 razy. Zaliczył do tego 15 asyst.