Przypominamy drużyny, którym się nie udało. Kto zakończył rywalizację w grupie z zerowym dorobkiem punktowym?
Oțelul Galați (2011/2012) - bramki 3:11 (minus 8)
Dla Rumunów był to pierwszy i ostatni awans do fazy grupowej Champions League. Co prawda nie zanotowali jakichś kompromitujących porażek, ale nie zdołali sięgnąć choćby po punkt. Czy było blisko? Pewnie tak. W pierwszym meczu z Basel zabrakło raptem kilku minut do remisu. Benfica Lizbona dwukrotnie ograła ich po 0:1, a Manchester United w pierwszym meczu poradził sobie tylko dzięki dwóm karnym.
Maccabi Hajfa (2009/2010) - bramki 0:8 (minus 8)
Izraelczycy jako jedyni z całego towarzystwa ani razu nie trafili do siatki. 0:8. Bilans pięknie kontrastuje z 10:0 w dwumeczu z irlandzkim Glentoran w eliminacjach. Warto jednak podkreślić, że pięć z sześciu grupowych meczów z Bayernem Monachium, Bordeaux oraz Juventusem Turyn Maccabi przegrało jedną bramką. Najbardziej żal było pierwszego meczu z Francuzami, gdy punkcik wyrwał w końcówce Michaël Ciani.
Olympique Marsylia (2013/2014) - bramki 5:14 (minus 9)
Olympique zdobył tylko trzy bramki mniej od Arsenalu Londyn, ale kompletnie nie przełożyło się to na liczbę punktów. Londyńczycy uzbierali ich aż 12 i zajęli drugie miejsce. Marsylczycy z braćmi Ayew na czele oczywiście podejmowali walkę, ale czy to w spotkaniach z Borussią Dortmund, czy Napoli, czegoś im brakowało. W sumie trzy gole władował im Robert Lewandowski.
Fenerbahçe Stambuł (2001/2002) - bramki 3:12 (minus 9)
Stare
czasy. Wystarczy wspomnieć, że w pierwszym meczu z Barceloną Rüştü
Reçbera, który zresztą trafił później do Katalonii, pokonali
Patrick Kluivert, Patrik Andersson i Javier Saviola. W grupie był
jeszcze Bayer Leverkusen i Olympique Lyon. W dwóch spotkaniach
Fenerbahçe jako pierwsze wychodziło na prowadzenie, ale nie
potrafiło utrzymać wyniku.
Koszyce
(1997/1998) - bramki 2:13 (minus 11)
Słowacy byli pierwszym w historii Champions
League klubem, który nie uciułał choćby punktu. Zaczęło
się od 0:3 z Manchesterem United. Anglicy mieli jeszcze w składzie
m.in. Petera Schmeichela, Denisa Irwina i... Henninga Berga, który
trafił zresztą do siatki. Rewanż zakończył się identycznym
wynikiem. W starciach z późniejszym finalistą, a więc Juventusem
i Feyenoordem Rotterdam Słowakom szło trochę lepiej. Najbliżej
punktu byli w drugim meczu z Holendrami. W końcówce pogrążył ich
jednak Giovanni van Bronckhorst.
Partizan Belgrad (2010/2011) -
bramki 2:13 (minus 11)
Przez
grupę jak burza przeszedł wtedy Szachtar Donieck, chociaż po
drodze sam dostał 1:5 od Arsenalu. Partizan aż tak
spektakularnej porażki nie zanotował, ale żadnemu z tych rywali
przeciwstawić się nie potrafił. Serbowie nie zdołali też sięgnąć po punkty w spotkaniach ze stosunkowo najsłabszą spośród
rywali Bragą.
Rapid Wiedeń (2005/2006) - bramki
3:15 (minus 12)
Rewanżowy mecz Austriaków z Club Brugge był naprawdę zacięty. Marek Kincl trafił do siatki już w pierwszej minucie i po wymianie ciosów skończyło się na 2:3. Z Bayernem i Juventusem było zdecydowanie gorzej. Już po wszystkim w Wiedniu mogli się pocieszać przynajmniej tym, że gole Rapidowi strzelały największe gwiazdy, bo byli to m.in. Alessandro Del Piero, Zlatan Ibrahimović, Roy Makaay czy David Trezeguet,
Villarreal (2011/2012) - bramki 2:14 (minus 12)
Notowania
„Żółtej łodzi podwodnej” już przed rywalizacją z Bayernem, Manchesterem City i Napoli nie stały zbyt wysoko, ale
nikt nie spodziewał się takiego blamażu. Ekipa z Hiszpanii
strzeliła raptem dwa gole. Ich szczęśliwymi autorami byli Cani i
Jonathan de Guzmán. Dla Diego Lópeza, Marcosa Senny
i spółki to w ogóle był fatalny sezon, bo potem spadli przecież z La Liga.
Anderlecht (2004/2005) - bramki
4:17 (minus 13)
Katem belgijskiego zespołu był Ivan Klasnić z Werderu Brema, który w dwumeczu z nim strzelił aż pięć goli. W rewanżu po jego hat-tricku skończyło się na 5:1 dla Niemców. W grupie był jeszcze Inter Mediolan i Valencia, z którymi to zespołami „Fiołki” też nie potrafiły podjąć równorzędnej walki. Najlepsze jest jednak to, że w 1/8 finału Werder dostał potem srogie lanie od Olympique Lyon (2:10 w dwumeczu). Strach się bać, jak w starciu z Francuzami wypadłby Anderlecht.
Debreczyn (2009/2010) - bramki 5:19
(minus 14)
Węgrzy toczyli w miarę wyrównane boje z Liverpoolem i Fiorentiną. Z tym pierwszym dwa razy przegrali po 0:1, a drugiej potrafili wbić w sumie pięć goli. Fajnie zaprezentowali się w nich Adamo Coulibaly i Gergely Rudolf. Patent na Debreczyn miał jednak Olympique Lyon. Nasi bratankowie dwukrotnie przyjęli od Francuzów cztery bramki.
Dynamo Kijów (2007/2008) - 4:19
(minus 15)
Cztery gole stracone z Manchesterem United w Kijowie, cztery na Old Trafford, cztery w drugim spotkaniu z Romą. Najlepiej tamtą edycję LM spośród kijowskich piłkarzy wspomina chyba Ismaël Bangoura, który trafiał do siatki zarówno z Anglikami, jak i Włochami. Ze Sportingiem Lizbona, który też dość łatwo poradził sobie z Ukraińcami, jednak nie trafił.
Maccabi Tel Awiw (2015/2016) -
bramki 1:16 (minus 15)
Przykład
najświeższy, bo z poprzedniej edycji. Izraelczycy byli zdecydowanie
najsłabszą ekipą spośród wszystkich 32 drużyn. Piłkarze
Chelsea Londyn, Dynama i Porto nie dali im żadnych szans. Anglicy
wpakowali im w sumie osiem bramek. A jedynego gola dla samego Maccabi strzelił z karnego niezawodny Eran Zahavi, który wcześniej
zanotował siedem trafień w eliminacjach. Dzisiaj gra już w
Chinach.
Żylina (2010/2011) - 3:19
(minus 16)
Zdecydowanie najbardziej bolesna była dla Słowaków porażka na własnym stadionie z Olympique Marsylia. Francuzi wygrali aż 7:0. Hat-tricka zanotował André-Pierre Gignac, a dwa trafienia Lucho González. W spotkaniach z Chelsea Londyn i Spartakiem Moskwa było tylko trochę lepiej. Chociaż w rewanżu na Stamford Bridge „The Blues” wyrwali zwycięstwo dopiero w końcówce.
Lewski Sofia (2006/2007) - bramki 1:17 (minus 16)
Tak jak Zahavi dla Maccabi, tak jedyną
bramkę dla Lewskiego zdobył Marijan Ognianow. Był to mecz z
Chelsea i odpowiedź na hat-tricka Didiera Drogby. Jeszcze wyżej
Bułgarzy przegrali w pierwszej kolejce z Barceloną, bo Ronaldinho,
Samuel Eto'o i cała reszta popisała się manitą. Szans nie dali im
też piłkarze Werderu.
Spartak Moskwa (2002/2003) - bramki
1:18 (minus 17)
Rosjanie największy oklep dostali od Liverpoolu na Anfield, gdzie skończyło się na 0:5. Już w Rosji było 1:3 po trzech trafieniach Michaela Owena. Anglicy zajęli jednak dopiero trzecie miejsce w grupie, przed samym Spartakiem. Więcej „oczek” zanotowały Basel z Valencią. Hiszpanie naprawdę byli wtedy w gazie.
Dinamo Zagrzeb (2011/2012) -
bramki 3:22 (minus 19)
Przygoda Chorwatów w Champions League była naprawdę katastrofalna. Najgorszy występ z najgorszych. Nikt wcześniej ani później nie stracił tyle
goli w fazie grupowej, co przełożyło się również na najsłabszy
w historii bilans bramkowy. W pierwszych trzech meczach nie było
jeszcze tak źle, ale porażki 0:4 z Ajaksem Amsterdam, 2:6 z Realem
Madryt i 1:7 z Olympique Lyon dobitnie pokazały, że Chorwaci do
najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywek pasowali mniej
więcej tak jak teraz Michał Kucharczyk.
Tak, to nie przypadek, że napisaliśmy ten tekst właśnie teraz. Będziemy trzymać kciuki, żeby Legia Warszawa, która jest już o krok od wejścia do piłkarskiego raju, nie poszła w ślady tych ekip.