Kadra Barcelony na El Clásico | Jest Iniesta! Kiedyś w najważniejszym meczu zagrał, chociaż nie mógł strzelać

Kadra Barcelony na El Clásico | Jest Iniesta! Kiedyś w najważniejszym meczu zagrał, chociaż nie mógł strzelać fot. Transfery.info
Paweł Machitko
Paweł Machitko
Źródło: FC Barcelona | SQN

Szkoleniowiec Barcelony Luis Enrique powołał zawodników na dzisiejsze El Clásico. W grupie znalazło się miejsce dla Andresa Iniesty, wracającego po kontuzji odniesionej jeszcze 22 października.

Iniesta wówczas w meczu przeciwko Valencii musiał opuścić boisko po niespełna kwadransie gry. Pierwsze rokowania były dla niego negatywne, wykluczając występ w dzisiejszym meczu. Ostatecznie jednak dostał „zielone światło” i może się pojawić na boisku w prestiżowym starciu z „Królewskimi”.

Kadra Barcelony prezentuje się następująco:

BRAMKARZE: Ter Stegen, Cillessen.
OBROŃCY: Piqué, Mascherano, Jordi Alba, Digne, Sergi Roberto, Umtiti.
POMOCNICY: Rakitić, Busquets, Denis Suárez, Andre Gomes, Arda, Iniesta.
NAPASTNCY: Luis Suárez, Messi, Neymar, Alcácer.

Spośród zdrowych piłkarzy warto zauważyć brak Rafinhi, który ostatecznie musi usiąść na trybunach.

Mecz z Realem rozpocznie się o 16:15 na Camp Nou.


***

Przy okazji klasyku warto przypomnieć anegdotę związaną z Iniestą i jego występem w finale Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi United:

„Tuż przed 25. urodzinami Iniesty sprawy zatoczyły pełne koło w sposób najgorszy z możliwych.
– To dużo gorsze wieści niż to, że nie zapewniliśmy sobie dziś mistrzowskiego tytułu. To bardzo, bardzo złe wieści – powiedział niepocieszony Guardiola.
Zakładał, że będzie musiał sobie poradzić bez Iniesty w finale Pucharu Króla (Andrés nie zagrał z Athletikiem Bilbao, nie pojechał nawet z drużyną na mecz na Estadio Mestalla), a także dwa tygodnie później w finale Ligi Mistrzów z Manchesterem United.
– Nie wiem, czy Iniesta jest podatny na kontuzje, ale co trzy dni gramy teraz bardzo trudne mecze – powiedział menedżer, mając na myśli Bernabéu, Stamford Bridge i Villarreal. – Andrés jest dla nas bardzo ważny. Tak wiele nam daje.
Iniesta był niemal w rozpaczy.
– Przytrafiło mi się to w ostatniej akcji meczu. Próbowałem przerzucić piłkę do przodu. To efekt tego całego napięcia w końcówce sezonu – powiedział.
Być może ktoś inny by się podał, ale Andrés potraktował to jako kolejną przeszkodę, którą musi pokonać. „Zagram w finale, nawet gdybym miał połamane obie nogi” – powiedział sobie.
***
Magiczne ręce Emilego Ricarta, kogoś więcej niż zwykłego fizjoterapeuty, wraz z wiedzą naukową Ramóna Cugata, lekarza, do którego udawał się każdy z piłkarzy Barcelony – nawet Guardiola w czasach, gdy był zawodnikiem potrzebującym odbudowy – w poszukiwaniu rozwiązania problemów.
– Mięsień prosty uda to tak naprawdę grupa czterech powiązanych ze sobą mięśni. Ta strefa może sprawiać duże kłopoty – Emili wspomina tamte trudne wiosenne dni w 2009 roku, kiedy mijały kolejne dni, a oznak, że mięsień zostanie wyleczony na czas, wciąż nie było widać.
– Takie kontuzje bywają bardzo zwodnicze – mówi doktor Cugat, wyjaśniając, że rectus femoris, by posłużyć się fachową nazwą, obsługują dwa ścięgna, co sprawia, że dla każdego piłkarza ma on zasadnicze znaczenie. – W przypadku urazu Andrésa zastosowaliśmy bardzo zachowawcze leczenie, a co trzy lub cztery dni doktor Marta Ruis robiła USG, by z chirurgiczną precyzją śledzić zmiany.
– Wszystko szło dobrze albo przynajmniej tak się zdawało, ale wiedzieliśmy, że czas nie pracuje na naszą korzyść – przyznaje Cugat.
Zdawał sobie sprawę, że z Andrésem nie jest do końca w porządku.
– Szuka się prostego celu, który pomoże piłkarzowi w takim delikatnym momencie: „Sądzimy, że kontuzja nie przeszkodzi ci w grze, Andrés. Będziemy zmierzać w tym kierunku” – wyjaśnia Cugat.
Wszyscy przysięgli, że wygrają z czasem, i oczywiście mięsień prosty uda – tak często nadrywany – nie miał w tej kwestii wyboru, musiał dojść do siebie. Lekarze, fizjoterapeuci, menedżer i piłkarz codziennie walczyli, a selekcjoner reprezentacji Vicente del Bosque z niepokojem czekał w Madrycie.
– Graj, dopóki będziesz mógł. Wytrzymaj tyle, ile dasz radę, okej? – szeptał Andrésowi każdego dnia Emili, próbując poprawić Inieście nastrój. Pruna natomiast miał dla piłkarza instrukcje:
– Posłuchaj, Andrés, możesz grać, ile chcesz, ale jednej rzeczy muszę ci zabronić: nie wolno ci strzelać. Nie strzelaj!
W pierwszej chwili Andrés osłupiał, ale pragnienie, by zagrać w finale, było silniejsze niż lęk. Mimo kontuzji czuł się istotnym zawodnikiem drużyny, nie jak w Paryżu, gdzie był zmiennikiem, wpuszczonym przez trenera po namyśle.
***
Mecz się zaczął i wszystko przebiegało tak, jak gdyby Iniesta wcale nie doznał urazu prawej nogi ledwie dwa tygodnie przed finałem.
– Nie mogłem nawet oglądać meczu. Nie spuszczałem wzroku z Andrésa. Obserwowałem jego ruchy, panowanie nad piłką, podania, sprinty – mówi Cugat, który siedział na trybunach, podczas gdy Pruna i Emili byli na ławce rezerwowych. Wszyscy byli częścią innej rozgrywki, która toczyła się między Andrésem a jego kontuzją.
– Śledziłem każdy ruch Andrésa. Patrzyłem, czy aby nie zaczyna kuśtykać albo nie startuje do sprintu z dostrzegalnym bólem – opowiada Cugat.
Barceloński lekarz pragnął tylko, by mecz jak najszybciej się skończył i by Andrésowi nigdy nie przyszło do głowy robić coś tak zwariowanego jak strzelanie na bramkę.
– Nie chciałem, żeby strzelał, bo właśnie wtedy rectus femoris najciężej pracuje. – Cugat siedział zgarbiony na trybunach, ściskając kciuki, by nic złego się nie stało. – Dobrze, że Andrés tak czy siak nie należy do zawodników, oddających wiele strzałów. Z każdą minutą wyglądał coraz lepiej. Prawie do końca, kiedy zobaczyłem, jak składa się do strzału. Wyskoczył z jedną z tych swoich niepojętych kiwek, z pomocą której uwolnił się od trzech graczy United. Ten obraz wrył mi się głęboko w pamięć. Poderwałem się, zlany zimnym potem: „Madre mía! Coś ty najlepszego zrobił, Andrés! Teraz się załatwiłeś. Po sprawie, przeciążyłeś mięsień”. Na szczęście dotrwał jednak do końca meczu. Kiedy opuszczałem stadion, wpadłem na jego ojca, José Antonia. Pogratulowałem mu, lecz dodałem też: „Widział pan strzał Andrésa w końcówce? Nie musiał tego robić. Wystraszył mnie na śmierć!”. Jego ojciec odrzekł jednak: „A co innego miał zrobić? Dostał dobrą piłkę i oddał strzał. Nie mógł zrobić nic innego”.
Kiedy finał był w zasadzie wygrany, Andrés odczuł wielką ulgę. Opuściły go wszystkie obawy.
– Zagrał cały mecz i wszyscy wiemy, jaki był tego ostateczny rezultat. Ale okupił to wielkim poświęceniem. Później przez dziesięć tygodni zamartwialiśmy się jego kontuzją – mówi Pruna.”

Barcelona w tamtym finale Ligi Mistrzów wygrała z Manchesterem United 2:0.

Fragment pochodzi z książki Andresa Iniesty „Artysta futbolu. Gra mojego życia”, która ukazała się 23 listopada nakładem Wydawnictwa SQN.

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] OFICJALNIE: Radomiak Radom z ciekawym transferem poza oknem. Juniorski mistrz świata sprzed pięciu lat OFICJALNIE: Radomiak Radom z ciekawym transferem poza oknem. Juniorski mistrz świata sprzed pięciu lat Luka Modrić rozwiera wątpliwości. „Kocham futbol i chcę grać dalej” Luka Modrić rozwiera wątpliwości. „Kocham futbol i chcę grać dalej” Był do wzięcia za 180 tysięcy euro. Chelsea zapłaciła... 20 milionów. „Tak to tam działa, to inna mentalność” Był do wzięcia za 180 tysięcy euro. Chelsea zapłaciła... 20 milionów. „Tak to tam działa, to inna mentalność” Kylian Mbappé do Manchesteru United? Jim Ratcliffe z jasnym stanowiskiem Kylian Mbappé do Manchesteru United? Jim Ratcliffe z jasnym stanowiskiem Transfer Timo Wernera coraz bliżej?! Decyzja musi zapaść jeszcze przed EURO 2024 Transfer Timo Wernera coraz bliżej?! Decyzja musi zapaść jeszcze przed EURO 2024 Marek Papszun łączony z polskim klubem. Doszło do kontaktu Marek Papszun łączony z polskim klubem. Doszło do kontaktu Obrońca odchodzi z Arsenalu Obrońca odchodzi z Arsenalu

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy