Dawny
Pogba z Old Trafford i 23-latek błyszczący w barwach „Juve” to
dwóch zupełnie innych zawodników. Z tym nawet nie ma co
dyskutować. Francuz rozegrał w barwach Manchesteru raptem siedem
oficjalnych spotkań. W sumie uzbierał nieco ponad 200 minut.
Zaczęło się od Pucharu Ligi Angielskiej. W pierwszym meczu z Leeds United zmienił Ryana Giggsa. W Premier League
zadebiutował w spotkaniu ze Stoke City, w którym wszedł na boisko za
Javiera Hernándeza. Potem były jeszcze mecze z West Bromwich
Albion i Wolverhampton - co ciekawe, wszystkie wygrane przez
„Czerwone Diabły” - oraz z Athletic Bilbao w Lidze Europy. W
żadnym z nich Pogba nie zachwycił, ale umówmy się - na
przestrzeni tylu minut byłoby to ciężkie do wykonania dla
każdego zawodnika.
Sir Alex Ferguson wolał stawiać na Giggsa, Paula
Scholesa, Michaela Carricka, Park Ji-Sunga, Toma
Cleverleya czy Andersona. W Pogbie widział potencjał, ale miał na
niego swój pomysł. Tak przynajmniej się wydaje. Chciał go powoli
wprowadzać do wielkiego futbolu. Patrząc na to, że Francuz w samym
Juventusie potrzebował trochę czasu, żeby wskoczyć na najwyższy
poziom, być może miał racje. Z drugiej strony, Manchester właśnie
wydał ponad 100 milionów euro na swojego byłego zawodnika.
Zinedine Zidane powiedział jakiś czas temu, że zgoda na odejście
Pogby to największy błąd w karierze Szkota. Mając na uwadze tę
kwotę, coś w tym jest.
Precyzując,
błędem nie było samo wypuszczenie Francuza, ale brak porozumienia
i doprowadzenie do sytuacji, w której Pogba sam chciał z
Manchesteru odejść. Bo na dobrą sprawę, w pewnym momencie
Ferguson nie miał już żadnego wpływu na to, co stanie się z
młodym zawodnikiem. Szkot chciał przedłużyć z nim umowę, ale
sfrustrowany brakiem występów Francuz miał to gdzieś.
- To
rozczarowująca decyzja, ale spodziewaliśmy się tego. Tym ruchem
nie okazał nam szacunku, więc w gruncie rzeczy to może dobrze, że
od nas odszedł - mówił po wszystkim Ferguson. Jego klub otrzymał
w zamian raptem 800 tysięcy funtów. Tyle wyniósł ekwiwalent za wyszkolenie. Ponad dwa razy wyższą prowizję za
umieszczenie Pogby w Turynie zgarnął Mino Raiola. Główny sprawca
zamieszania.
Bardzo prawdopodobne, że gdyby nie on, Pogba
zostałby w Manchesterze. Oczywiście, Francuz sam był zdenerwowany brakiem występów na Old Trafford, ale młodzi zawodnicy często są
w gorącej wodzie kąpani. Brak porozumienia z trenerem szybko
zmienia się w świetny kontakt. Tymczasem Raiola, widząc
rozgoryczenie swojego klienta, jeszcze bardziej nakręcał go, żeby
odejść. Jak się później okazało, Pogbę w Manchesterze
próbował zatrzymać jeszcze Patrice Evra, ale rozmawiając z jego
rodziną, nie potrafił niczego wskórać. Menedżer pomyślał o wszystkim.
Ponownie Ferguson:
- Mieliśmy z Pogbą trzyletni kontrakt z opcją przedłużenia o
rok. Chcieliśmy z tej możliwości skorzystać, ale wtedy pojawił
się Raiola. W zasadzie pierwsze spotkanie zakończyło się
fiaskiem. Od tamtego momentu wszystko było jasne. On zaczął
schlebiać piłkarzowi i jego rodzinie. Transfer był w zasadzie
pewny.
- Jest kilku agentów, których po prostu nie trawię i
Raiola jest jednym z nich. Nie ufałem mu od chwili, gdy go poznałem.
Raiola jest postacią kontrowersyjną, to wiadomo nie od
dziś. Abstrahując jednak od tego, w jaki sposób negocjował z
Manchesterem i dlaczego tak bardzo zależało mu na wywiezieniu
Francuza z Old Trafford, trzeba przyznać, że samemu
zawodnikowi wyszło to na dobre. Agent świetnie wykonał swoją robotę.
- Jeszcze tu wrócisz, ale w
zupełnie innych okolicznościach - miał powiedzieć cztery lata
temu do Pogby. Nie mylił się. Nie ważne czy rzucił to zdanie ot
tak, czy faktycznie w to wierzył. Wyszło na jego. I patrząc na tę
transferową telenowelę, która trwała przez kilka ostatnich
miesięcy, to on jest jej największym zwycięzcą.
Juventus
stracił świetnego zawodnika. Manchester zyskał, ale wyłożył
ponad 100 euro milionów na kogoś, kogo nie tak dawno miał pod
ręką. Sam Pogba dopiero może nim zostać. A Raiola nie dość, że
udowodnił swoją rację, to jeszcze zgarnął kosmiczną prowizję,
która zdaniem „L'Equipe” miała wynieść nawet 20 milionów.
20 milionów za umieszczenie swojego podopiecznego w
klubie, któremu nie tak dawno go zabrał. Majstersztyk.