Druga kolejka była pierwszym oficjalnym meczem Portugalczyka rozegranym przed własną publicznością po powrocie do Stambułu. Kibice zacierający ręce na udany występ swojego dawnego ulubieńca zostali wynagrodzeni, bowiem 31-latek pokazał to, z czego słynie - piękne uderzenie z rotacją, której niewielu innych zawodników potrafi nadać. Jeszcze lepiej, że futbolówka wpadła do bramki, wyrównując stan meczu z Tranbzonsporem. Moglibyśmy opisać to trafienie na tysiąc sposób, ale i tak nie oddalibyśmy w pełni rzeczywistości. Najlepiej podsumowuje ją zachowanie golkipera, który próbując wyczuć spadającą piłkę wyglądał jak bokser, który dopiero wstał z desek po solidnym gongu od rywala. Palce lizać.
ARE YOU KIDDING ME QUARESMA? #Besiktas pic.twitter.com/8GhRBzmbXI
— amadí tídíane thiam (@amadoit) sierpień 22, 2015
Niestety Quaresma przypomniał też jedną ze swoich największych wad, która stanęła mu na drodze do wielkiej kariery - gorącą głowę. Trzy minuty po strzelonym golu zebrał drugi żółty kartonik, w sposób naturalnie nieodpowiedzialny, osłabiając swój zespół. W konsewkencji goście w końcówce wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do końca. Skrzydłowy natomiast zapisał się w rubryce bohaterów i antybohaterów. Nominację do bramki sezonu, na pewno w tureckiej lidze, ma jednak zapewnioną. Jeśli ktoś zdoła to pobić, będzie musiał wspiąć się na wyżyny. Chyba że sam Quaresma pobije ten wyczyn, przekraczając wyobrażenia kibiców tym z czego słynie najbardziej - strzałem z tak zwanego fałsza.