Robota błyskawiczna
Gdańszczanie by osiągnąć upragniony cel, musieli
pokonać przy Kałuży Cracovię. Piotr Nowak w swoim stylu nie zamierzał
się patyczkować i już od pierwszych minut wypuścił na murawę swoją całą
ofensywną śmietankę. Znalazło się na niej miejsce dla Kuświka, Peszki, Flavio Paixao, Krasicia, Chrapka i Mili. Po tym, jak Nowak wrócił do Polski, konsekwentnie stawia na jak najbardziej ofensywny futbol,
jednak trzeba również zauważyć, że w meczach wyjazdowych rzadko
przynosiło to pożądany skutek. Lechia w rundzie wiosennej wywiozła pełną
pulą z zaledwie jednej z siedmiu delegacji.
Jeszcze parę tygodni temu sporym echem odbiły się słowa Jacka Zielińskiego, który na łamach Canal+
stwierdził, że jego zespół nie jest obecnie gotowy na Ligę Europy.
Początek spotkania pokazał jednak, że rzeczywistość jest zgoła inna. Już
w 9. minucie gospodarze mogli cieszyć się z prowadzenia, gdy bramkę z
rzutu wolnego po „centrostrzale”, którego nie powstydziłby się Willian i paru innych ekspertów z tej materii.
Dzięki
szybko strzelonemu golowi Cracovia z czystym sumieniem mogła przyjąć
bierną postawę i oddać inicjatywę przyjezdnym. Tak też postąpili. Lechia
próbowała konstruować atak pozycyjny, jednak robiła to z wyjątkowo
marnym skutkiem. Podobnie kończył się pressing zakładany przez „Lechistów”. W ich szeregach ze świecą można było szukać woli walki i determinacji i przez to, zamiast
odrabiać straty, to raz po raz narażali się na kontratak gospodarzy.
Przede wszystkim sporą bolączką „Biało-Zielonych” było zbyt duża
roztropność w środkowej strefie boiska. Przed szesnastką
Milinkovicia-Savicia spokojnie dałoby radę zrobić piknik i mieć w
trakcie niego stosunkowo dużo spokoju.
Nie do końca motywujące powołania
Oprócz tego niezbyt pochlebne słowa należą się dwóm reprezentantom Polski występującym na co dzień w Lechii. Zarówno Peszko,
jak i Wawrzyniak byli dzisiaj cieniami samych siebie i raczej nie
poprawili swoich szans na zaistnienie podczas Euro. Natomiast trzeba
wyróżnić Bartosza Kapustkę, który oprócz tego, że w drugiej połowie
nieco zagotował się w starciu z Pawłem Stolarskim, to zagrał kolejne
porządne spotkanie na pozycji środkowego pomocnika. Bardzo dużo biegał i
nie było dla niego kłopotem, by wyprowadzić kontratak lub posłać
prostopadłą piłkę za linię obrony gdańszczan.
Po przerwie „Pasy”
podwyższyły swoje prowadzenie. Po zupełnie nijakim dośrodkowaniu
Wójcickiego, w którym brakowało zarówno precyzji, jak i mocy piłkę do
własnej siatki wpakował Janicki, który wcześniej zmienił wspomnianego
Wawrzyniaka. Cracovia miała wiele okazji na to, by nadać jeszcze
większej renomy dzisiejszemu rezultatowi, jednak rażąca nieskuteczność Vestenicky'ego
nie sprzyjała w realizacji tego zadania. Poza tym bardzo dobre 90 minut
rozegrał Milinković-Savić i w końcowych minutach obronił nawet
jedenastkę wykonywaną przez Cetnarskiego.
Cracovia
pewnie wygrywa z Lechią i dzięki temu dostanie to, na co dokładnie
zasłużyła na przestrzeni całego sezonu. Europejskie puchary. W
„pasiastej” części Krakowa świętowanie dopiero się zaczyna i możecie być
pewni, że zbyt szybko się nie zakończy.