Banda amatorów
Gdybyśmy dzisiaj wyrywkowo zapytali kibica Legii o sytuację jego klubu sprzed 4-6 miesięcy, moglibyśmy oczekiwać wielu reakcji, ale z pewnością nie znaleźlibyśmy w niej ani krzty optymizmu. Pół roku temu „Wojskowi” wrócili na ligowy tron, ale szybko przyszło im szukać nowego trenera, który niczym Nico Rosberg w ostatnim sezonie Formuły 1 poprowadziłby swą drużynę do upragnionej Ligi Mistrzów.
Wybór padł na Besnika Hasiego, albańskiego szkoleniowca, który wcześniej z powodzeniem – przez krótki okres czasu - prowadził Anderlecht Bruksela. Nowy trener przywiózł ze sobą zachodnie obycie i kilku klasowych zawodników, ale Legia pod jego wodzą z bardzo dobrej drużyny, zmieniła się w grupkę przeciętnych piłkarzy o znanych – głównie w Polsce – nazwiskach. Pozostając w tematyce motoryzacyjnej „Wojskowi” z Mercedesa klasy S przekształcili się w zwyczajnego Chevroleta Spark (najbardziej zawodne auto 2016 roku w kategorii samochody 2-3 letnie według Niemieckiego Stowarzyszenia Dozoru Technicznego – przyp. red.).
Jak to możliwe, że najlepszy polski zespół, dodatkowo wzmocniony doświadczonymi zawodnikami ogranymi w Europie, katastrofalnie zaprezentował się w pierwszym meczu Ligi Mistrzów i zawodził w LOTTO Ekstraklasie (tylko dwa zwycięstwa w pierwszych 10 meczach)? Sporo na swoim sumieniu ma Besnik Hasi. Oczywiście dziś najłatwiej uderzać w zwolnionego szkoleniowca, ale to nie przypadek, że legioniści jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Jacka Magiery zaczęli notować progres. Albańczyk nie rozumiał się z piłkarzami: najpierw nie pozwolił im pojechać na ślub Jakuba Rzeźniczaka, w dodatku wprowadzał nowych zawodników prosto z samolotu bez uprzedniego przygotowania i słabe wyniki, nie poprawiały atmosfery w ekipie mistrza Polski. Zwłaszcza jeśli zawodnicy w zachodnich mediach musieli czytać o „Bandzie amatorów” otrzymującej lanie od Borussii Dortmund.
Magia Magiery
Legia drugi raz w tym roku była na zakręcie i potrzebowała szybkiej reakcji właścicieli oraz człowieka, który opanuje skomplikowaną sytuację. Mistrz Polski potrzebował kogoś, kto w jednym ciele połączy cechy Doroty Zawadzkiej z programu „Superniania” i Małgorzaty Rozenek-Majdan. Wybór padł na Jacka Magierę – ówczesnego szkoleniowca Zagłębia Sosnowiec, wychowanka Rakowa Częstochowa i byłego piłkarza stołecznego klubu. Nowy opiekun „Wojskowych” w przeciwieństwie do swojego albańskiego poprzednika, wyznaje inną trenerską filozofię: zamiast dzielić, woli budować. Dlatego trener swoje pierwsze kroki przy Łazienkowskiej poświęcił na scalenie rozbitej drużyny, która bardzo szybko w niego uwierzyła i zaczęła realizować jego taktykę: kombinacyjny i skuteczny futbol, z dużą liczbą goli.
Zmianę na stanowisku szkoleniowca dało się odczuć w kontaktach z piłkarzami, obserwując grę zespołu i – po kilku tygodniach – spoglądając w ligową tabelę. Jakub Rzeźniczak – ofiara rządów Hasiego i największa przemiana czasów Magiery – na wstępie skwitował, że w ciągu pięciu dni odbył więcej treningów taktycznych niż w trzy miesiące z Albańczykiem. Wyraźnie widać to również w tabeli wyników.
Co z atakiem?
Dziś Legia wyszła z poważnych tarapatów, w jakich znalazła się pod koniec września. Drużyna bardzo dobrze zaprezentowała się w Lidze Mistrzów, ich mecze przeciwko Realowi Madryt i Borussii Dortmund zapamiętała cała Europa, a – co najważniejsze – zespół Jacka Magiery w Ekstraklasie nadrobił stratę do uciekającej Jagiellonii i Legii.
To plusy, pora przejść do znaków zapytania. Legioniści dzięki swojej przemianie przykuli uwagę zagranicznych klubów. Nemanja Nikolić za ok. 3 mln euro odszedł do Chicago Fire, Aleksandar Prijović również postanowił zmienić otoczenie. Głośno mówi się o transferze Bartosza Bereszyńskiego, w miejsce którego przyszedł Artur Jędrzejczyk. Dodatkowo trener Magiera jest świadomy braków swojej drużyny i wiosną będzie starał się, aby jego zawodnicy dłużej utrzymywali tempo zaprezentowane w Lidze Mistrzów.
Jednak największym wyzwaniem opiekuna „Wojskowych” będzie zastąpienie Nikolicia i Prijovicia. Wspomniani zawodnicy w ostatnich miesiącach swoją grą potwierdzili wysoką dyspozycję, a ich wkład w sukcesy jest niepodważalny. Dla uspokojenia, naszym zdaniem kibice Legii szybko otrząsną się po tej stracie, a Jacek Magiera ułoży swój zespół na nowo. - Oczywiście – gdy byłem trenerem Zagłębia Sosnowiec nie analizowałem Legii, nie miałem nawet na to czasu. Oglądałem jej mecze, ale dla relaksu i rozrywki, a nie analizy. Patrząc na to, jakich ten zespół ma zawodników, wchodząc do niego wiedziałem co chcę przekazać, aby to przerodziło się w sukces – mówił szkoleniowiec Legii w wywiadzie dla portalu „Legia.net”.
Wierzymy w podobny scenariusz. Mistrzowie Polski mają na tyle wysoki budżet i klasowych piłkarzy, że menedżer z Częstochowy poradzi sobie z nastrojeniem tego drogiego instrumentu. Wszak jest on złożony z najlepszych komponentów w Polsce.