Minęło już kilka dni od oficjalnego odejścia
Bogusława Cupiała z Wisły Kraków. Początkowo informacja o
nowym właścicielu „Białej Gwiazdy” spotkała się ze sporą liczbą przychylnych
komentarzy. „Nadchodzi nowe”, „Świeża osoba przywróci blask Wisełce”, „Dobrze,
że Cupiał odchodzi”. Mniej więcej takie nastroje panowały w pierwszych
godzinach. Z każdą kolejną zachwyty jednak malały. Przede wszystkim przez brak
przejrzystości i szczegółowych informacji o nowym włodarzu czy też włodarzach
krakowskiego klubu. Bo o ile Marek Citko każdemu jest dobrze znany, to pan
Meresiński już nie.
Przeciętny ekstraklasowy
kibic po raz pierwszy mógł o nim usłyszeć raptem kilka tygodni temu, gdy media
zaczęły trąbić o tym, że przejmie Koronę Kielce. Ostatecznie nic z tego nie
wyszło. W Kielcach zresztą zbyt dobrego wrażenia po sobie nie pozostawił. Citko
również. Wystarczy przytoczyć reakcję na wieść o potencjalnej transakcji
jednego z zawodników, który wcześniej z nim współpracował. - Jeśli on tu
przychodzi, to ja stąd spierd**** - skwitował tylko. Ale nie o nim ten wywód.
Zaraz po wiadomości o przejęciu Wisły przez Meresińskiego, wszyscy zaczęli
wyszukiwać informacji, kim dokładnie jest najmłodszy właściciel ekstraklasowego
klubu, skąd ma pieniądze i czy faktycznie to on będzie rządził „Białą Gwiazdą”.
Absolwent Instytutu Prawa i Administracji, prezes firmy projekt-gmina.pl, autor
książki „Wrogie przejęcie”... Sami przyznacie, że to niewiele. A z racji tego,
że sam Meresiński nie zamierzał się nikomu dokładniej przedstawiać, zaczęły
pojawiać się domysły.
Oyudo Evans Ezuche. To on ma stać za Citko i Meresińskim, a przynajmniej taką
informację jako pierwszy podał portal futbolplus.pl. 59-letni Nigeryjczyk z
Lublina działa m.in. w branży energetycznej i budownictwie. Jego dokładny
majątek nie jest znany, ale nowina o tym, że swego czasu chciał wykupić pakiet
większościowy Manchesteru United, o ile zgodna z prawdą, robi wrażenie.
Zaraz potem, za lovekrakow.pl, gruchnęła wiadomość dotycząca zarzutów, jakie
częstochowska prokuratura postawiła Meresińskiemu w 2014 roku. Tym razem
reakcja była natychmiastowa.
„W związku z ostatnimi publikacjami medialnymi, atakującymi osobę Pana Jakuba
Meresińskiego, w których wskazuje się, jakoby dopuścił się on przestępstw
prania brudnych pieniędzy oraz narażenia Skarbu Państwa na wielomilionowe
straty - mając na względzie potrzebę wyeliminowania nieprawdziwych oraz
nieznajdujących uzasadnienia w dowodach, powielanych w wielu środkach masowego
przekazu twierdzeń, należy podnieść, iż zgodnie z art. 42 ust. 3 Konstytucji
RP: Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona
prawomocnym wyrokiem sądu.
(...) Zaznaczyć należy, iż Pan Jakub Meresiński podejmie wszelkie kroki prawne,
aby przeciwdziałać rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji godzących w jego
dobra osobiste”.
To część oświadczenia podpisana przez adwokata Nicholasa Cieslewicza. Ze wszystkim oczywiście się zgadzamy. Oskarżony, nie znaczy winny. Pojawiła się jednak kolejna niejasność. A najprostszym sposobem na przeciwdziałanie rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji jest po prostu przejrzyste przedstawienie faktów dotyczących swojej osoby.
Nie ma się co dziwić, że w
całej sprawie głos zabrał Zbigniew Boniek. „Jeżeli ktoś ma 30 lat i nie umie
odpowiedzieć skąd ma kasę i dlaczego jest bogaty to sprawa śmierdzi na
odległość. Tyle w temacie!” - napisał na Twitterze prezes PZPN. Trafił w samo
sedno. Meresiński jednak znowu dość szybko odpowiedział. „Jak ktoś jest prezesem
PZPN i nie bierze pensji to śmierdzi to na odległość...”. Początkowo można było
mieć wątpliwości czy to na pewno jego prawdziwe konto, ale wszystko wskazuje na
to, że tak. Riposta w sam raz na dzień po przegranych derbach.
Wystarczy wejść na forum kibiców „Białej Gwiazdy”, żeby zobaczyć, że wśród
fanów jest coraz bardziej nerwowo. Niektórzy po prostu boją się o przyszłość
swojego klubu, zastanawiają, co będzie dalej. Cały czas nie są znane konkretne
plany na sportowy rozwój Wisły. Nie pozostaje nam nic innego jak czekać na pięć
transferów, które zostały zapowiedziane kilka dni temu. Coś nam jednak mówi, że
do tego momentu światło dzienne ujrzą kolejne niejasne informacje o
Meresińskim. Nie patrząc na to czy są one zgodne z prawdą, czy nie, związane z
nimi zamieszanie z całą pewnością nie wpływa dobrze na wizerunek klubu.
„Nieważne jak o tobie mówią, ważne by mówili”. W tym wypadku ta zasada może
przynieść więcej strat niż pożytku.