Wszystko wskazuje na to, że ósmy zespół szwajcarskiej
ekstraklasy pozyskał go z Levante na zasadzie transferu definitywnego, ale Hiszpanie będą mieli
możliwość ponownego sprowadzenia atakującego do siebie po zakończeniu sezonu.
Sadiku trafił do Levante 12 miesięcy temu z Legii Warszawa.
Od tamtej pory rozegrał raptem sześć spotkań w LaLiga. Całą
drugą część roku stracił jednak z powodu zerwania więzadeł
krzyżowych w kolanie, po czym cały czas dochodzi do pełni sił.
Barwy Legii 27-latek reprezentował tylko przez kilka
miesięcy. W tym czasie zanotował 25 występów, siedem asyst (dwie
w Ekstraklasie) i cztery asysty w Pucharze Polski. W zespole ze
stolicy naszego kraju Sadiku pełnił głównie rolę rezerwowego i
już po odejściu z Legii nie ukrywał rozczarowania pobytem w niej.
Jak mówił „Przeglądu Sportowemu”: - To że nie grałem, to
jak mieć ferrari i trzymać je w garażu, zamiast nim jeździć. Na
pewno byłem rozczarowany, że nie dostałem więcej szans. Nie
osiągnąłem założonego celu, co do liczby bramek, ale jak miałem
to zrobić, gdy nie grałem? Nie mam jednak do siebie
pretensji.
Sadiku przeniósł się do Lugano trzeci raz w karierze (raz
występował tam na zasadzie wypożyczenia z FC Zürich). W koszulce
tego klubu strzelił do tej pory 38 goli w 62 spotkaniach.
OFICJALNIE: Ferrari pędzi dalej. Transfer Sadiku
fot. Transfery.info
Armando Sadiku zmienił klubowe barwy. Albański napastnik znowu będzie występował w FC Lugano.