23-letni napastnik, który obecnie
błyszczy w barwach Milanu, jeszcze nie tak dawno temu biegał po
polskich boiskach. W 2013 roku przeniósł się on z Lechii
Dzierżoniów do Zagłębia Lubin i to w jego koszulce zadebiutował
w Ekstraklasie. Potem grał w Cracovii, gdzie zaczął regularnie
trafiać do siatki. Legia przez cały ten czas miała atakującego na
oku. Dlaczego ostatecznie nie trafił on na Łazienkowską?
-
Mogliśmy to zrobić. Moim zdaniem dało się to wykonać. Dlaczego
się nie udało? To dłuższa historia. Wtedy nie było już takiej
chemii pomiędzy współwłaścicielami, żeby robić takie rzeczy.
- Milik? To jeszcze inna historia. O
wiele bardziej skomplikowana. W takich sprawach jest wiele zmiennych.
Są menedżerowie, kluby... W pewnym momencie dużo różnych
czynników ma wpływ na to, jak to wygląda.
- Duzi i silni
napastnicy zawsze sprawdzają się w Legii. Nie trzeba mieć nie
wiadomo jak rozbudowanego skautingu, żeby wiedzieć, iż tacy goście
jak Milik czy Piątek poradzą sobie w Legii.
- My Piątka
chcieliśmy bardziej na podstawie tego, jak podchodził do sportu i
życia niż tego, co pokazywał na murawie, bo w pewnym momencie grał
mało. Pierwszą ważniejszą bramkę zdobył w meczu z nami na
Łazienkowskiej. Rozmawialiśmy na jego temat już wcześniej. Wiedzieliśmy, że to chłopak, który postawił wszystko na to, by
być profesjonalnym piłkarzem i grać na wysokim poziomie.
-
Nie wiedzieliśmy, że zostanie gwiazdą Milanu, ale wiadomo było,
że może być dobry w Legii i strzelać po kilkanaście goli -
powiedział Leśnodorski.