Cztery roszady i jedna ucieczka za nami
W
tym sezonie szlaki na ścieżce prowadzącej do bezrobocia jako
pierwszy przecierał Radoslav Látal. Co prawda Czech opuścił
Piasta Gliwice jeszcze przed premierowym spotkaniem w lidze, ale
jednak był to dzień startu Ekstraklasy. Głównym powodem jego
odejścia był brak porozumienia z działaczami w kwestii kształtu
kadry drużyny i transferów. - Pewne osoby w klubie muszą
zrozumieć, że przed takimi meczami drużynę się wzmacnia, a nie
osłabia. Bez wzmocnień trudno będzie nam w tym sezonie walczyć o
cokolwiek więcej - mówił po porażce 0:3 z
IFK Gotborg w eliminacjach Ligi Europy, co przelało czarę
goryczy. Nie minęło jednak kilka tygodni, a Látal ponownie pojawił
się na Górnym Śląsku. Kluczowa była oczywiście dymisja prezesa
Adama Sarkowicza. Tym sposobem z pracą pożegnał się Jiří
Neček, który przez ten czas
wszedł w buty pierwszego szkoleniowca Piasta.
W
międzyczasie z pracą w Poznaniu pożegnał się Jan Urban,
którego zastąpił Nenad Bjelica. W ostatniej rozmowie z „Przeglądem
Sportowym” 57-krotny reprezentant Polski przyznał, że wciąż ma
do działaczy „Kolejorza” sporo żalu. - Za szybko mnie
skreślono, bo przecież decyzja o dymisji nie zapadła po siódmej
kolejce, tylko po czwartej. Bo po siódmej było już widać, że
wyszliśmy z dołka. Początek był nieudany z różnych względów -
stwierdził. Tłumaczenie dziwaczne, bo wszyscy pamiętamy jak
wyglądali poznaniacy przez wcześniejsze kilkanaście miesięcy. W
sumie za Urbana przegrali aż 15 spotkań na 21 wygranych.
Nad
Besnikiem Hasim znęcać się
już nie będziemy, bo robiliśmy to wiele razy. Albańczyk już
zawsze będzie postrzegany jako jeden z najgorszych szkoleniowców w
historii Ekstraklasy. Trenerska niemota, człowiek z przypadku.
Różnica między nim, a zwolnionym ostatnio Tomaszem
Wilmanem jest ogromna. Ten
drugi zanotował fatalną serię mając do dyspozycji po prostu
słabych zawodników. Okej, od pewnego momentu w Kielcach coś nie
gra i mimo wszystko pięć porażek z rzędu nie powinno się
przydarzyć, ale to kompletnie coś innego.
Jak
było w poprzednich latach?
W
żadnym wypadku nie można mówić, że szanowni prezesi naszych
klubów zmienili strategię. Zwalniają i rozstają się z trenerami
niemal z identyczną częstotliwością, jak robili to na tym etapie
rozgrywek w poprzednich sezonach:
- sezon 2011/2012 - pięć
roszad
- sezon 2012/2013 - pięć roszad
- sezon 2013/2014 -
siedem roszad (w tym odejście Adama Nawałki z Górnika Zabrze do
kadry)
- sezon 2014/2015 - pięć roszad
- sezon 2015/2016 - pięć roszad
Zaskakująca regularność. Patrząc
na nią i znając już dość dobrze ekstraklasowe bagienko można
być w zasadzie przekonanym, że większa część zwolnień dopiero
przed nami.
Kto powinien obawiać się
najbardziej?
Kompletnie
nie zdziwimy się, jeśli do końca roku z pracą pożegna się ktoś
jeszcze. Mocno spłaszczona tabela nie akcentuje wyraźnych
kandydatów, ale jednak paru szkoleniowców może sypiać nieco
gorzej od reszty.
Patrząc na ostatnie spotkania,
zdecydowanie najgorzej - rzecz jasna obok Korony - idzie w
Ekstraklasie beniaminkom. Zarówno Arka Gdynia, jak i Wisła Płock
nie wygrały od czterech kolejek. Do pewnego momentu obie ekipy
zaskakiwały, ale coś się zacięło. Płocczanie w ostatnim
spotkaniu z Łęczną powinni prowadzić do przerwy kilkoma bramkami.
Fatalna skuteczność Giorgi Merebaszwiliego i pech w samej
końcówce sprawiły jednak, że to piłkarze z Lubelszczyzny
cieszyli się z kompletu punktów. Bez względu na okoliczności po
trzeciej porażce z rzędu zawsze zapala się lampka. Działacze
Wisły okazują Marcinowi
Kaczmarkowi wsparcie, ale
wiadomo jak to z takim wsparciem bywa - rano jest, a wieczorem go nie
ma. Dominik Furman i spółka muszą wrócić do punktowania.
Podobnie jest z Grzegorzem Nicińskim i
Arką. Jasne, punktowo dalej wygląda to dobrze, wręcz znakomicie.
Gdynianie jednak też nie potrafią ostatnio wygrać, a przed nimi
przecież derby z Lechią. Historii, gdy rozbudzone na początku
rozgrywek apetyty tylko przyśpieszały potem zwolnienia było już
mnóstwo.
Od dawna na cenzurowanym jest też Mariusz
Rumak. Co prawda ostatnio Śląsk
wygrał z Koroną, a potem stracił zwycięstwo w samej końcówce z
Cracovią, ale wrocławianie cały czas nie zachwycają. Z jednej
strony być może najgorsze już za Rumakiem, z drugiej - narzekający
na wszystko szkoleniowiec pewny swego być nie może.
Podkreślmy
też fakt, że w ostatniej kolejce słabiutkie passe przerwali
Waldemar Fornalik z
Ruchem i Andrzej Rybarski z
Łęczną. Cóż, czekamy na kolejne spotkania.