Messi z hali. Prawdziwy Leo chyba może pozazdrościć...

Messi z hali. Prawdziwy Leo chyba może pozazdrościć... fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek
Źródło: Transfery.info

Argentyna mistrzem świata w futsalu! „Albicelestes” kilka dni temu sprawili nie lada niespodziankę, a jednym z jej głównych architektów był futsalowy Leo Messi.

Argentyńczycy oczywiście nie należą do futsalowych kopciuszków. W południowoamerykańskim kraju co i rusz przychodzą na świat chłopcy, którzy od najmłodszych lat czarują wyszkoleniem technicznym. Część z nich, widząc, że nie ma szans na zrobienie kariery na trawie, decyduje się na halę. „Albicelestes” tylko raz w historii zeszli z podium futsalowego Copa América. Na dotychczasowych mistrzostwach świata też zajmowali niezłe miejsca. Ogólnie rzecz ujmując - top. Z piłką na hali jest jednak tak, że mimo kilku genialnych drużyn, na świecie rządzą tylko dwie ekipy: Brazylia i Hiszpania. To zupełnie inna, nieosiągalna dla innych kategoria. Futsalowe niebiosa. Dopiero Argentynie udało się przerwać ich mundialową hegemonię i stąd rozmiar niespodzianki. 

Drużyna Diego Giustozziego w pełni jednak na to zasłużyła. Od samego początku kolumbijskiego turnieju każdy z jego podopiecznych dawał z siebie całe serducho. Koniec końców, Argentyna nie przegrała ani jednego meczu, gubiąc punkty jedynie w ostatniej grupowej kolejce z Kostaryką. 

O grze w finale zadecydowało spotkanie z Portugalią, która w składzie miała magicznego Ricardinho. - Oni mają wielu wspaniałych zawodników. Część z nich to moi przyjaciele z Benfiki. Przed nami piekielne trudne zadanie - mówił przed pierwszym gwizdkiem kapitan Fernando Wilhelm. O dziwo poszło dość gładko, bo Argentyńczycy wygrali 5:2. Prawdziwy bokserski pojedynek mieliśmy za to w finale z Rosjanami.

Po wymianie ciosów skończyło się na 5:4. Argentyńczycy oszaleli.



Złote medale to oczywiście zasługa całej drużyny, ale jedna postać przyczyniła się do ich zdobycia bardziej niż inni. Każdy zespół potrzebuje przecież lidera. Gościa, przez którego przechodzi większość akcji, i który decyduje o jego obliczu. I kimś takim był wspomniany już Wilhelm. Zawodnik wcale już nie najmłodszy, bo mający na karku 34 wiosny. Ale chyba najpiękniejsze jest właśnie to, że pracował na ten sukces przez tyle czasu. 

Wilhelm przyszedł na świat w Buenos Aires, więc można było przypuszczać, że prędzej czy później trafi do River Plate lub Boca Juniors. Padło na to pierwsze. Z futsalową drużyną „Millonarios” młodziutki chłopak sięgnął po dwa mistrzostwa kraju, do czego dołożył wyróżnienie dla najlepszego zawodnika rozgrywek. Te szybko zrobiły się dla niego za ciasne i występując jeszcze w międzyczasie w Pinocho, postanowił spróbować swoich sił za granicą. Tak trafił do Włoch.

Na Półwyspie Apenińskim rozwiązał się worek z trofeami. Razem z Arzignano, Marcą i Asti, w których spędził w sumie blisko 10 lat sięgnął po trzy mistrzostwa Włoch, dwa Puchary i całą masę mniej prestiżowych laurów. Dla Argentyńczyka równie ważne co kolejne zwycięstwa było to, że w Italii czuł się jak u siebie. - Poznałem tam fantastycznych ludzi i grałem ze świetnymi zawodnikami. W zasadzie wszędzie, gdzie byłem, tworzyliśmy jedną, wielką rodzinę - przyznał, gdy w zeszłym roku zdecydował się na przenosiny do Benfiki.

Przygoda Wilhelma z kadrą rozpoczęła się 16 lat temu. Dwukrotnie wygrał Copa América, a 12 lat temu po raz pierwszy doszedł z nią do najlepszej czwórki mistrzostw świata. Impreza w Kolumbii była dla niego już czwartym mundialem.



Co mówił w jego trakcie?


- Nasza świetna gra wynika głównie z objęcia zespołu przez nowego trenera, pod wodzą którego gramy innym systemem. Doskonale do nas pasuje, dzięki niemu możemy pokazać pełnię swoich możliwości. Rola kapitana? W takiej drużynie nie jest to trudne zadanie. Wszyscy wiedzą, co i kiedy mają robić - przyznał skromnie.


Wilhelm wcale nie zdobył w Kolumbii najwięcej bramek dla swojej drużyny. Pod tym względem prym wiedli inni. On trafił do siatki... raz. Dorzucił do tego pięć asyst. 34-latek nigdy nie był goleadorem pokroju legendarnego Falcão czy wspomnianego Ricardinho, króla strzelców imprezy. Często ma zdecydowanie inne, bardziej defensywne zadania. Sporo pracuje na własnej połowie, co nie przeszkadza mu jednak w tym, żeby użyć magicznej lewej stopy bliżej bramki rywala.

Tak było w Kolumbii. Nikt nie miał wątpliwości, że to jemu należy się nagroda dla najbardziej wartościowego zawodnika turnieju. Takie wyróżnienia zostały stworzone dla dyrygentów. Ludzi, którzy nie tracą nerwów w kluczowych momentach. Oto Wilhelm w pełnej krasie. I pod tym względem Messi grający w reprezentacyjnej koszulce ma mu czego zazdrościć.

Ale kto wie, może gwiazdor Barcelony jeszcze pójdzie w ślady kolegi z hali...

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Manchester City chce gwiazdę Premier League za ponad 100 milionów euro Manchester City chce gwiazdę Premier League za ponad 100 milionów euro Ważny zawodnik odejdzie z Lecha Poznań?! Ważny zawodnik odejdzie z Lecha Poznań?! Były trener Legii Warszawa o decyzji Jacka Zielińskiego. „Wystąpił u niego syndrom hazardzisty” Były trener Legii Warszawa o decyzji Jacka Zielińskiego. „Wystąpił u niego syndrom hazardzisty” Legenda Legii Warszawa może wzmocnić jej rezerwy Legenda Legii Warszawa może wzmocnić jej rezerwy Ole Gunnar Solskjær łączony z nową posadą Ole Gunnar Solskjær łączony z nową posadą Kontrakt piłkarza Wisły Kraków przedłużony, ale... i tak odejdzie?! Kontrakt piłkarza Wisły Kraków przedłużony, ale... i tak odejdzie?! Carlo Ancelotti zaskoczył. Kontuzjowany piłkarz blisko powrotu do gry Carlo Ancelotti zaskoczył. Kontuzjowany piłkarz blisko powrotu do gry Ta dwójka odejdzie z Legii Warszawa Ta dwójka odejdzie z Legii Warszawa

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy