Chociaż na co dzień najbliżej nam do piłki nożnej, w trakcie igrzysk olimpijskich kibicujemy wszystkim polskim sportowcom. Sydney, Ateny, Pekin, Londyn, Rio. Co cztery lata jest podobnie. Liczba wszystkich dyscyplin i duże natężenie transmisji sprawia, że czasami z przyjemnością zerka się na konkurencje, które na co dzień mało kogo grzeją. Rywalizacja o olimpijskie medale, tym bardziej z udziałem Polaków, sprawia, że stają się one interesujące.
Futbol na igrzyskach to oczywiście
trochę inna para kaloszy. Dla większości sportowców olimpijski
krążek to najcenniejsze trofeum, jakie tylko można zdobyć. Dla
piłkarzy - marne, niewiele wnoszące wyróżnienie, które znajduje
się daleko z tyłu za mistrzostwami świata i Europy. Najlepszym
przykładem jest Leo Messi, który osiem lat temu sięgnął po złoto
w Pekinie, ale sam tego sukcesu zbytnio nie ceni.
Abstrahując
jednak od rangi turnieju, wiekowych limitów, przaśności,
zwariowanej ekipy Fidżi czy młodych Irakijczyków, którzy
prawdopodobnie nie są tacy młodzi, chciałoby się tam oglądać
polską reprezentację. Tym bardziej, że tradycje są naprawdę
piękne.
Pierwszym sukcesem było czwarte miejsce na igrzyskach w 1936 roku. Polska kadra była jedną
z 11 europejskich drużyn, które wzięły w nich udział. W
pierwszej rundzie Polacy wygrali
3:0 z Węgrami. W kolejnej fazie trafili na Wielką Brytanię i po
szalonym spotkaniu pokonali rywali 5:4. Medale były naprawdę
blisko, ale w półfinale przeszkodą nie do pokonania okazała się
Austria. Ostatecznie skończyło się na czwartym miejscu.
W 1972 roku format turnieju był
już inny, 16 drużyn podzielono na grupy. Polacy, którzy nie
awansowali na rozgrywane dwa miesiące wcześniej mistrzostwa Europy,
trafili na Ghanę, Kolumbię i NRD. Pierwszym dwóm wbili w sumie
dziewięć bramek. Pięć z nich było autorstwa Roberta Gadochy,
trzy Kazimierza Deyny.
W spotkaniu z NRD, które wypadło
akurat 1 września, dwukrotnie do siatki trafił Jerzy Gorgoń. W
dalszej fazie turnieju podopieczni Kazimierza Górskiego nie
zwalniali tempa. Punkty stracili tylko w meczu z Duńczykami.
Najbardziej czarował Deyna, którego dwie bramki dały wygraną w
finale z Węgrami. W sumie „Kaka” uzbierał dziewięć trafień i
sięgnął po koronę króla strzelców. To był początek pięknej
ery polskiego futbolu.
Po udanym mundialu w 1974, na kolejne igrzyska Polacy jechali w roli faworyta. I nie zawiedli. Początek imprezy mieli może nieco mniej efektowny niż cztery lata wcześniej, bo zremisowali bezbramkowo z Kubą i nieznacznie wygrali z Iranem, ale potem było tylko lepiej. Deyna, Lato, Szarmach i spółka rozgnietli Koreę Północną, a potem wygrali z Brazylią. Piłkarze Górskiego w Montrealu zostali zatrzymani dopiero w finale przez NRD.
Na kolejny występ polskich piłkarzy
na igrzyskach trzeba było czekać przez 16 lat. Janusz Wójcik już
w drodze do Barcelony był przekonany, że przywiezie z niej medal.
Jego podopieczni podchodzili do sprawy spokojniej, bo dość
szczęśliwie w ogóle się tam zakwalifikowali, ale z każdym
kolejnym meczem nabierali wiary. A trzeba dodać, że to właśnie na
turnieju rozgrywanym w 1992 roku wprowadzono ograniczenia wiekowe.
To była wielka impreza w wykonaniu
Andrzeja Juskowiaka. W grupie rozprawił się z Kuwejtem, a potem
strzelał też z Włochami i USA. Już w ćwierćfinale Polacy
poradzili sobie z Katarem, a w meczu o finał rozstrzelali Australię.
6:1. Hat-trick „Jusko”, do tego dwa trafienia Wojciecha
Kowalczyka, który przebudził się w drugiej części turnieju. Szkoda
tego finału z Hiszpanią, bardzo szkoda. Gdy kilkanaście minut
przed końcem Ryszard Staniek wyrównał na 2:2, wydawało się, że
Polacy pójdą za ciosem i zaraz pogrążą rywali. Niestety.
Oczywiście srebro też było wielkim
sukcesem. Wystarczy wspomnieć chociażby o złotych Polonezach Caro, które dostali potem w prezencie chłopcy Wójcika. Do samego trenera można mieć zresztą wiele zastrzeżeń, ale sukces, jaki osiągnął ze swoją drużyną w Barcelonie trzeba docenić.
Eliminacje do ostatnich mistrzostw Europy U-21, z
których było już o krok do Rio, zakończyły się dla polskiej kadry fatalnie. Kolejne igrzyska w Tokio.
Oby wtedy się udało. Impreza byłaby jeszcze bardziej atrakcyjna dla kibiców.