Internetowy restart kariery Kerlona
2013-08-05 01:02:00; Aktualizacja: 11 lat temuJest coś groteskowego w tym, że brazylijska gwiazdka YouTube skończyła w klubie utworzonym dzięki wpłatom internetowych zapaleńców piłkarskich.
Kerlon wczoraj powrócił na boisko po długiej przerwie, spowodowanej kolejną już w jego przygodzie z piłką kontuzją. Był to powrót oczekiwany, bowiem 25-letni ofensywny pomocnik to niezbędne ogniwo japońskiego klubu. Nie, nie J-League - trzecioligowca Fujieda MYFC.
A kilka lat temu można było się zakładać, czy w tym momencie kariery Kerlona zobaczymy w Barcelonie, United, czy tylko troszkę słabszych Porto, Lyonie. Z takiej półki to był talent -najwyższej, stąd błyskawiczne porównania do Ronaldinho. Na długo przed pojawieniem się Neymara brazylijskie media widziały w Kerlonie odpowiedź na Lionela Messiego.
Ale przenieśmy się nieco w czasie. W 2008 roku kupuje go Inter. Już wtedy pojawiają się głosy, że charakterystyczny drybling, polegający na podbijaniu piłki głową obok niezwykle podirytowanego rywala (w tym momencie często zapominano, że Kerlon to także znakomity wykonawca stałych fragmentów gry, zwłaszcza bezpośrednich rzutów wolnych), nie wystarczy na podbicie Europy. Sporo jednak jest też opinii, że kolejny czarodziej z Kraju Kawy podbije europejską piłką. Takiego upadku, jakiego byliśmy świadkami, nie prognozował nikt.
"Foczy drybling":
Kerlon był jednym z pierwszych bohaterów naszego cyklu "Młode talenty". Jego sylwetkę przedstawiliśmy w grudniu 2006 roku. Wówczas wydawało się, że przed filigranowym skrzydłowym świetlana przyszłość i wielka, międzynarodowa kariera. W zdaniu utwierdziliśmy się dwa lata później, gdy Mino Raiola, jeden z czołowych agentów piłkarskich (świetnie scharakteryzowany choćby w biografii jednego ze swoich podopiecznych, Zlatana Ibrahimovicia), umieścił go przejściowo w Chievo, docelowo w Interze.
Dlaczego Kerlon nie odniósł sukcesu? Brazylijczyk zameldował się w Serie A po letnim oknie w 2008 roku. W barwach Chievo rozegrał jednak zaledwie cztery spotkania, a sezon zakończył w marcu 2009 poważnym urazem kolana. Kontuzja ta potem wielokrotnie dawała o sobie znać, wywierając niemałe piętno na losach niegdysiejszego mistrza świata do lat 17 (osiem bramek w siedmiu spotkaniach turnieju w 2007 roku). Z pewnością mistrz "foczego dryblingu" nie jest też fanem Jose Mourinho. Portugalski menadżer wypożyczył go do Ajaksu. W Amsterdamie natomiast szybko odesłano go do zespołu rezerw w związku z wątpliwym zdrowiem, do Mediolanu powrócił rok później z kolejnymi problemami fizycznymi.
Z pewnością spory wpływ na plagę kontuzji miała jego nadmierna eksploatacja jeszcze w Cruzeiro. Nie zadbano dostatecznie o stabilny rozwój dorastającego nastolatka, co odbiło się w późniejszych latach. Można tylko spekulować, czy sytuację zmieniłaby szybsza przeprowadzka do Europy. A w swoim składzie widział go m.in. Alex Ferguson, który przecież w 2007 roku sięgnął po kolegę Kerlona z kadry U-17 - Andersona, dlatego można być pewnym, że zrobił też wiele, by pozyskać największą gwiazdę młodych Canarinhos. Cruzeiro jednak pozostało nieugięte aż do 2008 roku, chociaż Gremio Andersona puściło już w 2006 roku do Porto.
Aktualnie Kerlon błyszczy w Japan Football League, czyli trzecim poziomie rozgrywkowym w lidze japońskim. To już w zasadzie piłka półprofesjonalna, chociaż trzeba od razu podkreślić, że amatorów tam bardzo mało, większość to sportowcy na pełen etat. Już 25-letni Brazylijczyk gra tak często jak pozwala mu zdrowie. Do Azji trafił rok temu, od tego czasu wystąpił w 21 meczach ligowych, strzelił dziewięć bramek, notując jeszcze więcej asyst.
Nastoletnia gwiazdka YT już na pewno wielkiej kariery nie zrobi. Na to zdecydowanie za późno. Jedno trzeba Kerlonowi oddać, że pozostaje wierny ideałom. Wielokrotnie oburzeni defensorzy próbowali zrobić mu krzywdę przy okazji wykonywania przez niego firmowego triku, jednak ten dalej próbuje. Nawet w trzeciej lidze japońskiej.Popularne
I na koniec epilog. Kerlon największą popularność zdobył w wyniku rozprzestrzeniającego się wiralowo filmiku z "dryblingiem foki". Tak dowiedział się o nim cały świat, z pewnością efektowność akcji zawodnika brali też pod uwagę skauci, regularnie lustrujący go jeszcze w czasach gry w Ameryce Południowej. Tak więc jego kariera zaczęła się, oczywiście w sporym uproszczeniu, w internecie. Historia w pewnym stopniu domknęła się w minionym roku, gdy zakontraktował go klub, powstały w wyniku składek setek ludzi, później przez nich zarządzany. Cały proces odbywał się oczywiście w sieci - w ramach inicjatywy "My Football Club".
Mamy jednak nadzieję, że Kerlon nie powiedział swojego ostatniego słowa. I dostanie jeszcze szansę gry na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Z pewnością ofert nawet w samej Japonii dla niego nie zabraknie pod jednym warunkiem - kilku miesięcy bez urazu. I tego mu życzymy.