Bez „Lewego” byłoby
pozamiatane. Są bramki ważne
i ważniejsze. W spotkaniach z Danią i Armenią Robert Lewandowski
wziął się za zdobywanie tych drugich. Hat-ticka z Duńczykami
komentować nie trzeba, klasa sama w sobie. Przeciwko Armenii „Lewy”
grał nieco słabiej, momentami chyba za dużo kombinował i częściej
tracił piłkę, ale koniec końców dał trzy punkty. Gdyby nie on,
mielibyśmy teraz na koncie dwa „oczka” - tyle samo co bokserzy z
Kazachstanu i żegnalibyśmy się z marzeniami o mundialu.
Błaszczykowski dalej niezastąpiony. W
meczu z Danią Kuba był w cieniu Kamila Grosickego, ale z Armenią
to on dorzucił „Lewemu” piłkę w samej końcówce. Będąc
skrupulatnym, trzeba też dodać, że to po faulu na nim mieliśmy
wolnego, po którym padł pierwszy gol. A przecież grał na prawej
obronie. Brawa.
Wciąż czekamy na Krychowiaka.
Antybohaterem pierwszego
spotkania był Kamil Glik, a za drugi niektórzy szczególnie mocno
skrytykowali Łukasza Teodorczyka. Nas jednak coraz bardziej martwi
forma „Krychy”. Nie zawsze decydował się na optymalne
rozwiązania, a mimo prostszych wyborów i tak popełniał błędy.
Spowalniał grę i dawał się mijać rywalom. Przenosiny do Paris
Saint-Germain, jak na razie, mu nie posłużyły.
Cionek
nie zawiódł. Wielu obawiało
się o występy Brazylijczyka, ale trzeba postawić sprawę jasno -
prezentował się przyzwoicie. Zachwycił szczególnie z Danią, bo z
Armenią słabiutko zaprezentowała się cała linia obrony. Tylko te
kartki niepotrzebne.
Zieliński wygląda coraz
lepiej. Do ideału daleko, ale
zawodnik Napoli nie irytował już niedokładnymi podaniami czy
brakiem zrozumienia z kolegami. Mecz z Danią powinien zakończyć z
asystą albo nawet i dwiema, ale w tym wypadku nie popisali się
właśnie partnerzy.
Słabe zmiany. W
obu spotkaniach Adam Nawałka wykorzystał limit zmian. I trzeba
przyznać, że nie wniosły one zupełnie niczego do gry jego
drużyny. Sławomir Peszko i Kamil Wilczek grali zbyt krótko, żeby
ich oceniać, choć ten drugi akurat zdążył zmarnować świetne
podanie Zielińskiego. Z gry Karola Linettego i Macieja Rybusa z
Danią nic nie wynikało. Szczególnie po tym pierwszym
spodziewaliśmy się o wiele więcej. Podobnie było z Pawłem
Wszołkiem i Bartoszem Kapustką w meczu z Armenią. Drugiego ratuje
jeszcze wolny, którego wywalczył, ale przed tym prezentował się
fatalnie.
Trzeba popracować nad głową. Polacy
cały czas mają problemy z utrzymywaniem prowadzenia. Duńczycy byli
już na łopatkach, ale podnieśli się, strzelili dwa gole i trzeba
było drżeć o wynik do samego końca. Z kolei goście z Armenii
odpowiedzieli trafieniem chwilę po tym, jak sami władowali sobie
piłkę do własnej bramki. Problemy z koncentracją, arogancja,
zbytnia pewność siebie, sodówka (bo i takie głosy zaczynają do
nas dochodzić)... Jak zwał, tak zwał - trzeba coś z tym zrobić.
Świetny pomysł z hymnem.
Dla niektórych może mało istotna sprawa, ale dwie zwrotki „Mazurka
Dąbrowskiego” przed pierwszym gwizdkiem to strzał w dziesiątkę. To akurat bardzo dobra zmiana!