Jeśli mielibyśmy wymieniać warunki konieczne do zostania mistrzem w jakichkolwiek rozgrywkach ligowych, pewnie znalazłyby się wśród nich: odrobina szczęścia, regularność, uczynienie ze swojego stadionu twierdzy i - co chyba najważniejsze - umiejętność podnoszenia z obcych boisk jak największej ilości punktów.
Przeanalizowaliśmy dokładnie tabele ligowe w 15 krajach (w Polsce w T-Mobile Ekstraklasie i 1. lidze), by sprawdzić coś, co nie daje nam spokoju już od jakiegoś czasu. Czy gdziekolwiek indziej zespół, który jest najskuteczniejszy na wyjeździe, jest w stanie grać u siebie tak słabo, by nie zajmować w tabeli pierwszego miejsca, wzorem naszego Lecha Poznań.
Podopieczni Mariusza Rumaka bowiem grają w gościach jak z nut. 11 zwycięstw w 12 meczach to bilans, który musi robić wrażenie. Wczoraj w Gliwicach mieliśmy kolejny dowód na to, że im dalej od domu, tym lepiej wygląda gra i przede wszystkim wyniki "Kolejorza".
Okazuje się, że w 14 na 16 sprawdzonych przez nas lig, zespół, który ma najlepszy bilans wyjazdowy, jest liderem. Co więcej, w aż 10 na te 14 przypadków to punkty zdobyte na wyjeździe sprawiają w głównej mierze, że dany zespół jest na czele. Dla przykładu - Benfica z obcych stadionów przywiozła na chwilę obecną 9 punktów więcej niż FC Porto, co pozwoliło jej rozsiąść się na fotelu lidera, pomimo tego, że to "Smoki" z Estadio Do Dragao na własnym terenie dopisały sobie aż 5 oczek więcej niż odwieczni rywale z Lizbony. W Grecji natomiast cała 15-punktowa przewaga Olympiakosu nad drugim PAOKiem wywieziona została spoza stadionu Georgiosa Karaiskákisa w Pireusie.
(kliknij w grafikę aby powiększyć)
Jedynym natomiast zespołem, z którym Lechici mogą sobie przybić piątkę jest belgijskie Zulte Waregem, które pomimo 80-procentowej skuteczności poza Regenboogstadion i 7-punktowej przewagi w tym aspekcie nad Anderlechtem, i tak w sezonie zasadniczym zajęło drugą pozycję, ulegając zespołowi Marcina Wasilewskiego 11 punktami, jeśli chodzi o spotkania na własnym obiekcie.
Belgowie to jednak przy Lechu małe piwo, ponieważ Poznaniacy na własnym boisku są czwartym najgorszym zespołem ligi - przed Podbeskidziem, Bełchatowem i na równi z Lechią, z którą wygrywają tylko stosunkiem bramek. Przy niemal 92-procentowej skuteczności na wyjeździe, wystarczyłoby zdobyć ledwie 17 punktów w dotychczasowych 10 meczach przy Bułgarskiej, by na Legię patrzeć z góry. Dla porównania - Galatasaray czy Celtic, a więc najgorsi na wyjazdach wśród liderów lig, mają skuteczność na poziomie 60% (Galatasaray) czy nawet ledwo ponad 58% (Celtic), a i tak potrafią u siebie cały ten deficyt odrobić.
(kliknij w grafikę aby powiększyć)
Turcy i Szkoci mają jednak efektywność u siebie dwukrotnie (!) lepszą od Lecha. 40% punktów podniesionych ze swojego boiska to już nawet nie powód do "analizowania błędów i wyciągnięcia wniosków". To po prostu wstyd i kompromitacja. Do końca sezonu zostało Lechowi pięć spotkań u siebie i jeśli nie zacznie odprawiać przyjezdnych z kwitkiem, jednego po drugim, to drugi najlepszy na wyjazdach zespół w czołowych ligach Europy (po Bayernie, który - mówiąc kolokwialnie - pozamiatał ze swoją skutecznością na poziomie 95,2%) może zostać wicemistrzem. Sytuacja byłaby z pewnością bezprecedensowa, a historycy i statystycy już zacierają ręce, jednak... czy Lech faktycznie tak chce w sezonie 2012/2013 zapisać się na kartach historii?