Eksperymenty w obronie
W
spotkaniu z Borussią Hasi nie mógł skorzystać z kontuzjowanego
Michała Pazdana i wykartkowanego Adama Hlouška. Na to oczywiście
nie mógł nic poradzić. Taki los. Dobry trener zawsze ma jednak w
głowie plan B. Jeśli on również zawiedzie, w życie wciela się
plany C, D i tak dalej... Tymczasem Albańczyk planu nie miał
żadnego. Niektóre błędy Jakuba Czerwińskiego i Macieja
Dąbrowskiego wynikały oczywiście z ich ograniczeń, ale większość
- z braku zgrania. A to już wina szkoleniowca. Dlaczego nie zagrali
razem przeciwko Niecieczy? To wie już tylko Hasi. Podobnie jak to,
dlaczego dopuścił do sytuacji, w której przy absencji Hlouška,
musi wystawiać na lewej obronie nienadającego się tam Guilherme.
Nikolić na ławie
Nemanja
Nikolić nie strzeliłby w środę Borussii trzech goli. To jasne. W
końcówce, gdy już pojawił się na murawie, zmarnował nawet
niezłą okazję na honorowe trafienie. Posadzenie na ławce
najlepszego strzelca drużyny, gościa, który niemal w pojedynkę
wprowadził Legię do Ligi Mistrzów, było jednak nieporozumieniem.
Węgier przyznał po meczu, że rozmawiał o tej decyzji z trenerem.
Ten argumentował to przyjętą taktyką i skupieniem się na grze
defensywnej. Plan był wyborny. Z tego co wiemy gwiazdy oszczędza
się w spotkaniach ze słabeuszami, a nie potentatami, w których
(często przypadkiem, ale to nie ważne) mogą zrobić różnicę.
Zero logiki.
Przywiązanie do „swoich”
zawodników
Steeven Langil, Thibault Moulin i Vadis
Odjidja-Ofoe byli autorskimi pomysłami Hasiego, który poznał ich
jeszcze w Belgii. Transfery „znajomków” do nowego klubu trenera
zawsze niosą za sobą ryzyko tego, że szkoleniowiec jest w nich po
prostu ślepo zapatrzony. Na razie jeszcze za wcześnie, żeby
kategorycznie pisać o transferowych niewypałach, bo równie dobrze
cała trójka zaraz może odpalić (Moulin w pewnym momencie
prezentował się naprawdę korzystnie), ale tego, że Hasi stawia na
nich mimo słabej formy już nie rozumiemy.
Cały czas
identyczne błędy
Jakiś
czas temu TUTAJ rozmawialiśmy o Hasim z
belgijskim dziennikarzem, Florianem Holsbeekiem. - Wady?
Trener miał problemy z szybkim reagowaniem na boiskowe wydarzenia,
zmianą stylu. Niezbyt dobrze wyglądały stałe fragmenty gry. Z
przodu też nie było za dobrze. Mało ruchu, taktyki... - mówił
nam. Czy czegoś wam to nie przypomina? Spójrzmy tylko na gole
Borussii:
- bramka numer jeden - dośrodkowanie z boku
-
bramka numer dwa - dośrodkowanie z rzutu wolnego
- bramka numer
trzy - kolejny wolny
- bramka numer pięć - znowu dogranie ze
skrzydła
A przecież takich goli Legia straciła za Hasiego
o wiele więcej. Albańczyk popełnia identyczne błędy do tych z
Anderlechtu. To wiele mówi.
Zero walorów
Są
trenerzy, których konikiem jest taktyka. Zawodnicy czasami są już
zmęczeni ich perfekcjonizmem i dbałością o szczegóły, ale w
końcu przynosi to efekty. Inni bazują na przygotowaniu fizycznym i
robią z piłkarzy maszyny nie do zajechania. Jeszcze inni to z kolei
wielcy mówcy, którzy w kapitalny sposób potrafią zmotywować
swoich podopiecznych. Oczywiście te cechy czasami się łączą.
Hasi jak na razie nie ujawnił żadnej z nich. Prowadzona przez niego
drużyna pod każdym względem wygląda słabo - od taktyki po sprawy
mentalne.
Jechanie po piłkarzach
Niektóre
wypowiedzi Hasiego pokazują wprost, że jest po prostu słabym
szkoleniowcem. Każdy piłkarz ma swoje ograniczenia i rolą trenera
jest to, żeby nad nimi pracować, rozwijać zawodnika. A nie
krytykować go na konferencji. Krytyka jest ważna, to jasne, ale
pewne rzeczy powinny zostawać w szatni. Skoro trener mówi wprost,
że Legia niczego w Champions League nie ugra, niech nie wystawia
zawodników na kolejne spotkania. Wyjdzie na to samo. Zresztą,
punktując ich słaba grę - złe przygotowanie czy brak dynamiki -
nieświadomie uderza przecież w siebie.