Całą sprawę opisał w „Przeglądzie
Sportowym” Antoni Bugajski. Jach trafił do Crystal Palace zimą.
Anglicy zapłacili za niego około trzech milionów euro. Taki
zarobek był możliwy po podwyższeniu klauzuli wpisanej w jego kontrakt z Zagłębiem, która pierwotnie opiewała na 500 tysięcy
euro.
Lubinianie mieli za to przelać wysoką prowizję
menedżerowi zawodnika, Pawłowi Staniszewskiemu. Podobno w grę
wchodziło aż 700 tysięcy euro. Jak podał „PS”, Zagłębie
zapłaciło agentowi 200 tysięcy w ramach pierwszej raty i uznało,
że na tym koniec.
- W klubie jest teraz bardzo nerwowo i moją reakcją nie chcę
podnosić temperatury. Oczywiście tego nie odpuszczę, lecz nie
zrobię też tak, że dostaję pismo i następnego dnia składam
skargę do PZPN. (…) Nie ukrywam, że jestem zniesmaczony
otrzymanym pismem, ale wciąż wierzę, że sobie wyjaśnimy wszelkie
nieporozumienia. Nie mam sobie nic do zarzucenia w tej sprawie -
powiedział sam Staniszewski.
Na reakcję Zagłębia nie
trzeba było długo czekać.
„Zagłębie Lubin S.A.
informuje, że w związku z prowadzonym w Spółce postępowaniem
wyjaśniającym, decyzją Zarządu Spółki prowizja menadżerska za
transfer wychodzący Jarosława Jacha do angielskiej drużyny Crystal
Palace F.C. (23 stycznia 2018 roku) zostanie wypłacona jedynie
częściowo pośrednikowi transakcyjnemu Pawłowi Staniszewskiemu,
prowadzącemu agencję menadżerską pod nazwą Staniszewski Football
Management, w terminie ustalonym przez poprzedni Zarząd Zagłębia
Lubin S.A.
Opinia ekspertów przeprowadzających postępowanie
wyjaśniające, zapisy obowiązującej umowy oraz prawomocne wyroki
sądów ogłaszane dotychczas w podobnych sprawach, potwierdzają że
prowizja w oczekiwanej przez pośrednika kwocie jest rażąco
wygórowana i sprzeczna ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem
prawa i zasadami współżycia społecznego” - czytamy w
oświadczeniu.
Przypomnijmy, że Jach jest obecnie wypożyczony z Crystal Palace do Rizesporu.