Jakub Rzeźniczak
Rzeźniczak
rozegrał do tej pory trzy ligowe spotkania. Z Jagiellonią Białystok
dał się ograć w dziecinny sposób Fedorowi Černychowi, który
doprowadził do remisu, a z Górnikiem Łęczna źle pokrył strzelca
jedynego gola w tamtym meczu, Vojo Ubiparipa. W ostatniej kolejce
kiksów było zresztą o wiele więcej, po jednym z nich bramkę mógł
zdobyć choćby Bartosz Śpiączka. Na ten moment 29-latek wyraźnie
odstaje od Igora Lewczuka, a pamiętajmy, że do Warszawy trafił
niedawno Maciej Dąbrowski. Z grą może być więc jeszcze gorzej.
Chociaż niektórzy byliby pewnie z tego zadowoleni.
Dmitrij Wierchowcow
Gdy
wyszedł w pierwszym składzie Korony Kielce na spotkanie z Zagłębiem
Lubin wydawało się, że w nowym sezonie to on będzie partnerem
Radka Dejmka na środku obrony. „Miedziowi” go jednak ośmieszyli.
W pierwszej kolejce większość koroniarzy wyglądała fatalnie, ale
on przebił wszystkich. Maczał palce przy trzech golach z akcji, a
do tego zrobił karnego. W zasadzie nie istniał we własnym polu
karnym. Wrócił na boisko w meczu z Lechem Poznań i znowu zaspał.
Na szczęście dla niego tym razem było to jedyne trafienie rywala
kielczan.
Abdul
Aziz Tetteh
Bandyta,
idiota, debil. Komentarze po faulu na Černychu były jednoznaczne. I
słusznie. Ghańczyk za to przewinienie powinien zostać
zdyskwalifikowany na kilka spotkań. Ostatecznie kara go ominęła.
Los okazał się jednak sprawiedliwy i 26-latek tydzień później
wyleciał z boiska na początku meczu z Koroną. Patrząc na jego
wejście w nogi Černycha, w żaden sposób nie zamierzamy go bronić.
Czasami jednak sobie myślimy, że te jego idiotyczne przewinienia
wynikają po prostu z pewnych ograniczeń - fizycznych albo
mentalnych. Bo jednak ciężko uwierzyć w to, że tak po prostu chce
robić krzywdę rywalom. Niezależnie od powodów, jeśli się nie
uspokoi, nie będzie dla niego miejsca w Ekstraklasie.
Łukasz Tymiński
Tutaj
nasza niedawna rozmówka z pomocnikiem Łęcznej - KLIK.
Podobna sytuacja, chociaż mimo wszystko Tymińskiemu - którego
Komisja Ligi ukarała - było trochę łatwiej tłumaczyć się z
faulu na Damianie Dąbrowskim z Cracovii. Obaj walczyli o piłkę, do
tego swoje zrobiły warunki atmosferyczne. Analizując oba faule,
było w tym trochę mniej premedytacji. Tak czy siak, 25-latek
całkowicie popsuł sobie tym wejściem początek sezonu. No i łatki
pewnie już nie odklei.
Petar
Brlek
Ostatnie miejsce w tabeli Wisły Kraków nie jest tylko i wyłącznie jego winą, ale słabiutkiej formy Chorwat się nie wyprze. Przyzwoicie zaprezentował się tylko w pierwszym meczu z Pogonią Szczecin. W spotkaniach z Arką Gdynia i Lechią Gdańsk wyglądało to bardzo blado. Mający zadatki na lidera 22-latek nie potrafił obudzić i zainspirować do lepszej gry swoich kolegów. Zrobić coś z niczego. A trener Dariusz Wdowczyk widział w nim przecież jednego z liderów. Nie mogło dziwić to, że w dwóch ostatnich kolejkach wchodził z ławki.
Maciej Gajos
O tym, że możliwości ma ogromne wszyscy wiemy. Jak na razie nie zanotował jednak ani jednego poprawnego występu. Bezbarwny ze Śląskiem Wrocław, taki sam po wejściu w drugiej połowie z Zagłębiem i chyba jeszcze słabszy z „Jagią” i Koroną, które to mecze znowu zaczynał od pierwszych minut. W ostatniej kolejce na murawie go już nie zobaczyliśmy. Cały Lech prezentuje się słabo, ale w poczynaniach takiego Radosława Majewskiego widać troszkę więcej jakości.
Ryota Morioka
Bardzo
łatwo rozbudzić apetyty. I w rundzie wiosennej Morioka to zrobił.
Japończyk potrzebował trochę czasu, ale w końcu zaczął
pokazywać wielką klasę. Szybko został okrzyknięty gościem z
najlepszym uderzeniem z dystansu w całej Ekstraklasie. Nawet jeśli
reszta zawodników Śląska grała słabo, on ciągnął za uszy
kolegów. No i w nowym sezonie tego nie ma. 25-latek, który
zanotował asystę z Pogonią, nie gra nie wiadomo jak tragicznie
(może poza ostatnim spotkaniem w Gdyni), ale brakuje tej iskry, do
której przyzwyczaił. Poprzeczkę ustawił sobie bardzo wysoko i
póki co notorycznie ją zrzuca.