Hoeneß, który
występował na pozycji napastnika, w sumie rozegrał 35 spotkań w
koszulce reprezentacji Niemiec. Strzelił w nich pięć goli. Jeśli
chodzi o piłkę klubową, niemal przez całą seniorską karierę
był związany właśnie z Bayernem, którego był kluczowym graczem
w latach siedemdziesiątych.
- Obecnie chłopcy nie mają
życia prywatnego. Te telefony to jedno wielkie gówno. Oczywiście
też mam jeden, ale nigdy na przykład nie wysyłałem z niego
e-maila. Gdy mam 100 wiadomości, po prostu je usuwam - zdradził
działacz.
- Gdy nasi piłkarze idą na Oktoberfest, między
jednym a drugim namiotem, które dzieli może 100 metrów, robią
jakieś 300 selfie. W tym nie ma już żadnej prywatności. My
zachowywaliśmy się inaczej. Piliśmy, jedliśmy, po prostu dobrze
się bawiliśmy. Gdy ktoś nie wytrzymał tempa i zaczął rzygać,
było po prostu śmiesznie.
- Wyobrażacie sobie co by się
stało dzisiaj, gdyby ktoś ledwo wyszedł z namiotu? Poszłoby za
nim kilkunastu dziennikarzy, a wieczorem wszystko zostałoby pokazane
w wiadomościach. My siedzieliśmy sobie do późna, ale nikt nie
miał z tym problemu - przyznał Hoeneß.
Hoeneß: Za moich czasów, gdy ktoś nie wytrzymał tempa i zaczął rzygać, było po prostu śmiesznie
fot. Transfery.info
Prezydent Bayernu, Uli Hoeneß, z lekką nostalgią wrócił do czasów, gdy sam był jeszcze piłkarzem i zestawił je z tym, jak zawodnicy żyją obecnie.