To zdecydowanie jeden z najlepszych
biało-czerwonych początku XXI wieku. „Emsi” trafił do Polski w
1997 roku, Polonia Warszawa zapłaciła wtedy za niego około 150
tysięcy dolarów. Opłaciło się. Urodzony w nigeryjskim Warri
snajper walnie przyczynił się do zdobycia mistrzostwa kraju przez
„Czarne Koszule” w sezonie 1999/2000 i kilku innych trofeów. Po
10 latach Panathinaïkós kupił go za ponad 10 razy więcej niż
zapłacili za niego warszawiacy.
Jaki był? - Do Emmanuela
trzeba było mieć podejście. Nieraz jak trener Wdowczyk próbował
od niego coś wyciągnąć to „Oli” jeszcze bardziej zamykał się
w sobie. Jedną z niewielu osób, które potrafiły z nim rozmawiać
był Engel. Ogólnie Emmanuel był bardzo spokojny. Miał swój cykl.
Po meczu odpoczywał przez cztery dni, następnie wchodził na
rozruch i grał w kolejnym spotkaniu - opowiadał nam kiedyś Tomasz
Ciesielski, który grał z nim w Polonii.
Sporo osób bulwersowało się, gdy „Oli” otrzymał polskie obywatelstwo, ale koniec końców nawet najwięksi malkontenci musieli przyznać, że był to świetny ruch. Napastnik znakomicie odnalazł się w kadrze Engela. Ogólny bilans? 11 trafień w 25 reprezentacyjnych spotkaniach. Osiem z nich zanotował w eliminacjach do wspomnianego mundialu. Jedno na samej imprezie, w pamiętnym spotkaniu ze Stanami Zjednoczonymi.
Po Panathinaïkósie, w którym
szczególnie na początku radził sobie nieźle, Olisadebe grał
jeszcze w Portsmouth, Xánthi, Pégias Kinýras, chińskim Henan
Jianye, gdzie robił za wielką gwiazdę, a na koniec kariery wrócił
jeszcze do Grecji.
W piłkę na poważnym poziomie nie gra
od 2012 roku, choć oficjalnie zakończył karierę nieco później.
Pobyt w Chinach z całą pewnością pozwolił mu na odłożenie
sporej sumki na koncie. - Nie żyję na nie wiadomo jak wysokim
poziomie, ale nie jestem biedny. Na poważnie zamierzam zająć się
biznesem, wejść w rynek nieruchomości. Kupować ziemię, budować,
a potem sprzedawać lub wynajmować - mówił jakiś czas temu w
„Super Expressie”. „Oli” zapowiadał też, że chce zapisać
się na kurs trenerski.
Obecnie mieszka na stałe w Anglii,
ale nie zapomina o swojej drugiej ojczyźnie. Całkiem niedawno
wrócił na Konwiktorską, żeby wziąć udział w charytatywnym
spotkaniu.
STO LAT!