Ciężko przedstawiać zawodnika, który trafia do siatki w co drugim spotkaniu swojej reprezentacji jako piłkarza niespełnionego. Tak postrzegany jest jednak Messi. Argentyńscy kibice zawsze oczekiwali od niego więcej i więcej. Chcieli, żeby ich idol prowadził ukochaną drużynę do wielkich sukcesów seriami, tak jak robił to i robi nadal w Barcelonie. Nie udawało się, ale przecież gdyby nie on, Argentyna nie cieszyłaby w ostatnich latach z żadnego medalu. Na Copa America Centenario, które zakończył przestrzelonym w finale karnym, wcześniej pięciokrotnie trafiał do siatki. Ostatni mundial, na którym Argentyńczycy przegrali dopiero w finale z Niemcami, to cztery gole. A przecież „Albicelestes” byli też o krok od wygrania Copa America 2007 i 2015.
Dopiero po ogłoszeniu przez
Messiego decyzji o zakończeniu kariery do wielu argentyńskich
kibiców doszło, że gdyby nie on, tych finałów mogłoby w ogóle
nie być. Kibice wyciągnęli wnioski i stwierdzili, że bez niego
kadra prezentowałaby się jeszcze gorzej. Byłaby przeciętniakiem.
W końcu docenili 55 bramek w 113 spotkaniach i zapomnieli o
słabszych momentach, które przytrafiają się przecież każdemu.
Tak zaczęła się wielka kampania mająca na celu
nakłonienie Argentyńczyka do zmiany decyzji. Jego rodacy, namówieni
przez prezydenta kraju Mauricio Macriego i Diego Maradonę, wyszli
nawet na ulice. Co ciekawe, „Boski Diego” całkiem niedawno sam
wypominał Messiemu brak odpowiedniego charakteru do bycia liderem
kadry. Szybko zmienił zdanie, ale to już nie pierwszy raz.
Teraz
sprawy w swoje ręce wziął nowy szef argentyńskiej federacji,
Armando Perez, który chce osobiście przekonać Messiego do zmiany
decyzji. I w przeciwieństwie do kibiców nie chodzi mu o względy
czysto piłkarskie. A przynajmniej nie tylko. Bez Messiego
argentyńska drużyna traci siłę ognia na murawie, ale to nie
jedyne straty.
Odpowiedzialny za organizację spotkań
argentyńskiej kadry Guillermo Tofoni przyznał ostatnio, że
tamtejsza federacja tylko do następnego mundialu może stracić na
decyzji Messiego nawet 25 milionów dolarów. CNN Money wszystko
rozpisało. Argentyna z Messim w składzie jest w stanie zarobić na
meczu towarzyskim dwa miliony dolarów. Bez niego ta kwota zmniejsza
się o połowę. Chiny, Hiszpania i Włochy podobno już chcą
renegocjować warunki, na jakich miały zostać rozegrane zaplanowane
spotkania. Rosja też zapowiedziała już, że jeśli Messi nie
wróci, zapłaci o milion mniej.
Spora część rywali chciała grać z
Argentyną głównie ze względu na Messiego, który przyciąga ludzi
jak magnes. Każdy chce go przecież zobaczyć. Sam piłkarz przy
okazji takich meczów marketingowo był zresztą wykorzystywany do granic
możliwości. Federacja zarabiała na nim wielkie pieniądze. Chiny,
Hiszpania czy Rosja to tylko czubek góry zaplanowanych przez
Argentyńczyków spotkań. Większość miała zostać rozegrana na
jej terenie, a więc zmniejszą się przychody z dnia meczowego.
Tofoni uważa, że one również mogą spaść nawet o milion
dolarów.
A to przecież nie wszystko, bo ekipa
bez Messiego nie będzie wzbudzała już tak wielkiego
zainteresowania ze strony samych sponsorów. Pewnie nie pouciekają oni, gdzie
pieprz rośnie, ale o nowych partnerów będzie coraz ciężej.
Nie
ma się co dziwić, że za Messim szlochają nie tylko kibice.