Obrońca reprezentacji Polski trafił
do Warszawy latem 2015 roku z Jagiellonii Białystok. Warszawiacy
zapłacili za niego 700 tysięcy euro, co było prawdziwym strzałem
w dziesiątkę. Jak się jednak okazuje, osiągnięcie ostatecznego
porozumienia wcale nie było takie łatwe...
- O Jezu... Chyba
nigdy tyle nie wypiłem. (…) Czarek Kulesza otwierał hotel,
zorganizował większą imprezę, tam rozmawialiśmy o transferze
Pazdana. W Jagiellonii jest wielu współwłaścicieli, wszyscy
musieli się zgodzić. Swoją drogą świetni goście. No, ale
zdrowotnie byłem wykończony negocjacjami. Wytrzeźwiałem trzy dni
później - zdradził Leśnodorski, który całkiem niedawno pożegnał
się z funkcją prezesa mistrzów Polski.
Identyczne
„negocjacje” toczone były przy transferze Dudy. Przypomnijmy, że
Legia sprowadziła go do Polski za 300 tysięcy euro, by po dwóch i
pół roku sprzedać go do Herthy za ponad cztery miliony.
-
Podobne rozmowy toczyliśmy przy transferze Dudy na Słowacji. Na
czczo walnęliśmy z prezesem butelkę koniaku, dużą, 3/4 litra.
Jako aperitif. Później dali jedzenie, drugą na stół. Brr... Nie
piję koniaku od tamtej pory. A myślicie, że z Osuchem było
prosto, kiedy negocjowaliśmy przyjścia Lewczuka czy Masłowskiego?
(…) On ma taką naturę, że z nim nigdy nie jest prosto. Nie
wiadomo, czy mówi poważnie czy żartuje. A na koniec i tak o
wszystkim decydował jego syn, Kajtek - powiedział Leśnodorski.
Leśnodorski: Transfer Pazdana? Trzeźwiałem trzy dni
fot. Transfery.info
Były prezes Legii Warszawa, Bogusław Leśnodorski, opowiedział w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”, jak wyglądały negocjacje przy transferach do stolicy Ondreja Dudy i Michała Pazdana.