2 listopada Legia Warszawa rozegra na
Łazienkowskiej spotkanie z Realem Madryt. I właśnie o ten mecz się
rozchodzi. Chwilę po losowaniu w głowach wielu polskich fanów
„Królewskich” zrodziła się bowiem myśl: „Oho, w końcu
zobaczę Cristiano i spółkę na żywo. Do Warszawy jadę na
pewno!”. Po krótkim czasie doszło jednak do nich, że kupno
biletu wcale nie będzie takie łatwe, żeby nie napisać niemożliwe.
Pojawiła się frustracja. Tak ogromna, że nawet ciężko to opisać.
My wiele w komentarzach czy na różnych forach już widzieliśmy,
ale to co dzieje się teraz, to szczyt błazenady i beki.
I
nie chodzi o jeden, dwa czy pięć wpisów. Tego jest mnóstwo. Bo
spotkania z Realem nie zobaczą na żywo prawdziwi kibice, bo
przecież „warszafka” ma najlepiej, bo kibole z Żylety tego
meczu oglądać nie muszą, bo będą gwizdać na Cristiano (i to na
pewno dlatego, że są za Messim!!), bo Cristiano będzie wtedy źle
grał... To tylko część. Wielkie oburzenie związane jest też z
tym, że Legia rozegra to spotkanie przy Łazienkowskiej, a nie na
Stadionie Narodowym, gdzie pomieściłoby się więcej ludzi.
-
Nigdy o tym nie myśleliśmy, nasz dom jest na Ł3. To nie jest żaden
„Super Mecz” czy inne takie spotkanie - przyznał w rozmowie z
„Gazetą Wyborczą” Bogusław Leśnodorski, kończąc w zasadzie
wszelkie spekulacje.
To jasne, że wpływy z meczu na
Narodowym byłyby większe, ale Legii nie ma się co dziwić.
Legioniści mają swój stadion i to na nim powinni rozgrywać
wszystkie spotkania. Tutaj w zasadzie nie ma żadnej dyskusji. Jeśli
już warszawscy działacze mieliby się do takiej opcji przychylać,
to tylko po to, żeby mecz (tak samo jak potyczki z Borussią i
Sportingiem) zobaczyło więcej kibiców Legii. Nie Realu czy
pozostałych dwóch rywali.
Najgłośniej krzyczący w dupie
mają polski klub, który wywalczył historyczny awans do Champions
League, a chodzi im tylko i wyłącznie o zobaczenie w akcji
przybyszów z Madrytu. A skoro tak, proponujemy im po prostu wyjazd
do Hiszpanii. „Królewscy” rozgrywają w sezonie masę spotkań,
a bilety lotnicze można znaleźć w naprawdę atrakcyjnych cenach.
Do tego dojdzie fajna przygoda związana z samym wyjazdem.
„Od
wczoraj dostałem 11 zapytań o bilety „na Real”. Po trzecim
odsyłałem z pytaniem o nie...do Madrytu” - napisał na Twitterze
Łukasz Jurkowski. 10/10.
Nie negujemy tego, że sporo
Polaków mniej lub bardziej regularnie gości na Santiago Bernabéu,
ale mamy wrażenie, że jeszcze więcej jest osób, które wybrać
się nigdzie nigdy nie zamierzały i nie zamierzają. W telewizji
spotkań „Królewskich” też nie śledzą, bo po co. Ale Real
jest fajny - o tym trąbią od rana do wieczora. „I super byłoby go zobaczyć w
Warszawie”.
Śmieszne
to, ale i smutne. Po prostu głupie. Przebija nawet reprezentacyjnych Januszy. Oczywiście nie odnosimy tego do
wszystkich ludzi trzymających kciuki za Real. Kto ma trochę oleju w
głowie, będzie zresztą wiedział, że nie chodzi o niego.