Jak nie zarządzać klubem: koniec cudów Kociana w Chorzowie [GRAFIKI]

2014-10-06 16:39:59; Aktualizacja: 10 lat temu
Jak nie zarządzać klubem: koniec cudów Kociana w Chorzowie [GRAFIKI] Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Ján Kocian nie jest od dziś trenerem Ruchu Chorzów. Decyzja zarządu klubu z Chorzowa, która była niemal pewna już od wczoraj, nakazuje się zastanowić, czy miała ona jakiekolwiek racjonalne przesłanki.

Kociana po poprzednim sezonie brano za cudotwórcę. Na początku swojego panowania na Cichej punktował lepiej od Legii, potrafił z zawodników przeciętnych wycisnąć to co najlepsze. Nie ukrywał zresztą swojego sposobu - wciskał ich bardzo mocno w ramy taktyczne, przejrzyście wyjaśniał, jakie są ich zadania na boisku i czego od nich wymaga w konkretnych sytuacjach. Zadziałało. Okazało się, że trener z zagranicy, ale bardzo dobrze mówiący po polsku już po kilku tygodniach pobytu tutaj, wniósł Ruch na wyższy poziom.
 
Na wyższy poziom wprowadził też kilku zawodników. Pod jego okiem nieznany wcześniej nikomu Daniel Dziwniel został reprezentantem kraju, Filip Starzyński nieco ustabilizował formę i stał się bardziej efektywny, a Grzegorza Kuświka zaczęli się bać wszyscy obrońcy i bramkarze ligi, choć wcześniej znany był raczej z tego, że naśmiewano się z słów wypowiedzianych w jego kontekście przez Franciszka Smudę („to jest gotowy kadrowicz, trzeba go sprawdzić” miał powiedzieć były selekcjoner reprezentacji, gdy zobaczył Kuświka w barwach GKS-u Bełchatów).
 
Ale lepiej przy Kocianie zaczął grać też choćby Jakub Kowalski, którego liczby przed przyjściem Słowaka były beznadziejne (7 meczów w Ekstraklasie, 0 goli, 0 asyst). U Kociana był w wielu meczach podstawowym skrzydłowym i wreszcie zmazał zera w obu najważniejszych dla ofensywnych graczy statystykach. Swój poziom - mimo wieku - trzymali Surma z Zieńczukiem, a „życiówkę” grali Malinowski, Stawarczyk czy Szyndrowski. 
 

* Przed Kocianem - statystyki z sezonu 2012/2013 oraz z początku sezonu 2013/2014, kiedy trenerem Ruchu był Jacek Zieliński
 
No właśnie, defensywa za Kociana poprawiła się znacznie w porównaniu z okresem, gdy w Ruchu rządził Jacek Zieliński. 34 mecze Zielińskiego dały ledwie 4 czyste konta i aż 56 bramek straconych, podczas gdy największy fan Eminema wśród trenerów w Ekstraklasie wykręcił w 39 potyczkach już 13 czystych kont przy średniej 1,28 traconych bramek na mecz. Znacznie lepszej od Zielińskiego.
 
 
Ba, Kocian był lepszy od większości naszych ligowych trenerów, co pokazuje tabela za okres, kiedy Słowak prowadził „Niebieskich”.
 
W tabeli kolejno: punkty, zwycięstwa/remisy/porażki, stosunek bramek. Tabela za okres 18.09.2013 - 6.10.2014
 
Ze składem nie uprawniającym do podboju ligi rok w rok, z coraz starszymi filarami tej drużyny, Kocian przegrał ledwie 12 razy w 41 spotkaniach. 3 razy więcej, niż Legia i Lech. Jasne, początek sezonu nie ułożył się po myśli „Niebieskich”, ale należy pamiętać, że do niedawna Ruch rozgrywał mecze z identyczną częstotliwością do Legii Warszawa, mając kilkunastu wartościowych zmienników mniej. Co mecz Słowak stawał przed wyborem: zajeżdżać jeszcze bardziej pierwszy skład, czy grać obniżającymi poziom zmiennikami. No bo - przypomnijmy - Zieńczuk ma 36 lat, Szyndrowski 33, Kuś 33, Stawarczyk 31, Surma 37, Malinowski 38. Sadzanie ich na ławce czy trybunach to skazywanie się na porażkę, granie nimi co trzy dni - niemal stuprocentową pewność, że za chwilę organizm zacznie się buntować, że nie wytrzyma obciążeń. 
 
Z takiego pata Kocian wyszedł i tak nie najgorzej. Jego wyniki, wliczając w to Ligę Europy to tylko sześć porażek w osiemnastu spotkaniach. Osiemnastu w dwa i pół miesiąca. W tym czasie taki Górnik, z którym porażka przesądziła o losie Słowaka, rozegrał ledwie dwanaście. 
 
Pozostaje wierzyć, że to nie koniec przygody Kociana w Polsce, bo jak pokazują ostatnie lata, mało jest trenerów w naszym kraju, którzy w Lidze Europy potrafią zajść do ostatniej fazy eliminacji. I odpaść w dramatycznych okolicznościach dopiero w dogrywce. W ściskaniu kciuków przed monitorami laptopów z odpalonymi relacjami wątpliwej jakości, jednocząc całą kibicowską Polskę.