Nasi rodzimi piłkarze po raz kolejny dają kibicom powód do dumy, notujące kolejne w tym sezonie udane dni na obczyźnie.
Strzelenie zapoczątkował ten, od którego bramek wymaga się szczególnie, czyli Robert Lewandowski, autor gola w ligowym starciu przeciwko drużynie Padebornu. Prawdziwy festiwal polskich trafień ma miejsce jednak dopiero dziś, głównie za sprawą Arkadiusza Milika i jego sześciu bramek w Pucharze Holandii.
Ci, którzy bacznie wytężają oko na reprezentantów Polski, z pewnością z radością przyjęli wiadomości z Włoch - bowiem w swoim setnym występie w barwach Torino, kapitan ten drużyny Kamil Glik strzelił bramkę, co warte podkreślenia - pierwszą tego zespołu w obecnym sezonie, mimo iż trwa trzecia kolejka Serie A.
Chwile sukcesu przeżywa też Sebastian Steblecki, który zamienił niedawno kompromitującą się na polskim podwórku Cracovię na SC Cambuur, zespół z Eredivisie, który w Pucharze Holandii mierzył się dziś na wyjeździe z Den Bosch. 22-latek, debiutujący w tym spotkaniu, trafił do siatki rywali w drugiej połowie meczu.
Do strzelania wrócił także Kamil Biliński, napastnik Dinama Bukareszt. Były król strzelców ligi litewskiej zdobył dwie bramki w Pucharze Rumunii, pokonując bramkarza w pierwszej połowie dogrywki. Tym samym Polak, mający w dorobku cztery gole po ośmiu kolejkach w lidze, zakończył swoją serię sześciu spotkań bez trafień.
Bramka Glika: