Drużyna Barcelony zakończyła sezon
2008/2009 w potrójnej koronie, sięgając po triumfy w LaLiga,
Pucharze Króla oraz Lidze Mistrzów. Tego ostatniego nie byłoby bez
pamiętnego gola Iniesty w rewanżowym meczu 1/2 finału Champions
League z Chelsea. Wydawać by się mogło, że hiszpański pomocnik
był wtedy ostatnią osobą, która mogła wpaść w dołek.
-
Czasami przychodzą takie momenty, gdy tracisz nad pewnymi rzeczami
kontrolę. Pracowałem wtedy z klubową psycholog, Inmą Puig.
Potrzebowałem tego tak bardzo, że na spotkania o 16:00
przychodziłem kwadrans wcześniej.
- To zaczęło się, gdy
sięgnęliśmy po trzy trofea. Strzeliłem gola Chelsea, wygraliśmy
Ligę Mistrzów, LaLiga i Puchar Króla. Niewiarygodny czas. Przyszło
jednak lato i zacząłem czuć się coraz gorzej.
- Nie wiem,
jak to wytłumaczyć. Wszystko zaczyna się tak, że czujesz się źle
i nie wiesz, dlaczego tak jest. Przechodzisz badania, które niczego nie wykazują, a mimo to nie jest dobrze. Wchodzisz w
niebezpieczną pętle i czujesz pustkę. Bardzo mocno wpłynęła na
mnie również śmierć Daniela Jarque.
- Pewnego popołudnia
czułem się naprawdę źle. Powiedziałem pani psycholog, że albo
coś z tym zrobimy, albo nie wiem, co się stanie. Potrzebowałem
pomocy. Czegokolwiek, by wyjść z tego załamania. Były czasy, w
których tylko czekałem na noc, bym mógł wziąć tabletkę i
położyć się spać - powiedział 34-latek, który obecnie
występuje w Vissel Kobe.
Iniesta opowiada o swojej depresji. „Czekałem tylko na moment, w którym mogłem wziąć tabletkę i pójść spać”
fot. FotoPyk
Andrés Iniesta zdradził, że blisko 10 lat temu zmagał się z depresją.