Mateusz Taudul: Staram się nadrobić stracony czas

2013-08-22 20:59:18; Aktualizacja: 11 lat temu
Mateusz Taudul: Staram się nadrobić stracony czas Fot. Transfery.info
Dawid Kurowski
Dawid Kurowski Źródło: Transfery.info

Osiemnastoletni Mateusz Taudul jest trzecim bramkarzem Evertonu. Niedawno wyleczył kontuzję, przez nią pauzował przez ostatnie sześć miesięcy. Teraz liczy, że będzie mógł w niedługim czasie wykazać się w pierwszym zespole.

Straciłeś pół roku przez kontuzję, jak do niej doszło? Wróciłeś już do formy fizycznej?

- W piłkę nie byłem w stanie grać praktycznie od grudnia. Podczas meczu FA Youth Cup przeciwko Southampton zerwałem więzadła krzyżowe. Nastąpiła długa przerwa z ciężką, żmudną rehabilitacją. Na szczęście to wszystko już za mną - mogę normalnie trenować i grać w piłkę, co mnie najbardziej cieszy.

Zaczynałeś w Jagielonii, jednak do Anglii wyjechałeś po pobycie w Szamotułach...

- Po okresie siedmiu lat gry w MOSP Jagiellonia Białystok nadszedł czas zmian w moim programie szkolenia. Los chciał, że dostałem propozycję testów z MSP Szamotuły, na którą bez żadnego wahania przystałem. Pobyt w obu klubach wspominam bardzo miło. Poznałem tam wielu świetnych ludzi i nauczyłem się wielu rzeczy. Jednak, to szkółce w Szamotułach zawdzięczam najwięcej, bo jakby nie patrzeć, to tam tak naprawdę zacząłem dostawać powołania do kadry Polski. Trener Andrzej Dawidziuk włożył wiele pracy w treningi z naszą grupą i to na pewno zaprocentowało.

Przejdźmy do Evertonu. Niedługo po transferze mówiłeś, że po dwóch latach będziesz w stanie powalczyć o pierwszy skład. Ten moment właśnie następuje. Widzisz dla siebie szansę u nowego menadżera zespołu, Roberto Martineza?

- Tak mówiłem i teraz się tego trzymam. W tamtym sezonie byłem blisko tego, żeby usiąść na ławce w Premier Leaugue, niestety, o czym wcześniej mówiłem, odniosłem kontuzję. Teraz jestem zdrowy, w pełni sił. Zobaczymy jakie będą tego efekty!

Osiemnastkę masz już dawno za sobą [Taudul urodził się 12/11/1994 - przyp. red.], uczciłeś to przeprowadzką do własnego mieszkania?

- Nie, swojego mieszkania jeszcze nie mam. Mieszkam z dwoma kolegami z zespołu w lokum, zapewnionym przez klub. Dajemy sobie radę - w trzech zawsze raźniej!

Wszędzie trójki. W klubie jesteś jak na razie numerem "trzy". Nic dziwnego, bo w Evertonie ciężko się przebić, o czym przekonał się Jan Mucha. Tim Howard nigdy nie odpoczywa?

- Jestem trzecim bramkarzem, ale mnie to nie satysfakcjonuje. Jano nie miał szczęścia. Tim zagrał praktycznie ponad 300 meczów w Premier League bez przerwy. Dopiero w ostatnim sezonie doznał drobnej kontuzji i Jano w końcu dostał swoją szansę, którą jakby nie patrzeć wykorzystał, bo zagrał cztery dobre mecze, po czym dostał kilka ofert z klubów zagranicznych. Tim to wielki profesjonalista, a ja mam niepodważalne szczęście, że mam okazję pracować z tak doświadczonym bramkarzem, od którego mogę się uczyć.

Nie myślałeś o wypożyczeniu? Wojtek Szczęsny, również po ciężkiej kontuzji, został wypożyczony i poradził sobie w Brentford znakomicie, teraz broni w Arsenalu.

- Na razie koncentruję się na tym, żeby w najbliższym czasie rozegrać kilka meczów w rezerwach, wrócić do optymalnej formy. Wtedy na pewno pod uwagę możliwość wypożyczenia.

Jak w Evertonie było z chemią pomiędzy Tobą, Howardem i Muchą? Panowały raczej przyjazne stosunki, czy czuć było rywalizację o pierwszy skład?

- Z Timem i Janem od samych początków miałem bardzo dobre stosunki, jednak więcej czasu spędzałem ze Słowakiem. Przez cały ten okres był dla mnie jak brat i bardzo wiele mi pomógł. Cały czas utrzymujemy dobry kontakt. Rywalizacja między bramkarzami jest od zawsze i to się nie zmieni, ale każdy sobie pomaga. Nie ma mowy o jakichś nieprzyjemnościach.

W miejsce Jana Muchy przyszedł właśnie Joel Robles, to lepszy bramkarz od Słowaka?

- Hmm... ciężkie pytanie. Obaj są bardzo dobrymi bramkarzami, jednak Jano ma trochę więcej doświadczenia, co daje mu wielki plus. Joel jest jeszcze, jakby nie patrzeć, młody, jak na bramkarza. 23 lata - to nie jest wiele. Jednak na współpracę z nim również narzekać nie mogę.

Był Moyes, jest Martinez. Jak byś ich porównał?

- Największa różnica między Moyesem, a Martinezem, jest taka, że ten drugi ma zdecydowanie lepszy kontakt z drużyną. Moyes rozmawiał praktycznie tylko z chłopakami z pierwszej drużyny, bardzo rzadko z młodymi zawodnikami. Nie zmienia to faktu, że obaj są wielkimi fachowcami. Mam wielkie szczęście, że trenuję pod wodzą takich specjalistów.

Podobno od dawna nie zawaliłeś żadnej bramki?

- Tak było. Do ostatniego poniedziałku. Graliśmy przeciwko West Ham i przytrafił mi się mały błąd przy pierwszej bramce. Nie był to jakiś olbrzymi kiks, ale zawsze jestem bardzo samokrytyczny, więc muszę się przyznać, i zapisać sobie bramkę na swoje konto. Każdy popełnia błędy mniejsze lub większe. Kluczem jest to, jak się na nich uczysz.

Dużo dobrego słyszałem o bazie treningowej Evertonu, mógłbyś ją bliżej opisać?

- Nasza baza treningowa jest jedną z najlepszych w Anglii. Mamy ponad osiem boisk z naturalną nawierzchnią i dwa ze sztuczną murawą: jedno na otwartym powietrzu, drugie zadaszone. Korzystać z nich mogą pierwsza drużyna i rezerwy. Do tego dochodzi siłownia, która tez nie należy do najmniejszych. Mamy tam wszelkiego rodzaju sprzęty i urządzenia, na których możemy ćwiczyć każdą partię mięśni. Sama akademia ma ponad dziesięć boisk. Naprawdę dla piłkarza to jest raj na Ziemi.

Co możesz powiedzieć o wypożyczonym do Was niedawno Gerardzie Deulofeu? Faktycznie widać w nim ogromny potencjał?

- O tak. Bardzo fajny chłopak, cały czas wesoły, uśmiechnięty. Na pewno trzeba mu dać trochę czasu, bo widać, że na samym początku był trochę zagubiony. Jego problemem jest słaba znajomość angielskiego, ale i to nie powinno zaszkodzić przy skali jego talentu.

Jakieś dwa miesiące temu na jednym z zagranicznych portali zostałeś umieszczony w piątce najbardziej zdolnych, młodych zawodników Evertonu. Widziałeś ten ranking?

- Na pewno jest to miłe i cieszy, że ktoś docenił moją robotę na treningach i meczach, ale nie ma czym się zadowalać. To tylko motywuje mnie do dalszej ciężkiej pracy.

Z Evertonem jesteś związany jeszcze tylko przez najbliższy sezon. Co planujesz później?

- Na razie nie zaprzątam sobie tym głowy. Staram się nadrobić te stracone osiem miesięcy, przez które leczyłem kontuzję. Na pewno razem z agentem wybierzemy najlepszą dla mnie opcję.

Bramkarski wzór?

- Jest ich na pewno kilku. Za dzieciaka wzorowałem się na Arturze Borucu, którego miałem okazję poznać podczas jego testów w Evertonie. Jednak nie mam jakiegoś swojego super bohatera. Zawsze staram się podpatrywać tych najlepszych i czerpać jakieś wskazówki.

Na koniec rozmowy muszę zapytać o Twój cel na ten sezon.

- Przede wszystkim znaleźć się w meczowej osiemnastce. Ewentualnie pójść gdzieś na wypożyczenie, jak już wspomniałem. Najważniejsze jest jednak to, żebym był zdrowy i nie złapał jakiejś kontuzji. Reszta przyjdzie z czasem.