Niby znalazł się czasami ktoś, kto zawalczył i pokazał, że jednak coś tam potrafi, ale było to wszystko, niestety, jednorazowe i bardzo krótkie – epizodyczne.
Po wczorajszym awansie pojawiło się sporo słów krytyki skierowanych w warszawski zespół. Krytyka jak najbardziej słuszna, bo legioniści, delikatnie ujmując, nie porwali swoją grą i nie zachwycili zgromadzonej publiczności, która po tylu latach oczekiwania na wymarzone, najważniejsze rozgrywki klubowe, nawet nie podziękowała swoim piłkarzom brawami, a tylko ostentacyjnie opuściła trybuny. Ludzie oczekiwali wielkich wzruszeń i uniesień, a dostali słabą grę i ledwo wywalczony pozytywny wynik z bardzo przeciętną drużyną z Irlandii. Niby wszystko skończyło się szczęśliwie, ale taka gra nie napawa optymizmem, a co najwyżej zgrozą.
Jednak czego można było oczekiwać po Legii? Przecież wszyscy doskonale wiemy, co dzieje się w rodzimej lidze. Warszawiaków, kolokwialnie mówiąc, jadą jak chcą. Ostatni mecz? Porażka 1:3 z Arką Gdynia, wcześniej przegrana 0:1 z Górnikiem Łęczna i na trzy kolejki wstecz wreszcie bezbramkowy remis z Piastem Gliwice. 12. miejsce w lidze. Tutaj naprawdę nie można było spodziewać się porywającego spotkania. Możemy się cieszyć tylko z tego, że po 20-letniej przerwie polski klub w końcu zagościł na salony, współczynnik nareszcie będzie wyższy i może z czasem będzie nam łatwiej bić się o europejskie puchary. Ale komu przyjdzie ta bitwa, to też jest dobre pytanie, na które chyba w tym momencie nie potrafimy sobie odpowiedzieć.
Można powiedzieć, że Legia Warszawa osiągnęła sukces, który żadna polska drużyna nie osiągnęła przez ostatnie dwie dekady. Ja się z tym nie zgadzam. Legia awans dostała na tacy i gdyby go z niej nie wzięła, zostałaby okrzyknięta frajerem stulecia. Tak należało i tak się stało. Teraz przed prezesem Legii, Bogusławem Leśnodorskim ogromne wyzwanie. Tylko przed nim, bo faza grupowa będzie ciekawym doświadczeniem prawdopodobnie tylko ze strony widowiskowej. Aż zacieramy ręce, jakie tuzy futbolu zagoszczą nad Wisłą, ale to wszystko. O wyniki raczej nie będziemy drżeć. Leśnodorski natomiast ma teraz ogromną robotę do wykonania, a takich możliwości i środków jak teraz, nie miał nigdy. Dlatego też twierdzę, że w tym roku nie osiągnięto praktycznie żadnego sukcesu. Sukcesem dla warszawskiego zespołu będzie awans do tych samych rozgrywek w przyszłym roku. Wtedy będziemy mogli powiedzieć, że wydarzyło się coś pozytywnego dla polskiej piłki.