Panie Wenger, Panu już dziękujemy

Panie Wenger, Panu już dziękujemy fot. Transfery.info
Maciej Wdowiarski
Maciej Wdowiarski
Źródło: Transfery.info

Nie jest łatwo być kibicem Arsenalu. Zawsze wielkie oczekiwania, zawsze wielka klapa. Najwyższa pora, by działacze „Kanonierów” policzyli się wreszcie z osobą winną tym wszystkim klęskom – z trenerem.

Miał być londyńskim Fergusonem. Miał wprowadzić Arsenal na najwyższy możliwy poziom. Gra jego zespołu miała zapierać dech w piersiach. I na początku faktycznie tak było, przez osiem lat między 1997 a 2005 rokiem zespół Wengera lawirował pomiędzy pierwszym a drugim miejscem – w tym czasie zdobył trzy mistrzostwa i pięć razy wicemistrzostwo. Do tego dołożył także aż cztery Puchary Anglii. Z czasem jednak ta bezbłędnie funkcjonująca maszyna rdzewiała, aż zardzewiała na dobre – ostatnie ważne trofeum (nie mówimy tu o Pucharze Ligi, który w Anglii traktowany jest nieco po macoszemu) Arsenal zdobył w 2005 roku. Od ówczesnego tryumfu w FA Cup minęło więc blisko dziewięć lat a kibice i piłkarze już chyba zapomnieli, jak smakuje sukces.

Poniższe wykresy obrazują miejsca w lidze Arsenalu pod wodzą francuskiego szkoleniowca. Z racji częstych porównań Wengera do sir Alexa Fergusona postanowiłem też zestawić wyniki zespołów prowadzonych przez obu wyżej wymienionych dżentelmenów.

Jako punkt wyjścia wybrałem sezon 1996/1997, który był dla Wengera debiutanckim w roli trenera "Kanonierów". Pierwsza część wykresu pokazuje, że początki pracy Francuza w Londynie były bardzo udane. "The Gunners" toczyli zaciekłą walkę o najwyższe cele, ale z czasem przestali się liczyć w rywalizacji o prymat w lidze angielskiej, co dobitnie udowadnia wykres drugi.

W obecnym sezonie podopieczni Wengera ponownie stają przed szansą zdobycia Pucharu Anglii – w półfinale zmierzą się z Wigan – ale dla fanów marzeniem jest Mistrzostwo lub zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Z jednym marzeniem musieli się pożegnać, to drugie też staje się coraz bardziej mgliste – z Champions League „The Gunners” już odpadli, w lidze wciąż walczą, ale sobotnia klęska z Chelsea 0-6 podniszczyła nie tylko ich dorobek punktowy ale przede wszystkim morale. Jeżeli w ciągu tych wielu lat porażek włodarze Arsenalu czekali ze zwolnieniem Wengera na jakąś spektakularną klęskę, to ten moment chyba właśnie nadszedł. W kim bowiem upatrywać fatalnej kondycji zespołu, jak nie w trenerze?  Tym razem niewykluczone, że miarka się przebrała.

Kiedy rozpoczynał pracę w Londynie, widziano w nim nowego Fergusona. Podobnie jak Szkot, Wenger nie kupował gwiazd, ale je kreował (Henry, Vieira, Fabregas, Song), podobnie jak Szkot chciał od podstaw wprowadzić w życie swój pomysł, który będzie przynosił coraz to obfitsze owoce. Owoce przyniósł, ale niedługo po wprowadzeniu, a im dłużej francuski szkoleniowiec pracował w Arsenalu tym mniej było widać efektywność jego pracy. Choć obecnie „Kanonierzy” mają nadal całkiem imponujące statystyki (średnio 56% posiadania piłki, 14 strzałów na mecz, 86% celności podań) to nie przekłada się to na dobre wyniki. Bo mimo, że ekipa z Londynu gra ładną dla oka piłkę, to jednak po tylu latach posuchy kibice z The Emirates przestali być estetami i wymagają przede wszystkim efektywności, a nie efektowności.

Skoro idea działania tej drużyny jest taka sama, to czym właściwie różni się obecny Arsenal od tego fenomenalnego z sezonu 2003/2004, kiedy to w cuglach zdobył Mistrzostwo Anglii nie przegrywając meczu? Weźmy na tapetę jeden z kluczowych meczów Arsenalu z tamtych rozgrywek rozegrany przeciwko Liverpoolowi 9 kwietnia 2004 roku. Na oczach 38 tysięcy widzów zgromadzonych na Highbury „The Gunners” pokonali rywali 4-2. Oto w jakim składzie wyszli na to spotkanie:

 

Większość tych zawodników kojarzymy właśnie z występów w Arsenalu, to tam przeżywali najlepsze chwile w swojej karierze i osiągnęli życiową formę. To Wenger ich znalazł, wypromował i (z różnym skutkiem) wypuścił na szerokie wody. Tamten zespół miał jedną wyjątkową cechę - charakter. W środku pola waleczni Vieira i Gilberto Silva, w obronie skały w postaci Toure i Campbella, w ataku magiczny duet Henry-Bergkamp. Nawet Ljungberg, wydawać by się mogło najsłabsze ogniwo tamtej jedenastki, nigdy nie odstawiał nogi i walczył zawsze na 110%. Wówczas zespół miał jedenastu kapitanów gotowych umrzeć za drużynę. A dziś? Kreowany na lidera Wilshere, którego chyba przytłacza „dycha” na plecach, nie potrafi wziąć odpowiedzialności gry na swoje barki. Często bezbarwny Arteta zatracił gdzieś walory, którymi imponował w Evertonie. Chimeryczny Cazorla coraz rzadziej jest w stanie decydować o losach meczu a mało przekonujący Giroud okazał się jedną z większych transferowych wpadek „Kanonierów” od lat. Na jesieni rundę życia rozgrywał Ramsey, który wielokrotnie ciągnął Arsenal i był jego motorem napędowym, ale kontuzja zakończyła tę sielankę i zawodnikowi będzie niezwykle trudno wrócić do tak znakomitej dyspozycji. Idealnym symbolem obecnej kondycji „The Gunners” jest Mesut Özil – miewający przebłyski geniuszu, ale przez większość czasu gry człapiący i niewidoczny. I tak samo Arsenal potrafi zagrać fenomenalne spotkanie z najtrudniejszym rywalem by za chwilę przegrać 0-6.

Można odnieść wrażenie, że Wenger żyje w nieco innej rzeczywistości i zatracił się w realizacji swoich pomysłów (m.in. w  dążeniu do kreowania nowych gwiazd). W ostatnich latach coraz więcej było transferowych niewypałów niż strzałów w dziesiątkę. Ściągani młodzi zawodnicy, którzy w mniemaniu Francuza mieli w przyszłości zostać wielkimi gwiazdami, nierzadko nie wytrzymywali odpowiedzialności i presji związanej z grą w tak wielkim klubie jakim niewątpliwie jest Arsenal. Transfer Özila był dla wielu kibiców i specjalistów hitem, ale dla mnie było to typowe chwytanie się brzytwy przez tonącego. Fani chcą, żebyśmy wydali grubą kasę? Wydamy! Chcą, byśmy kupili jakąś gwiazdę? Kupimy! A że Özil w Realu akurat poszedł w odstawkę, to była tylko woda na młyn dla działaczy „The Gunners”. Nie zwrócono jednak uwagi na charakter zawodnika, który zdecydowanie nie jest typem zadziory i walczaka, a takich brakuje w tym zespole. Ale brakuje też mądrzejszej polityki transferowej – wyłożenia grubszej kasy i kupienia dwóch-trzech piłkarzy z absolutnego topu, którzy będą potrafili wznieść tę drużynę na wyższy poziom nie tylko swoimi umiejętnościami, ale też mentalnością zwycięzców, której wśród obecnych graczy londyńczyków zwyczajnie brak.

Czy Arsène Wenger jest w stanie sam z siebie dokonać w tym zespole jakiejś rewolucji? Nie sądzę, bo zbyt ślepo wierzy w swoje idee nie dostrzegając braku efektów. Przez lata robił co mógł, by wspiąć się z „Kanonierami” na szczyt. Przez chwilę na nim był, ale upadek był bardzo bolesny i ponowne wejście tam tą samą drogą może okazać się niewykonalne. Dlatego też chyba najwyższa pora, by rozstać się w przyjaźni z Wengerem i zatrudnić kogoś z nową wizją, świeżym spojrzeniem. Kogoś, kto znajdzie inną i bardziej skuteczną ścieżkę dążenia do celu.

Więcej na temat: Arsène Wenger Arsenal FC

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] AC Milan z ostateczną decyzją w sprawie Stefano Piolego AC Milan z ostateczną decyzją w sprawie Stefano Piolego „Zapomnij”. Jarosław Królewski z jasną deklaracją w sprawie trenera Wisły Kraków „Zapomnij”. Jarosław Królewski z jasną deklaracją w sprawie trenera Wisły Kraków Wojciech Kowalczyk „kąsa” właściciela Rakowa Częstochowa Wojciech Kowalczyk „kąsa” właściciela Rakowa Częstochowa „To oczywiście musiał być on”. Niechciany w Rakowie Częstochowa, bohaterem Górnika Zabrze „To oczywiście musiał być on”. Niechciany w Rakowie Częstochowa, bohaterem Górnika Zabrze 60 milionów euro! FC Barcelona chce zamknąć wielki transfer jeszcze przed EURO 2024 60 milionów euro! FC Barcelona chce zamknąć wielki transfer jeszcze przed EURO 2024 Bernardo Silva chce hitowego transferu Bernardo Silva chce hitowego transferu Xavi rozmawia z nowym klubem Xavi rozmawia z nowym klubem Drużyna Kacpra Kozłowskiego ma... mniej niż zero punktów. Vitesse Arnhem spadło z Eredivisie po ponad 30 latach [OFICJALNIE] Drużyna Kacpra Kozłowskiego ma... mniej niż zero punktów. Vitesse Arnhem spadło z Eredivisie po ponad 30 latach [OFICJALNIE]

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy