Piłkarz Atlasu, mimo że ma już 37 lat na karku, to nadal jest ważnym ogniwem reprezentacji Meksyku. Dlatego nikogo nie zdziwił fakt, że dostał powołanie na ostatnie mecze kadry w ramach eliminacji Mistrzostw Świata.
Zawodnik występujący na pozycji środkowego obrońcy i defensywnego pomocnika pomógł zespołowi narodowemu w pierwszych dwóch spotkaniach kwalifikacyjnych do mundialu w Rosji zgromadzić cztery punkty, co pozwoliło na razie uplasować się „El Tri” na drugim miejscu w grupie za Kostaryką.
Co ważniejsze jednak, terminarz tych spotkań ułożył się tak, że Meksyk musiał najpierw udać się 12 listopada do Columbus w stanie Ohio, gdzie pokonał drużynę Stanów Zjednoczonych 2:1. Olbrzymi udział w tym zwycięstwie miał Márquez, który tuż przed końcem meczu strzelił decydującą bramkę.
Następnie cztery dni później zespół „El Tri” musiał zmierzyć się ponownie na obcym terenie z Panamą, z którą zdołał bezbramkowo zremisować. W tym pojedynku także w podstawowym składzie reprezentacji wystąpił były zawodnik Barcelony, ale spędził na boisku 73. minuty.
Dla 37-latka starcie z „Los Canaleros” nie kończyło jego wojaży po kontynencie, ponieważ po czterech kolejnych dniach pojawił się w mieście Tuxtla Gutiérrez, aby rozegrać mecz ligowy z Jaguares de Chiapas. Doświadczony zawodnik po zwycięstwie i remisie w narodowych barwach, tym razem zaznał goryczy porażki, a na placu gry przebywał do 76. minuty.
W sumie Márquez w ciągu ostatnich ośmiu dni rozegrał trzy spotkania (łącznie 239. minut) i między nimi musiał pokonać około 12 tysięcy kilometrów, co w jego wieku należy uznać za spory wyczyn.