Reprezentant Polski, który trafił na
Wyspy zimą, od początku prezentował się nieźle w nowych barwach.
28-latek, do czego przyzwyczaił w kadrze, co mecz robił bardzo dużo
zamieszania na skrzydle. Kibice i obserwatorzy zarzucali mu jednak
jedno - brak wymiernych korzyści z jego rajdów dla zespołu.
W
ostatnich dwóch spotkaniach „Grosik” jednak w najlepszy możliwy
sposób odpowiedział na dotychczasowe komentarze. Polak najpierw
zanotował dwie asysty w spotkaniu ligowym z West Hamem, a kolejną
dołożył w meczu z Middlesbrough. Co ważne, w obu przypadkach
„Tygrysy” sięgnęły po komplet punktów (2:1, 4:2).
Zdaniem
„Grosika”, wpływ na jego coraz wyższą formę może mieć to,
że niedawno zamieszkał na Wyspach razem z żoną i córką.
-
Czekałem aż dom zwolni Dusan Kuciak, który odszedł z Hull do
Lechii Gdańsk. Zależało mi, by wprowadzić się właśnie tam,
mamy teraz świetne warunki do życia. Oczywiście nie chcę się
tłumaczyć, że przez brak domu i rodziny miałem gorszy początek w
drużynie. To nieprawda. Ale na pewno przyjazd najbliższych do
Anglii miał znaczenie - przyznał wprost Grosicki.
- W profesjonalnej piłce każdy
szczegół jest ważny. Mieszkasz z rodziną, po treningu do niej
wracasz i już sam fakt, że ktoś na ciebie czeka, pozwala ci się
zregenerować psychicznie. Nie ukrywam, że miałem już dość
wracania do pokoju trzy na trzy w hotelu. Dla człowieka, który
pracuje za granicą to bardzo ważne kwestie. Nikt nie lubi
samotności - dodał 28-latek.
Jego Hull rozegra kolejne
spotkanie już w sobotę. Rywalem „Tygrysów” będzie Manchester
City.