Obaj panowie współpracowali ze sobą najpierw w Lechu Poznań, a następnie w reprezentacji Polski. Przygoda Smudy z tą drugą zakończyła się po nieudanych dla rodzimej kadry Mistrzostwach Europy. Prowadzony przez niego zespół nie wyszedł na nich z grupy, sięgając raptem po dwa punkty w trzech spotkaniach.
- Pierwszy raz zobaczyłem go w meczu
Znicz Pruszków - Polonia Warszawa. W ciągu 30 minut zobaczyłem to,
czego wymaga się od tego typu zawodnika. (…) W przerwie
zadzwoniłem do dyrektora sportowego Lecha i powiedziałem, że
bierzemy go do Poznania. (…) On był skromnym chłopakiem. Wielu
przychodzi do klubu i zaczyna kozaczyć i takich większa grupa nie
akceptuje. Natomiast Robert skupił się na pracy. Czasami
trenowaliśmy pojedynki i zestawiałem go z Manuelem Arboledą. Nawet
jak był faulowany przez Kolumbijczyka, to nie narzekał.
- W
2012 roku był jeszcze młodym chłopakiem, który szybko się
rozwijał. Gdyby na Euro w Polsce Robert prezentował już taki
poziom jak dzisiaj, wyszlibyśmy z grupy. Wtedy miał sytuacje w
pierwszej połowie z Czechami. Sytuacje, które dzisiaj by
wykorzystał - powiedział Smuda.
Dodajmy, że obecnie 69-latek jest odpowiedzialny za wyniki Widzewa. Łódzki zespół zajmuje w tym momencie drugie miejsce w tabeli III ligi, tracąc cztery punkty do liderującego Sokoła Aleksandrów Łódzki.