Niech przemówią wyniki i liczby:
- porażka 0:2 z Bayernem
- wygrana 3:0 z Eintrachtem Trier
-
wygrana 2:1 z Mainz
- porażka 0:1 z RB Lipsk
- wygrana 6:0 z
Legią Warszawa
- wygrana 6:0 z Darmstadt
- wygrana 5:1 z
Wolfsburgiem
- wygrana 3:1 z Freiburgiem
Sześć
wygranych w ośmiu spotkaniach. Borussia co prawda przegrała z
Bayernem w rozpoczynającym sezon spotkaniu o Superpuchar Niemiec,
ale w kolejnych pokazała, na co ją stać. Formą imponuje
szczególnie od porażki z drużyną z Lipska, która przytrafiła
się jej jeszcze po drodze. W czterech ostatnich spotkaniach grający
z polotem dortmundczycy wpakowali rywalom 20 bramek, tracąc tylko
dwie.
Co po spotkaniu z Freiburgiem powiedział Thomas
Tuchel? - Jeśli po ostatnich, bardzo efektownych spotkaniach w
naszym wykonaniu, miałbym wymarzyć sobie idealny scenariusz na
kolejny mecz, wyglądałby właśnie tak jak ten z Freiburgiem -
przyznał 43-latek.
W ostatnich meczach piłkarze Borussii mocno rozpieścili swoich
kibiców jeśli chodzi o liczbę strzelonych goli. Pod tym względem
króluje oczywiście Pierre-Emerick Aubameyang, dla którego mecz z
Freiburgiem był już 150. w barwach Borussii. W tym sezonie
reprezentant Gabonu ukłuł już sześciokrotnie we wszystkich
rozgrywkach. Nie ma co ukrywać, że jego pozostanie w Dortmundzie na
kolejny rok może okazać się kluczowe w kwestii rywalizacji z
Bayernem. A chętnych na niego przecież nie brakowało.
Obecna
Borussia to oczywiście nie tylko Aubameyang. Wielu kibiców z
Dortmundu martwiło się, jak będzie wyglądał ich zespół po
kolejnej przebudowie. Czas pokazał, że można radzić sobie bez
ulubieńca trybun Błaszczykowskiego, Hummelsa, Gündogana i
Mkhitaryana. Mimo odejścia dwóch ostatnich, którzy zamienili
Zagłębie Ruhry na Manchester, piłkarze Tuchela cały czas
stwarzają sobie bardzo dużo sytuacji. Szalenie efektywny jest
Gonzalo Castro, którego liczby już po pięciu ligowych spotkaniach
są zbliżone do tych z całych poprzednich rozgrywek. Z Freiburgiem,
podobnie jak wcześniej z Wolfsburgiem, zanotował dwie asysty.
Tuchel już po
raz kolejny pokazał, że ma nosa. Ściśle wyselekcjonowani przez
niego zawodnicy w zasadzie od razu odnaleźli się w zespole. Tempa
po kosmicznym golu z Manchesterem United jeszcze sprzed startu sezonu
nie zmniejszył Ousmane Dembélé. 19-latek ma już na koncie
premierowe trafienie w Bundeslidze. Z Freiburgiem co prawda nie
trafił do siatki, ale był jednym z najlepszych na boisku.
Reprezentant Francji razem z Emre Morem wprowadził oczekiwaną przez
Tuchela świeżość. A przecież jest też Christian Pulisic.
To
samo można napisać o niewiele starszym Raphaëlu Guerreiro. - On
jest zbyt dobry, żeby ograniczać go do gry na jednej pozycji -
powiedział ostatnio trener Borussii. I faktycznie, Portugalczyk,
który wcześniej przyzwyczajony był do gry na lewej stronie boiska
ostatnio znakomicie prezentuje się bliżej jego środka. Do formy
systematycznie wraca też Mario Götze, którego zderzenie z
trybunami po powrocie na Signal Iduna Park wcale nie jest tak
nieprzyjemne jak to niektórzy zapowiadali. Dodając do tego
przyzwoite występy Marca Bartry i André Schürrle sprzed ich
kontuzji, ciężko się do czegokolwiek przyczepić. Najlepsze jest
to, że każdy z wyżej wymienionych panów może grać jeszcze
lepiej.
Oczywiście pamiętamy, że rok temu Borussia również
zanotowała znakomity początek sezonu, potem często prezentowała
wręcz mistrzowską formę, a ostatecznie i tak straciła 10 punktów
do Bayernu. Podstawowa różnica między obiema drużynami była
taka, że dortmundczycy dali sobie strzelić dwa razy więcej goli od
mistrza Niemiec. I dlatego z czasem zdecydowanie ważniejsza od
kolejnych bramek Aubameyanga oraz asyst Castro czy Götze może
okazać się gra ich kolegów w defensywie. Jak na razie Ginter,
Sokratis, Schmelzer czy Piszczek, który właśnie trafił do siatki
w swoim drugim kolejnym meczu, nie zawodzą. Nauczeni filozofii
Tuchela i wzmocnieni Bartrą, jako formacja, mogą zaprezentować się
lepiej niż w poprzednich rozgrywkach.
Pamiętajmy, że
Borussia dysponuje bardzo wyrównaną kadrą. Silniejszą niż te
kilkanaście miesięcy temu. Po przebudowie składu wszyscy o wiele
bardziej obawiali się początku rozgrywek niż zadyszki w ich
dalszej części. A skoro ten jest udany, Piszczek i spółka mogą
być dobrej myśli.