Biało-niebieskie serce
Urodzony w katalońskim Sant Joan Despí
obrońca rozpoczął swoją przygodę z piłką w Levante Las Planas.
Nie przebywał tam jednak zbyt długo, ponieważ bardzo szybko został
wychwycony przez Espanyol. I to właśnie biało-niebieski klub miał
największy wpływ na jego wychowanie, ponieważ w sumie spędził w
nim aż 10 lat. - Prawda jest taka, że czuję i pewnie zawsze będę
czuł coś wyjątkowego do tego zespołu. Przez wiele lat był moim
prawdziwym domem - powiedział Hiszpan, który zatrzymał się na
grze dla jego juniorskich drużyn.
Przechwycił go brat
Pepa
Po
raz pierwszy w Manchesterze pojawił się w okolicach swoich
15. urodzin. W tym samym czasie na Etihad Stadium trafił grający
wcześniej w Sportingu Gijón, Manu García. Przenosiny nie byłyby
możliwe, gdyby nie Pere Guardiola. Brat Pepa jako jeden z pierwszych
zobaczył w nim olbrzymi potencjał i stwierdził, że stać go na
występy w wielkim klubie.
Na początku sobie nie radził
Jak
to często bywa, na początku zmiana miejsca zamieszkania nie
wpłynęła na niego zbyt korzystnie. Młodziak trafił do zespołu
City U-18 i miał spore problemy z aklimatyzacją. - Pierwszy rok był
dla mnie strasznie trudny. Byłem sam i brakowało mi mojego domu,
rodziny. Nie znałem angielskiego, a w dodatku musiałem zmierzyć
się z nową kulturą i pogodą czy nawet zupełnie innym jedzeniem -
przyznał niedawno zawodnik.
Szybki powrót do domu
Z
czasem Maffeo rozgrywał coraz lepsze spotkania w Młodzieżowej
Lidze Mistrzów i znaczył więcej dla prowadzonej przez Patricka
Vieirę drużyny do lat 21. Potrzebne było jednak nowe wyzwanie i
tak na początku tego roku poszedł na wypożyczenie do rywalizującej
w hiszpańskiej drugiej lidze Girony. Może nie zanotował tam nie
wiadomo jak wielu występów, bo w sumie spędził na murawie około
550 minut, ale było to dla niego dobre przetarcie.
Pokazał potencjał w derbach
Jako
pierwszy do kadry meczowej dorosłej drużyny City włączył go
Manuel Pellegrini, ale to Guardiola dał mu zadebiutować. Zaczęło
się od sierpniowego spotkania eliminacji Ligi Mistrzów ze Steauą.
Prawdziwą klasę pokazał jednak w niedawnym meczu Pucharu Ligi
Angielskiej z United. „Czerwone Diabły” wygrały 1:0, ale on sam
był jednym z najjaśniejszych punktów „The Citizens”. Zagrał
bez żadnych kompleksów i kilka razy kapitalnie zatrzymał Paula
Pogbę czy swojego równolatka, Marcusa Rashforda.
Nie mógł jeść ani spać
Na boisku zaprezentował się,
jakby miał już na koncie kilka podobnych spotkań. Jeszcze przed
pierwszym gwizdkiem jednak strasznie panikował. - Gdy Pep powiedział
mi, że zamierza mnie wystawić, poczułem wielkie zdenerwowanie.
Byłem wtedy sam w pokoju. Nie mogłem nic zjeść ani zasnąć.
Próbowałem grać w jakieś 200 gier na telefonie, potem czytać
książkę, ale nic nie działało - przyznał po wszystkim. Wielkie
emocje targały nim również po zakończeniu spotkania: - Gdy
schodziłem z boiska, miałem zjeżone włosy. Potem podszedł do
mnie Pep i przytulając stwierdził, że zagrałem bardzo dobry mecz.
Wszechstronny gość
Maffeo
może grać zarówno w środku, jak i po prawej stronie defensywy. Ta
druga wydaje się dla niego optymalna. Angielskie media często
podkreślają jego wszechstronność - świetną technikę, szybkość,
zwrotność, tempo reakcji, bezkompromisowość... 19-latek może być
godnym następcą Bacary'ego Sagny i Pablo Zabalety, którzy lepsi
już nie będą.
Fan Puyola i synek Zabalety
To
właśnie Zabaleta najlepiej przyjął go w drużynie. - Jest takim
moim ojcem w drużynie. Od samego początku był bardzo miły i w
każdym aspekcie mi pomagał. Wspaniały facet - mówi Hiszpan,
uznając go za swój wzór. Kolejnym jest Carles Puyol, którego
bardzo chciałby kiedyś poznać: - Wszyscy mówią, że to świetny
facet, więc mam nadzieję, że kiedyś uda się to zrobić.
Wciąż
zarabia grosze
Mimo, że
Hiszpan jest coraz bardziej rozpoznawalny, cały czas zarabia w
Manchesterze stosunkowo bardzo małe pieniądze. Nie licząc premii,
zgarnia bowiem co tydzień dwa tysiące funtów. Lada moment
może jednak spodziewać się sporej podwyżki. Starszy od niego o
rok Kelechi Iheanacho, który latem związał się nową umową z
City dla porównania inkasuje teraz 30 tysięcy tygodniowo.
Wiara
przede wszystkim
Na co
dzień Maffeo sprawia czasem wrażenie osoby nieśmiałej i lekko
wystraszonej. Jak mówią jego koledzy, nie potrzeba wiele czasu,
żeby dostrzec jego skromność i uprzejmość. Sam 19-latek nie
ukrywa, że bardzo ważne miejsce w jego sercu zajmuje wiara: - To
prawda, jestem bardzo religijny. Modlę się zawsze przed snem i
chwilę po przebudzeniu - powiedział kiedyś zapytany o nią.
Sodówka mu raczej nie grozi.