Gdy kilka dni temu ogłoszono, że Clint Dempsey wraca do Stanów Zjednoczonych, wielu kibiców Premier League łapało się za głowy. Przecież jeszcze rok temu gość zaliczył najlepszy sezon w karierze w Fulham, a i w Tottenhamie - choć nie był już największą gwiazdą - miał kilka świetnych momentów i na brak gry nie mógł narzekać.
- Amerykanie poruszyli góry, bym mógł dołączyć do grona zawodników ligi MLS - mówił na gorąco po przejściu do Sounders gwiazdor i kapitan reprezentacji Jurgena Klinsmanna. To fakt. W negocjacje zaangażowane były nie tylko zainteresowane kluby, ale także władze ligi, które miały zapewnić Dempseyowi wybór dowolnego zespołu w MLS. Zespołu, który w dodatku zapłaci łącznie 33 miliony dolarów za transfer - 9 dla Tottenhamu, 24 dla zawodnika, z tytułu 3,5-letniego kontraktu, co daje mu status najlepiej opłacanego amerykańskiego piłkarza w historii.
Inwestycja zaczyna sę jednak zwracać już teraz.
Na 18 dni przed meczem Sounders z Portland Timbers, bilety są już wyprzedane. Rekord frekwencji na meczu Sounders, wynoszący 66,452 osoby z pewnością zostanie pobity. A co z osobami, które przespały sprzedaż biletów? Cóż, mogą je kupić z drugiej ręki. Wtedy należy się jednak przygotować na całkiem duży wydatek. Obecnie bilety schodzą po "marne" 2875 dolarów za sztukę. A im bliżej meczu, tym ceny pewnie będą wyższe - i wcale nas nie dziwi, że znajdą się kupcy na najbardziej pożądane wejściówki w Seattle i okolicach od wielu lat.
Nie ma już też koszulek w rozmiarze L. I choć przyznajemy, że są całkiem ładne, to jednak nie chodzi raczej o to, jak wyglądają.
A o to, co w sklepie Sounders można z nimi zrobić.
Dempsey-mania ruszyła więc pełną parą i wypada tylko czekać - raczej kilka miesięcy, niż kilka lat - aż kieszenie i portfele szalonych amerykańskich fanów w dużej mierze pokryją wydatki, z jakimi wiązało się sprowadzenie Dempseya do Seattle. Marketingowo, był to majstersztyk, a sportowo - to się dopiero okaże. Oczekiwania są ogromne.