23-letni zawodnik trafił do siatki w doliczonym czasie pierwszej
połowy, kończąc dośrodkowanie strzałem głową. Piłkę przed
tym, jak minęła ona linię bramkową, dotknął jeszcze Rafael
Tolói i choć na początku gola przyznano Piątkowi, ostatecznie
zweryfikowano go jako samobój obrońcy Atalanty.
Atakujący
później i tak zdobył bramkę, ale już po ostatnim gwizdku dał do zrozumienia, że będzie domagał się od Serie A zapisania na swoje konto dubletu. Co na to władze ligi włoskiej?
„Dynamika
akcji nie pozostawia wątpliwości co do słuszności zapisania
samobójczego trafienia Tolóiowi. Obrońca widział piłkę uderzoną
przez Piątka i prawą nogą skierował ją do bramki. Efekt
działania był jednak przypadkowy, a intencją zawodnika była
zmiana trajektorii lotu piłki. Zgodnie z przepisami trafienie
zapisano więc jemu.
Można znaleźć wiele podobnych
przykładów. Najbardziej znanym z ostatnich lat jest zdarzenie z
meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Napoli a Realem Madryt, kiedy to nie
przyznano gola Sergio Ramosowi. Po jego strzale nieudaną interwencję
zanotował jeszcze Dries Mertens, kierując piłkę do siatki” -
czytamy w komunikacie. Nie zanosi się więc na to, by Piątek
„odzyskał” bramkę.
Warto w tym miejscu przytoczyć
zdanie byłego arbitra międzynarodowego, Rafała Rostkowskiego. -
Uważam, że pan Piątek ma rację. To on miał zdecydowanie
największą zasługę w tym, że bramka padła. (…) Obrońca
wykonywał tę samą pracę co bramkarz, a przecież kiedy to
golkiper zmienia tor lotu piłki po uderzeniu gracza drużyny
przeciwnej, a piłka i tak wpada do siatki, to nie zapisujemy gola
jako samobójczego - powiedział on na łamach WP SportoweFakty,
twierdząc, że przyznawanie w takich sytuacjach bramek samobójczych
to efekt „archaicznego myślenia”.
Piątek ma obecnie na koncie 13 goli w Serie A.
OFICJALNIE: Serie A odpowiedziała Piątkowi
fot. Transfery.info
Władze Serie A opublikowały komunikat dotyczący meczu Genoa - Atalanta (3:1) i gola odebranego Krzysztofowi Piątkowi.