Janusz Gol właśnie rozpoczął swój czwarty sezon w Amkarze Perm, którego jest czołową postacią. W rozmowie z 30-latkiem trochę ten czas podsumowaliśmy. Stanisław Czerczesow, niedźwiedzie, rosyjscy kibice, Damian Zbozień grający na gitarze, kierownik drużyny, który doznał zawału serca w trakcie meczu... Zapraszamy!
Po większości twoich goli lub
asyst kibice zwykle powtarzają to samo pytanie: „To on jeszcze
żyje”?
Żyję i mam się
dobrze.
Ile razy byłeś w Polsce odkąd trafiłeś
do Amkara?
Nie ma z tym
wielkiej tragedii. Staram się pojawiać w kraju, gdy tylko jest
jakaś przerwa.
Jest coś, za czym tęsknisz
najbardziej? Chodzi mi o jakieś błahe rzeczy.
Czasami
człowiek zatęskni za schabowym z ziemniaczkami (śmiech) i paroma
innymi domowymi daniami, ale tak naprawdę już się do tego
przyzwyczaiłem. Kuchnie obu krajów wbrew pozorom są naprawdę
podobne.
Jak w ogóle czujesz się w Rosji? Nie
myślisz o zmianie klimatu?
Generalnie
jest dobrze. Choć nie ukrywam, że kilka miesięcy temu temu
zależało mi na zmianie. Wszystko przez to, że na świat przyszła
moja córeczka. Chciałem być po prostu bliżej domu. Nie udało
się.
Byłeś bardzo blisko powrotu do Polski?
Były
jakieś tematy, ale musiałbym być wolnym zawodnikiem, żeby to
doszło do skutku. W tym momencie mam ważny kontrakt z Amkarem i na
tym się skupiam. Zobaczymy co będzie dalej.
Ciężko
znaleźć w zespole z Permu kogoś, kto gra w nim dłużej od ciebie.
No, nie licząc Ivana Czerenczikowa.
Niedawno
do Dynama Moskwa odszedł nasz kapitan, Dmitrij Bielorukow. Oprócz
Czerenczikowa jest jeszcze Petyr Zanew, a kontrakt właśnie
przedłużył Fegor Ogude, który przychodził do klubu mniej więcej
w tym samym momencie. Sam Ivan gra już tutaj od ponad 10 lat. Mi na
razie leci czwarty sezon.
Rosjanie traktują cię jak wielką gwiazdę?
Na
przestrzeni tych wszystkich sezonów wybierano mnie do najlepszej
trójki zawodników Amkara. W poprzednim sezonie zająłem drugie
miejsce, dwa lata temu - trzecie. Nie będę mówił, że jestem
gwiazdą, ale z całą pewnością czuję szacunek ze strony kibiców
i władz klubu.
Czyli na ulicach jesteś mocno
rozchwytywany?
Każdy zawsze
odnosi się do mnie w miły i przyjemny sposób. Tak samo staram się
zresztą na to odpowiadać.
Amkar, do którego
trafiłeś przed trzema laty i Amkar obecnie - jakie są największe
różnice?
W ciągu tych
trzech lat kadra zespołu mocno się zmieniła. Bardzo dużo ludzi z
tego początkowego okresu nie ma już w klubie. Część odeszła do
innych drużyn, część zakończyła kariery. Teraz jest u nas
bardzo dużo młodzieży. To chyba największa różnica.
Zmiany
raczej nie wpłynęły na wyniki. W trzech ostatnich sezonach Amkar
zajmował w lidze dziesiąte i dwukrotnie jedenaste miejsce. Był
moment, w którym mieliście walczyć o coś więcej?
Wyższe
cele były stawiane za trenera Czerczesowa. Plany były takie, żeby
znaleźć się w pierwszej piątce, szóstce. Szkoleniowiec odszedł
jednak w trakcie sezonu do Dynama Moskwa i wszystko się trochę
posypało. Po nim zespół objął trener Muslin i po pół roku
byliśmy na ostatnim miejscu w lidze... Z tego względu Serb też
zbyt długo z nami nie pracował. Ostatni sezon był średni. Mimo
wszystko liczyliśmy na więcej niż jedenaste miejsce. Po półfinale
Pucharu Rosji z Zenitem, który przegraliśmy po rzutach karnych,
drużyna trochę siadła. Pod koniec sezonu mieliśmy problemy ze
zdobywaniem punktów i przełożyło się to na końcową lokatę.
Trzeba podkreślić, że to właśnie Czerczesowowi
bardzo zależało na tym, żeby ściągnąć cię do Amkara. Myślisz,
że trafiłbyś w ogóle do Rosji, gdyby nie legendarna bramka ze
Spartakiem Moskwa?
Nie wiem
czy to jedno trafienie miało tak wielki wpływ na transfer. Myślę,
że bardziej chodziło o formę, jaką od jakiegoś czasu wtedy
prezentowałem. Bramka ze Spartakiem była tylko jedna. Jakieś
pierwsze głosy o zainteresowaniu moją osobą pojawiały się w
momencie, gdy Czerczesow ściągał do Tereka Grozny Macieja Rybusa.
Z mojego transferu początkowo nic nie wyszło, ale jednak ruszyłem
w tym kierunku.
Kibice
Spartaka dawali ci potem do zrozumienia, że pamiętają tego
gola?
Fani Spartaka raczej
nie, ale zdarza się, że jacyś kibice z Permu o nim wspominają.
Co w ogóle powiesz o rosyjskich fanach?
Kibiców
na trybunach zasiada chyba trochę mniej niż w Polsce. To trochę
dziwne, patrząc na wielkość państwa i liczbę jego ludności.
Którzy są najlepsi, najbardziej zagorzali?
Na
pierwszym miejscu postawiłbym kibiców Zenita i Spartaka. O nich
słychać najbardziej. Z tym, co robią kibice Legii nie da się
jednak tego porównać. Na Łazienkowskiej co mecz jest świetna
atmosfera. Fani robią kapitalne oprawy. Tutaj jest tego trochę
mniej.
Od razu mam przed oczami film
„Okolofutbola”.
Oglądałem.
Wiadomo, że w takich filmach kilka rzeczy jest trochę ubarwionych,
ale na pewno oddawał klimat. Podobał mi się.
Wracając
do Czerczesowa. Koledzy z Legii dzwonili do ciebie, gdy obejmował
warszawski zespół. Tak szczerze, obawiali się współpracy z
nim?
Trochę wypytywali.
Wszystkich uspakajałem. Mówiłem, że jeśli będą sumiennie
wykonywać robotę na treningach, na pewno będą grali. Sądzę
zresztą, że już po zakończeniu współpracy z trenerem,
wspominają go i będą wspominać pozytywnie.
Łapałeś
się za głowę oglądając memy z nim w roli głównej?
Coś
tam do mnie doszło, ale szczerze mówiąc, jakoś mocno tego nie
śledziłem.
Ustalmy, po ulicach Permu niedźwiedzie
się nie przechadzają?
Ja
jeszcze żadnego nie widziałem (śmiech). Niedźwiedź jest za to w
herbie miasta. Stoi też pomnik, ale szczerze mówiąc jakoś głębiej
w ten temat się nie zagłębiałem.
Nominacja
Czerczesowa na selekcjonera kadry wywołała w Rosji
zaskoczenie?
Informacja jest
dość świeża i póki co koledzy jakoś mocno jej nie komentowali,
ale wielkiego zaskoczenia raczej nie ma. Jego nazwisko przewijało
się już od jakiegoś czasu. W ogóle atmosfera wokół kadry cały
czas nie jest tutaj zbyt dobra. Wszystko jest pokłosiem ostatnich
wyników. Rosjanie bardzo słabo zaprezentowali się na Euro 2016.
W sumie mogą nam trochę zazdrościć.
O
naszej kadrze wypowiadają się w samych superlatywach. Na mundialu u
siebie chcieliby pewnie osiągnąć przynajmniej taki sam wynik jak
my we Francji.
A jak tam postrzega się samą
Polskę, Polaków? Bo memy z Czerczesowem pokazały dobitnie, jak my
cały czas patrzymy na Rosję.
Myślę,
że jest bardzo podobnie (śmiech). Trzeba jednak powiedzieć, że
dużą rolę odgrywają w tym wszystkim media. Z ludźmi, z którymi
pracuję i mam regularną styczność nigdy nie miałem żadnych
problemów. Od początku byli do mnie bardzo przyjaźnie nastawieni i
życzliwi.
Z językiem rosyjskim jest pewnie coraz
lepiej?
Dogadać się, z
każdym się dogadam. Są jeszcze jakieś małe luki, ale w zasadzie
z każdym rokiem jest coraz lepiej.
Jakiś
czas temu powiedziałeś, że najlepszym zawodnikiem, przeciwko
któremu grałeś w Rosji jest Hulk. Podtrzymujesz to?
Na
dzień dzisiejszy tak. Najlepiej świadczyły o nim statystyki. W
każdym sezonie strzelał przynajmniej 15 goli. Do tego notował dużo
asyst. Przez cały ten czas stanowił o sile Zenitu. Bardzo ciężko
się przeciwko niemu grało. Potrafi świetnie wykorzystać budowę
swojego ciała, do tego jest szybki. Piłka przy nodze mu nie
przeszkadza.
Jego rekordowy transfer do Chin był
dla Rosjan zaskoczeniem?
Trochę
się dziwili. Przede wszystkim kierunkiem, jaki obrał. Sam myślałem,
że jeśli odejdzie, to tylko do zdecydowanie mocniejszej
europejskiej ligi.
Jacyś inni zawodnicy?
Kilku
bardzo fajnych chłopaków jest w Krasnodarze, który gra teraz
naprawdę dobrą piłkę. Świetny jest Mamajew. Jego wyszkolenie
techniczne robi wrażenie. W Spartaku jest też Quincy Promes. Często
decyduje się na akcje indywidualne, które zwykle kończy bramkami.
Myślę, że jeszcze kilku by się znalazło.
A
jeśli chodzi o sam Amkar?
Przez
wiele lat wiodącą postacią był Georgi Peew, ale zakończył już
karierę. Mamy jednak jeszcze kilku naprawdę utalentowanych
zawodników.
Przez kilkanaście miesięcy grałeś
w Permie z Jakubem Wawrzyniakiem i Damianem Zbozieniem. To był chyba
fajny okres?
Na pewno było
trochę raźniej, ale gdy chłopaki wyjechali, trzeba było się
przyzwyczaić do przebywania w drużynie samemu. Ale naprawdę nie
narzekam. Mam bardzo dobry kontakt z całą drużyną. Generalnie
trzymamy się razem, nie ma żadnych grupek.
Zbozień
przygrywał wam na fortepianie albo skrzypcach?
Po
jakimś czasie pochwalił się swoim talentem, ale nam akurat zagrał
na gitarze.
I większości zawodnikom się
podobało?
Na pewno wzbudził
sporo emocji (śmiech). To fajnie, gdy zawodnik ma jeszcze inne
zainteresowania. Tym bardziej, że ta gra naprawdę nieźle mu
wychodziła.
W Amkarze grałeś też z Konstantinem
Vassiljevem, który wyczynia teraz cuda na polskich boiskach.
On
zawsze był tutaj wyróżniającą się postacią jeśli chodzi o grę
w ofensywie. Szkoda, że tak się to wszystko potoczyło i musiał od
nas odejść. Jeśli dobrze pamiętam, zdecydował o tym trener
Muslin. Jak widać Kostia świetnie sobie potem poradził.
A ty sam czujesz się zdecydowanie
lepszym zawodnikiem niż byłeś trzy lata temu?
Gram
w silniejszej lidze niż polska, więc rozwój nastąpił moim
zdaniem automatycznie. Jeśli chodzi o same liczby, najsłabiej
wypadłem w pierwszym sezonie, który zakończyłem bez gola na
koncie. W drugim było już nieźle, chociaż - podobnie jak w
poprzednim - mogło być jeszcze lepiej. Bo z dochodzeniem do
sytuacji raczej nie mam problemów. Oczywiście mam tutaj na myśli
głównie strzały z kilkunastu metrów.
Na początku gry w Amkarze byłeś
obserwowany przez Jarosława Tkocza. Później było z tym różnie.
Liczyłeś na cokolwiek przed Euro 2016?
Ciężko
było na cokolwiek czekać i liczyć, bo generalnie od tych trzech
lat nie odebrałem w tej sprawie żadnego telefonu. Ale chłopakom
podczas Euro oczywiście mocno kibicowałem. Cieszyłem się z ich
sukcesu.
Myślisz, że gdybyś grał w drużynie o
podobnym potencjale, tyle, że w jednej z zachodnich lig, miałbyś
większe szanse na grę w reprezentacji?
Podejrzewam,
że jakbym miał być powoływany to kadry, to bym był. Gra w innej
lidze prawdopodobnie niczego by tutaj nie zmieniła. Maciej Rybus i
Artur Jędrzejczyk regularnie występują przecież w reprezentacji.
Kuba Wawrzyniak też na nią jeździł, gdy był jeszcze w Amkarze.
Przechodząc do Rosji wspominałeś, że w ciągu
roku, dwóch chciałbyś przejść do jeszcze lepszego rosyjskiego
klubu. Patrząc na to co mówiłeś na początku rozmowy, to raczej
nie wchodzi już w rachubę?
Dopóki
piłka w grze, wszystko jest możliwe. Nie składam broni, zobaczymy
jak wypadnę w tym sezonie. Jeśli będę zdobywał jeszcze więcej
bramek i częściej asystował, pewnie pojawi się taka możliwość.
A patrząc na to co mówiłem na początku - jeśli faktycznie
chodziłoby o zespół mocniejszy od Amkara, na pewno bym to
rozważył.
Najfajniejszy jak na razie moment w
Rosji to...
Myślę, że
wspomniana już walka z Zenitem o finał Pucharu Rosji. To był
zdecydowanie najciekawszy moment. Przegrana pozostawiła sporo
emocji. Szkoda, że nie udało się awansować do wielkiego finału,
bo wspomnienia byłyby jeszcze lepsze.
A
najstraszniejszy, najgorszy?
Podczas
jednego z meczów drugiej drużyny jej kierownik doznał zawału
serca. Niestety nie udało się mu z tego wyjść. To było naprawdę
przykre. Zdecydowanie najsmutniejszy moment mojego pobytu w Rosji.