Goal-line przydatna od pierwszej kolejki. Jak się sprawdza?
2013-08-19 03:43:14; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Od początku weekendu w starciach Premier League starano się nam udowodnić, że technologia Goal-line działa bez zarzutu. Niepotrzebnie. W spotkaniu Chelsea z Hull pierwszy raz faktycznie była potrzebna.
Wcześniej, choćby po strzale w słupek Jordana Hendersona w meczu Liverpoolu ze Stoke, z kilku kamer pokazywano nam, że bramki nie było. Pokazano moment, gdy piłka znalazła się najbliżej linii bramkowej, a także komunikat, do którego przy okazji transmisji Premier League trzeba się będzie przyzwyczaić, a więc "NO GOAL".
Okazało się jednak, że wcale nie trzeba na siłę szukać sytuacji, w których Goal-line zaprezentuje się w pełnej okazałości. Wystarczyło poczekać do niedzieli, by okazało się, jak precyzyjnym systemem jest ten użyty w lidze angielskiej. Po strzale głową Branislava Ivanovicia, bramkarz Hull, Alan McGregor na raty wybił piłkę z linii bramkowej (jak pokazały powtórki - dosłownie).
Jak się okazuje - ta innowacja wcale nie wprowadza żadnego niepotrzebnego zamieszania, a sprawdzanie w takiej sytuacji, czy gol aby przypadkiem nie padł, budzi tylko większe emocje. A czy nie o to w oglądaniu tego sportu chodzi?
Poniżej można zobaczyć, jak Goal-line użyto w meczu Liverpoolu ze Stoke, a także Chelsea z Hull.
LIVERPOOL - STOKE (STRZAŁ JORDANA HENDERSONA)
CHELSEA - HULL (STRZAŁ BRANISLAVA IVANOVICIA)