24 maj 2014 roku
Gdy
Ramos trafił do siatki, Casillas wycałował go i strasznie mocno
wyściskał. Popatrzył na niego i z podziwem powiedział: „Ty
tu jesteś pieprzonym szefem”. Gdyby nie obrońca, „Królewscy”
nie sięgnęliby po swój dziesiąty triumf w Lidze Mistrzów. Ze
zwycięstwa w najważniejszych europejskich rozgrywkach cieszyłoby
się Atlético, a po ostatnim gwizdku najmocniej dostałoby się
właśnie Casillasowi, który popełnił błąd przy golu Diego
Godína jeszcze z pierwszej części gry.
To była sama
końcówka trzeciej minuty doliczonego czasu gry. Z rzutu
rożnego dośrodkował Luka Modrić, a Godín, który do tego momentu
był bohaterem czerwono-białej części Madrytu, nie poradził sobie
z Ramosem we własnym polu karnym. Kompletnie go nie upilnował, a
bez szans był też stojący między słupkami Thibaut Courtois.
Rozbite tym trafieniem Atlético zostało wręcz rozniesione w
drugiej części dogrywki i ostatecznie przegrało 1:4.
Bramka
Ramosa nie miała w sobie krzty przypadku. Hiszpański defensor był
w tamtym czasie w ogromnym gazie, w poprzednich sześciu meczach
Realu strzelił dla niego pięć goli. Ten miał jednak największą
wartość.
-
To najważniejsza bramka w całym moim życiu. Czuję ogromną
satysfakcję, bo cała drużyna walczyła do samego końca. To nie
jest mój gol... To trafienie wszystkich kibiców Realu, mojej
rodziny i tych, którzy wierzyli w nas do samego końca. La Decima
jest dla nas szalenie ważna, ważniejsza od zdobytego z
reprezentacją mistrzostwa świata. Ludzie zapamiętają, jak
zdobyliśmy ten tytuł - mówił po wszystkim Ramos.
9 sierpień 2016
Kilka miesięcy po tamtym zwycięstwie w Champions League Real pokonał w Superpucharze Europy Sevillę. Po dwóch latach znowu ograł w finale Ligi Mistrzów pechowe Atléti i w spotkaniu otwierającym obecny sezon ponownie zmierzył się z „Sevillistas”.
Do trzeciej minut doliczonego czasu gry
królowie Ligi Europy prowadzili 2:1 po trafieniach Franco
Vázqueza i Jewhena Konoplanki, które były odpowiedzią na bramkę
Marco Asensio. Właśnie wtedy w polu karnym Sevilli pojawił się
Ramos. Tym razem miał nieco ułatwione zadanie - Lucas Vázquez
dośrodkował w pełnym biegu, a on był w zasadzie niepilnowany.
Jego główka znowu dała nadzieje. Nadzieje, które na puchar
zmieniło później trafienie w dogrywce Daniela Carvajala.
Co powiedział nasz bohater? - Gdy
o czymś marzysz i tego szukasz, zawsze trzeba walczyć do końca.
Nawet do ostatnich sekund. Rywale potrafili odrobić straty, ale nie
poddaliśmy się i nasza walka w końcu została nagrodzona. Wbicie
piłki do siatki po kapitalnej wrzutce Lucasa było samą
przyjemnością.
- Niektórzy uważają Superpuchar Europy za
mało znaczący tytuł, ale wcale nie jest łatwo dojść do tego
miejsca. Tym bardziej, że mimo nieobecności wielu zawodników,
pokazaliśmy taki charakter - przyznał 30-latek.
3
grudzień 2016
Ostatnie El Clásico nie zachwyciło.
Oglądając pierwszą połowę można było odnieść wrażenie, że
po murawie Camp Nou biegają piłkarze Piasta i Korony, którzy w tym
samym czasie rywalizowali w Gliwicach. Po przerwie było nieco
lepiej, a częściej atakującej Barcelonie prowadzenie dał w końcu
Luis Suárez.
I gdy wydawało się, że Katalończycy
zmniejszą stratę punktową do „Królewskich”, w 90. minucie
meczu do akcji wkroczył ON. Chwilę przed dośrodkowaniem Modricia z
wolnego mogliśmy zerknąć na ławkę rezerwowych gospodarzy. Neymar,
który zszedł z boiska chwilę wcześniej i spółka wyglądali,
jakby dokładnie wiedzieli, że coś się święci. No i faktycznie,
Ramos zrobił to raz jeszcze.
- Powiedział mi tylko, gdzie mam
dorzucić i tyle. Trafił - zdradził po ostatnim gwizdku Modrić,
który oczywiście sam zasługuje na wielkie brawa za dośrodkowania,
jakie egzekwuje w stronę Ramosa. - To gość o fantastycznej
mentalności. Jest niczym talizman. W końcówkach spotkań ma
jeszcze siłę, żeby biec w pole karne i zdobywać tak ważne
bramki. Wspaniały zawodnik - skomentował z kolei występ starszego
kolegi z linii defensywnej Raphaël Varane.
Sam Ramos był
daleki od robienia z siebie bohatera: - Jestem zadowolony z
trafienia. To wszystko jednak wielka zasługa dośrodkowania
Modricia.
10 grudzień 2016
W
sobotę reprezentant Hiszpanii znowu uczynił to, do czego
przyzwyczaił. Niektórym podchodzi to pod nudziarstwo, ale to
naprawdę niesamowita sprawa, że jeden zawodnik
tak często ratuje
swoją drużynę w samej końcówce. Tym razem padło na Deportivo La
Coruña. Druga minuta doliczonego czasu gry, dośrodkowanie
z rożnego Toniego Kroosa, główka i nieźle spisujący się w tym
meczu Przemysław Tytoń musiał wyciągać piłkę z siatki. 3:2 dla
„Królewskich”, 35 spotkanie z rzędu bez porażki. Ramos
opanował sztukę ratowania trofeów i punktów Realowi do perfekcji.
Sobotnie
trafienie było dla niego niezwykłe z jeszcze jednego powodu.
Zadedykował je bowiem swojemu tacie, który obchodził urodziny.
-
Zawsze trenowałem z nim na plaży uderzenia w wodzie i na piasku.
Może to stąd te bramki... A tak poważnie, myślę, że mamy po
prostu świetnych wykonawców stałych fragmentów gry. Dzisiaj
doskonałym dograniem popisał się Toni. Powiedziałem mu,
żeby zagrał na pierwszy słupek i wtedy trafię... Nie, żartuję
(śmiech).
- Ciężko pracujemy, a im więcej wylewasz potu,
tym masz większe szczęście - przyznał po ostatnim gwizdku Ramos.
Kiedy znowu uratuje skórę „Królewskim”?